Świętego Justyna, Męczennika, A.D. 2015
Rys. Sztukmistrz
Ziele na kraterze, pisane z wykorzystaniem
reporterskich technik – narracyjnego czasu teraźniejszego, dialogu,
„scenariuszowego” montażu obrazów – jest reportażem z życia narodu między
rokiem 1918 a 1945 i przede wszystkim z życia własnej rodziny Melchiora
Wańkowicza, pełną pysznych anegdot gawędą i wzruszającą kroniką rodzinną, z
setkami scen z życia dwóch córek autora, od niemowlęctwa do śmierci jednej z
nich i od niemowlęctwa do macierzyństwa drugiej.
Pierwszą ojciec „Zastał
raz w bibliotece [...] pochyloną nad albumem Wyspiańskiego”. „Tatusiu, jakie to
piękne – podniosła oczy”. „Siedli przy kominku, rozpatrując album”. Scenę
kończą dwa zdania: „Album spłonął. Krysi nie ma”. Z uroczystą powagą trenu
(rytm: al-bum spło-nął Kry-si nie-ma) łączy się w nich uczuciowa
powściągliwość.
Pisarz usprawiedliwia
się: „Ta książka przeprasza, że co pewien raz rozdzierają się jej pogodne na
razie karty” – lecz dobrze wie, dlaczego w wesołą konferansjerkę opowieści o
cudach niemowlęctwa, dziecięctwa i dorastania dwóch panien, traktowanych przez
ojca jak dwaj weseli kumple, wplata niemal od początku nuty żałoby i grozy.
Tłumaczy bowiem w Zielu na kraterze,
w jaki sposób człowiek wrasta w świat, to znaczy w przestrzeń, w krajobraz,
język i pomiędzy bliskich, w nieprzebrane bogactwo kultury domowej, narodowej i
ogólnoludzkiej, wreszcie w sam byt w jego wymiarze biologicznym i metafizycznym
– lecz równocześnie, przywołując niebywałe okrucieństwa i nieszczęścia epoki,
pyta, czy jakiekolwiek ziele życia, braterstwa i ładu może w ogóle zakiełkować
na dymiących kraterach. I stwierdza, że mimo wszystko – tak.
Młodsza córka
Wańkowicza, dziewiętnastoletnia pielęgniarka w szpitalu wojennym w 1939 roku,
pyta swojego rówieśnika, pacjenta-Niemca: „czy nie jest panu [...] żal tego,
coście zrobili w Polsce?” Szokująca odpowiedź: „Nie, siostro. Nie jest mi ani
przez chwilę żal” stawia ją oko w oko z tajemnicą nienawiści i zła. Dlatego
późniejszą wiadomość o wewnętrznej przemianie młodego Niemca była pielęgniarka
traktuje jako źródło wielkiej radości – dodajmy: ponadosobistej, bo dotyczącej
pytania, kim są ludzie dla siebie nawzajem: mordercami czy braćmi? Jeżeli
możliwe są cuda nawrócenia, to mimo śmierci Krystyny, której matka-Niobe
przemierza ruiny Warszawy w poszukiwaniu ciała poległej córki, „stąpając po
stacjach powstania” – jak po stacjach Drogi Krzyżowej, mimo wszystkich
wojennych potworności, życie nie jest absurdem i chaosem. Jest tajemnicą, cudem
i zadaniem.
Potwierdza to motyw nie
przypadkiem zamykający całą kompozycję: narodziny Anny-Krystyny, wnuczki autora
i imienniczki poległej bohaterki. „Ogarnęło mnie uczucie pijanego,
nieprzytomnego szczęścia, którego nie umiem i nikomu nie potrafię wytłumaczyć.
Myślę, że Pan Bóg musi się tak czuć cały czas” – pisze jej szczęśliwa matka.
„Sama się dziwię” – dodaje – „skąd mi się bierze tyle cierpliwości i jak mi nie
ciąży obrządzanie jej czy wstawanie w nocy. Mądrze to Pan Bóg urządził jakoś”.
To jest ostatnie zdanie
książki. Trudno wątpić, że sam Wańkowicz podpisuje się pod tym cichym hymnem.
Zastąpienie własnej deklaracji cytatem z listu córki i owo „jakoś” dalekie od
przemądrzałej pewności to nie unik ze strony autora, lecz raczej wyraz wspomnianej
już powściągliwości uczuć i pokory wobec tajemnicy i cudu.
Stanisław
Falkowski
____
Serdecznie przypominamy
i zapraszamy na spotkanie pod tytułem
DLACZEGO KRÓLIK ŻRE KAPUSTĘ?
poświęcone twórczości Artura Grottgera.
Zajęcia poprowadzi nasz Autor Stanisław Falkowski,
a rozpoczną się one
w sobotę 18 kwietnia A.D. 2015 o godzinie 13
w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
Będziemy wdzięczni za poinformowanie nas drogą mailową
wirtualnewydawnictwowiwo@gmail.com
o zamiarze przybycia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz