Fot. Paweł Schulta
małe litery w podręcznikach
Jest całkiem jasne, że dziecku w procesie nauki należy
dostarczać narzędzia najlepszej jakości. Dobrze też pozwolić młodemu
człowiekowi na działanie względnie swobodne. Lepiej niech dziecko zabierze się
do zadania z rozmachem i, popełniwszy trzy razy błąd, za czwartym razem zrobi
już dobrze i zapamięta naukę na całe życie – niż gdyby miało wykonać coś
szablonowo i niestarannie, otrzymać zaliczenie od „klucznika” ustalającego
arkusze rozwiązań i żadnych pożytecznych wiadomości nie pozyskać.
System jest pomyślany tak, aby co roku wypuszczać nowe
wydania podręczników i zmuszać rodziców do niedobrowolnego a regularnego
finansowania określonych producentów, którzy, by odwołać się do opowiadania
Dicka, stworzyli sobie swój własny zniewolony rynek. Jest to skandal i
niesprawiedliwość.
Po omówieniu sprawy zasadniczej, przystępujemy do innego
ważnego zagadnienia związanego z podręcznikami.
Znajdujemy w nich zadania do wypełnienia (wstaw odpowiednie
wyrazy w luki itd.). Miejsca na odpowiedzi jest za mało!!! Jak dziecko ma się
skoncentrować na udzieleniu dobrej, inteligentnej odpowiedzi, skoro lwią część swojej uwagi skupia na tym,
aby dwumilimetrowej wielkości literki upchnąć jakoś na przeznaczonym do tego
celu obszarze?
tekst: z.g.
Latarnia i drzewo
Świętego Pawła od Krzyża, Wyznawcy, A.D. 2015
– Czekałem na pana – rzekł
Gregory. – Czy zechce pan ze mną chwilę porozmawiać?
– Oczywiście. Ale o czym? –
spytał Syme tonem lekkiego zdziwienia.
Gregory uderzył laską najpierw o
słup latarni, potem o pień drzewa.
– O tym i o tym! – krzyknął. – O
porządku i o anarchii. Oto pański szacowny porządek: ta sucha, żelazna
latarnia, szpetna i jałowa. A oto anarchia: bogata, żywa i płodna! Oto
anarchia, wspaniała w zieleni i złocie.
– A jednak – cierpliwie odparł
Syme – w tej chwili może pan oglądać drzewo tylko dzięki światłu latarni.
Gilbert Keith
Chesterton, Człowiek, który był Czwartkiem
_____
Komentarz Zdrowego Wariata:
Bohaterowie Chestertona dyskutują o anarchii definiując ją jako przeciwieństwo
porządku; nie stosują zaś klucza dobrowolność kontra niedobrowolność. W sensie
ścisłym spór dotyczy zatem raczej cywilizacji porządku oraz chaosu.
Bliźniaki, czyli naśladownictwo jest najwyższą formą pochlebstwa
Świętego Piotra Kanizjusza, Wyznawcy i Doktora Kościoła, A.D. 2015
Ludziom zdarza się wpadać na zbliżone pomysły niezależnie od siebie. Tak było w przypadku rysunku „DobroWolność jest kluczem”, który opiera się na podobnej koncepcji co „DobroWolność a nie przemoc” z twarzaka tzw. Partii Libertariańskiej (swoją drogą, pyszny oksymoron ta „Partia Libertariańska”).
Bywa również tak, że artyści czerpią bezpośrednio jeden od drugiego.
Jeden z zamysłów serii „Bliźniaki” polega na tym, aby zilustrować, jak twórcy wzajemnie się inspirują. Odwołują się do siebie, dyskutują ze sobą ponad wiekami i pokoleniami. Niekiedy wprost kopiują swoje rozwiązania.
To jest zdrowe, normalne, twórcze i ciekawe. O niebo zdrowsze, normalniejsze, bardziej twórcze i ciekawsze niż oburzanie się na to, że ktoś inny spojrzał na rzeczywistość w ten sam co my sposób, że odwołał się do naszego dzieła albo że bezpośrednio z niego cytuje.
Rysunek i tekst: Sztukmistrz
Komentarz prewencyjny ---> Uprzedzając malkontenckie uwagi redakcja wyjaśnia: tak, niekiedy w „Bliźniakach” chodzi li tylko o zabawne skojarzenia.
Rojalistyczne rojenia, czyli do przyjaciół monarchistów
III Niedziela po Wielkanocy, A.D. 2015
Król jest nagi –
rys. Sztukmistrz
W opowiadaniu Rafała Ziemkiewicza Pięknie jest w dolinie
znajdujemy taką charakterystykę przedstawiciela nowego pokolenia mafii:
„Już nie gość z opiłowaną dubeltówką, ściągający upizzu z
burdeli i kasyn, nie przemytnik heroiny, nawet nie organizator wielkiego, międzynarodowego
handlu wszystkim, bez czego demokratyczne państwa nie mogły się obejść, a czym handlować
oficjalnie nie śmiały. Nowe pokolenie mafii nie różniło się niczym od potomków
starych arystokratycznych rodów – zlało się z nimi. Byli elitą menedżerów,
obracali bilionami, kontrolowali ponadpaństwowe kartele, bywali na proszonych
audiencjach u najważniejszych mężów stanu, zabiegających o ich łaski. Powyżej
pewnych sum przestępstwo już przestaje istnieć – pozostaje tylko polityka.
Zresztą, kimże był Karol Wielki? Bezwzględnym analfabetą,
jak Toto Riina, walczącym wszelkimi metodami o pomnożenie rodzinnych dóbr. Kim,
do cholery, byli tacy Chrobry albo Krzywousty? Chciwymi facetami, rozlewającymi
bez cienia skrupułów krew, gotowymi mordować rodzonych braci i wykłuwać im
oczy, byle jak najwięcej zagarnąć pod siebie. Wielkie i szczytne uzasadnienia
przyszły całe wieki potem. Pewnie oni sami by się z nich zdrowo uśmiali.” [tekst
nieznacznie poprawiony – Red.]
Ucisk ze strony monarchy – zgodnie z analizą Hansa-Hermanna
Hoppego przedstawioną w książce Demokracja – bóg, który zawiódł – bywa
zazwyczaj mniej dotkliwy niż ucisk stosowany przez porewolucyjne państwo
demokratyczne. Jednak istota władzy króla, dyktatora, prezydenta, posła –
słowem: funkcjonariusza państwowego – pozostaje taka sama. Prerogatywy, jakie
przyznają sobie owe indywidua można sprowadzić do dwóch zasadniczych punktów: 1)
prawo ostatecznego rozstrzygania sporów na danym terytorium, czyli monopol
sądowniczy; 2) prawo do zabierania ludziom pewnej części ich własności
(podatki) pod groźbą użycia wobec nich przemocy fizycznej i związany z tym
monopol na jej stosowanie.
Monarchię ludzką należy atakować nie od strony
demokratycznej, rewolucyjnej – ale wręcz przeciwnie: trzeba reprezentować
jednocześnie podejście antymonarchistyczne i antyrewolucyjne. Zawsze pozostaje
do naszej dyspozycji droga zdrowego rozsądku, droga wolności i odpowiedzialności
– nigdy nie jest za późno, aby na nią wejść; tylko im później zaczniemy to
robić, tym trudniejsze może się to okazać.
Drodzy Monarchiści! W sensie ideologicznym i politycznym wasza
walka o restaurację królów jest przegrana; jedyne, co możecie robić, to
pocieszać się, że choć umieracie – to powoli.
Zdrowy Wariat
(Notka prewencyjna adresowana do Czytelników, którzy wezmą
powyższy tekst za wodę na młyn sił rewolucyjnych, tak celnie charakteryzowanych
przez Jerzego Juhanowicza, i określą autora mianem „pożytecznego idioty”. W
imię doczesnych niepewnych korzyści nie wolno nam kłamać. I tyle.)
Czaruś i Karusia. Rymy imion i sytuacji w „Przedwiośniu” Żeromskiego
Świętego Marka, Ewangelisty, A.D. 2015
Fot. MDK
W
radosny wieczór powrotu ocalałych młodych bohaterów z wojny ksiądz Nastek przed
toastami dowiaduje się, jak ma na imię przyjaciel Hipolita („Właśnie chciałem
zapytać, bo to bez tego nieporęcznie” [140]). Zaraz to imię wypowiada, a po nim
drugie – jak niedokładne echo:
– No to panie Czaruś –
nasze! Ładne imię, prawda, Karusia? Podoba ci się? (140)
Czaruś
– Karusia... Przyjacielskie porozumienie („sztama”), pocałunki, wielkie,
wzgardzone uczucie – to wszystko wkrótce zwiąże Karusię z Czarusiem mocniej niż
gra brzmień, w której czai się jakby niespokojna wróżba.
– [...] Bądź zdrów,
Czaruś... (255)
–
to będą ostatnie słowa umierającej Karoliny. Po nich ksiądz, który pierwszy
złączył ich imiona, połączy ręce obojga: okręcając je stułą „nie znoszącym
przeczenia” „gestem”, w gruncie rzeczy karykaturującym obrzęd zaślubin.
W
chwilę później Cezary:
Patrzał na śniadą,
prawie czarną twarz Karoliny. Śniło mu się, że już dawno taką samą twarz
widział, gdy wywoził trupy z Baku. Tak samo do niego jedna wołała, choć już jej
słów słychać nie było. (256)
Sumienie
młodego Baryki nie świeci wzorem wrażliwości. Nie minie wiele czasu, a sam
powie hardo (do księdza spotkanego na grobie Karoliny; znów ten sam trójkąt
osób):
– Moje sumienie nic mi
nie wyrzuca. (276)
Lecz
w chwili, gdy patrzy na zamordowaną Karolinę, przynajmniej niewyraźnie czuje,
że coś ją łączy z zamordowaną Ormianką z Baku, której zwłoki wiózł do grobu i
której okrutna śmierć skłoniła go do rozmyślań o potwornościach ludzkich czynów.
I że jego coś upodabnia do oprawców zabitej!
Żeromski
mnoży symetrie i antysymetrie.
Po
drodze do Nawłoci Cezarego wita widok Leńca – Hipolit wskazuje mu „biczyskiem” „ładny
pałacyk” pani Laury (136). I ten sam widok – zdobytej i utraconej stolicy
rozkoszy, skąd go wygnano – nie batem wprawdzie, lecz szpicrutą – pożegna
bohatera na odjezdnym z Nawłoci i wyciśnie mu z oczu łzy (294).
Te
„rymy sytuacji” coś ważnego znaczą. „Nie zrozumiałeś wcześniejszej przestrogi.
Nie jesteś niewinny” – mówi Cezaremu wspomnienie zabitej Ormianki. I jeszcze: „Niejedna
jest zbrodnia na świecie, gdzie depce się najpiękniejsze kwiaty”.
A
pierwsze i ostatnie spotkanie z Karusią – i pierwszy i ostatni widok Leńca? Mówią
mu: Za rozkoszami ziemskimi wlecze się cień. Radość obraca się w łzy. Ty
wprawiasz koło w ruch”.
Stanisław Falkowski
_____
Liczby
w nawiasach oznaczają numery stron w wydaniu: Stefan Żeromski, Przedwiośnie, Warszawa 1974 (Dzieła w oprac. St. Pigonia, t. 19).
Społeczeństwo leniwych niewolników
Świętego Fidelisa z Sigmaringen, Męczennika, A.D. 2015
„Tutaj zawsze jest
piątek” – czyli nigdy nie serwujecie burgerów, żeberek, ani steków?
(Fot. E.S.)
Byle nie robić – każda okazja jest dobra. Tak zwane „długie
weekendy*” stały się wyglądanym z nabożną niecierpliwością świeckim świętem. Pracować
albo uczyć się w piątek po święcie Bożego Ciała byłoby właściwie grzechem. „Piąteczek”,
„piątunio” to synonimy „wolności”.
Poniedziałek to, oczywiście, najgorszy dzień tygodnia –
takiemu postrzeganiu rzeczywistości dzielnie sekundują bohaterowie kultury
popularnej, na przykład kot Garfield.
Skąd bierze się takie podejście?
Żyjemy w społeczeństwie o charakterze niewolniczym: niemiłosiernie
duszeni podatkami, wpędzani w kierat pracy najemnej, zmuszani do wykonywania
zadań, które stoją w sprzeczności z naszym sumieniem i zdrowym rozsądkiem.
Architekci i funkcjonariusze systemu przedstawiają go nam
jako ideał i dobrodziejstwo. Ponieważ jednak zdają sobie sprawę z możliwych
objawów niezadowolenia, wymyślili pewien wentyl bezpieczeństwa: zezwalają
niewolnikom na oczekiwane z utęsknieniem chwile wytchnienia.
Realizują przy okazji inny, perfidniejszy jeszcze cel:
tworzą nową świecką „religię”. To zrozumiałe, że człowiek, który przez
kilkadziesiąt godzin tygodniowo kręci się jak szczur w kołowrotku, jest
zmęczony. Ale zamiast dążyć w kierunku zniesienia niewoli, utrzymuje się ją,
jednocześnie usiłując uczynić „długi weekend” naszym współczesnym złotym
cielcem.
Czym innym jest ciężka praca w pocie czoła, której owoce
trafiają do robotnika; praca dająca satysfakcję; praca, która stanowi
spełnianie swojego powołania; praca, po wykonaniu której człowiek odczuwa
zmęczenie i odpoczywa (tak jak zamyślił to Pan Bóg) – czym innym system niewolniczy,
który wypruwa z ludzi żyły, ale od czasu do czasu pozwala im się lenić i robi z
tego religię.
Adept
_____
* Słowo „weekend” jest zresztą zazwyczaj używane nieściśle;
oznacza bowiem „koniec tygodnia”, a przecież niedziela jest jego pierwszym
dniem.
Mur
Świętego Anzelma, Biskupa, Wyznawcy i Doktora Kościoła, A.D. 2015
Stoimy pod murem. Zdjęto nam młodość jak koszulę skazańcom. Czekamy. Zanim tłusta kula usiądzie na karku, mija dziesięć, dwadzieścia lat. Mur jest wysoki i mocny. Za murem jest drzewo i gwiazda. Drzewo podwędza mur korzeniami. Gwiazda nagryza kamień jak mysz. Za sto, dwieście lat będzie już małe okienko.
Fot. DeTe
Stoimy pod murem. Zdjęto nam młodość jak koszulę skazańcom. Czekamy. Zanim tłusta kula usiądzie na karku, mija dziesięć, dwadzieścia lat. Mur jest wysoki i mocny. Za murem jest drzewo i gwiazda. Drzewo podwędza mur korzeniami. Gwiazda nagryza kamień jak mysz. Za sto, dwieście lat będzie już małe okienko.
Zbigniew Herbert
O, matko!
Poniedziałek po II Niedzieli po Wielkanocy, A.D. 2015
Fot. Terminator
Sakramentalny związek z mężczyzną to jedno, ale wychowywanie pięciu mężczyzn to całkiem inna para kaloszy. Pamiętam, jak ponad dziesięć lat temu z niedowierzaniem gapiłam się na mojego odzianego w niebieską piżamę brzdąca i czułam wzbierające poczucie przerażenia. Córka – to było znajome terytorium, ale jakie miałam pojęcie o wychowywaniu jednego z takich stworzeń?
Nauczyłam się jednak – przez praktykę. Dowiedziałam
się nie tylko czegoś o tym, jakie są te młode męskie istoty, ale również czegoś
o samej sobie: nawet jeśli nie zawsze pojmuję, jak funkcjonuje ich psychika,
nawet jeśli nigdy nie przekonam się do ich szczególnej fascynacji nożami
sprężynowymi, kocham chłopców. Kocham ich chłopięce pasje, ich płynącą ze
szczerego serca hojność, ich nieznające kompromisów poczucie sprawiedliwości. To
poprzez moją rodzinę Bóg rzuca mi wyzwanie – abym wzrastała, zmieniała się i
coraz pełniej doceniała wielkość Jego stworzenia.
Pewnego razu zanim wyszłam z domu na
codzienną przebieżkę, Dan zademonstrował mi, jak otwierać nóż sprężynowy. Wiecie,
gdyby zaatakował mnie bandzior.
– No dobrze – zgodziłam się. – A teraz pokaż
mi, jak go zamknąć.
– Tego nie potrzebujesz wiedzieć – brzmiała
pełna logiki odpowiedź mojego małego mężczyzny. – Zostawisz go w jego ciele.
Danielle Bean
(tłum. Łukasz Makowski)
Żeby Francja była Francją
II Niedziela po Wielkanocy, A.D. 2015
Fot. MDK
Jakiś czas temu przetoczyły się przez Europę tak zwane
„marsze solidarności z Francją”. Nazwa tych masówek skłania do tego, aby
postawić pytanie: Co to jest Francja?
Obecnie to pogańska pustynia z nielicznymi oazami normalności.
Te oazy to, oczywiście, miejsca, w których została wiernie zachowana wiara
katolicka.
Aby Francja była Francją, aby stała się taką, jaka ma być w
Bożym zamyśle, trzeba nawrócenia. Potępienia nie „zamachów” (bo zamachy same
się nie dokonują) i „terroryzmu”, ale fałszywych religii, które ze swej natury
prowadzą do niesprawiedliwych aktów przemocy. Brania wreszcie na serio prośby kierowanej do
Pana Jezusa w akcie poświęcenia rodzaju ludzkiego Jego Najświętszemu Sercu:
Królem
bądź tych wszystkich, którzy jeszcze błąkają się w ciemnościach pogaństwa lub
islamizmu, i racz ich przywieść do światła i królestwa Bożego.
Kacper Tomasz Lidzki
Fotografie, które były
Wspomnienie NMP w sobotę po Niedzieli Przewodniej, A.D. 2015
Jak równy z równym
(fot. Paweł Schulta)
Czyli: życie jest
osobliwsze od fikcji
Spośród zamieszczanych na WiWo fotografii na palcach jednej
ręki można by policzyć takie, które poddano komputerowej obróbce. Zasadniczo publikujemy
zdjęcia bez retuszu; z rzadka zdarza się nam się je kadrować. Potwierdza to
obserwację, że prawdziwe jest najlepsze.
Paweł Antoniewicz
____
Serdecznie przypominamy
i zapraszamy na dzisiejsze spotkanie pod tytułem
DLACZEGO KRÓLIK ŻRE KAPUSTĘ?
poświęcone twórczości Artura Grottgera.
Zajęcia poprowadzi nasz Autor Stanisław Falkowski,
a rozpoczną się one
o godzinie 13
w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
Będziemy wdzięczni za poinformowanie nas drogą mailową
wirtualnewydawnictwowiwo@gmail.com
o zamiarze przybycia.
Fotografie, których nie było
Czwartek po Niedzieli Przewodniej, A.D. 2015
Zdjęcie
ilustrujące utwór Michaela Brooka pt. Ultramarine próbował zrobić
Praktykant
Niektóre – jak powyższe – wyszły niewyraźnie. Z innymi
spóźniliśmy się o pół sekundy; sytuacja uległa już zmianie, nie było czego
fotografować. Niekiedy nie mieliśmy przy sobie żadnego aparatu. W ten sposób
ominęły nas prawdziwe kąski. Egzemplum: przystanek komunikacji miejskiej o
nazwie URZĄD MIEJSKI (z informacją uzupełniającą: STREFA PODMIEJSKA). Albo
ogłoszenie o treści: „strzyżenie trawników – w cenę wliczony bezpłatny dojazd”.
Z drugiej strony: nie wszystko trzeba sfotografować. Może
fakt, że nie wszystko udało się zdjąć chroni w jakiś sposób przed
niebezpieczeństwem, że z nadmierną częstotliwością będę wyciągał aparat i
strzelał zeń? Że przestanę żyć, a skoncentruję się na rejestrowaniu?
F.L.Z.F.
____
Serdecznie przypominamy
i zapraszamy na spotkanie pod tytułem
DLACZEGO KRÓLIK ŻRE KAPUSTĘ?
poświęcone twórczości Artura Grottgera.
Zajęcia poprowadzi nasz Autor Stanisław Falkowski,
a rozpoczną się one
w sobotę 18 kwietnia A.D. 2015 o godzinie 13
w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
Będziemy wdzięczni za poinformowanie nas drogą mailową
wirtualnewydawnictwowiwo@gmail.com
o zamiarze przybycia.
Bliźniaki: Francisco de Quevedo i Groucho Marx
Czwartek po Niedzieli Przewodniej, A.D. 2015
____
Serdecznie przypominamy
i zapraszamy na spotkanie pod tytułem
DLACZEGO KRÓLIK ŻRE KAPUSTĘ?
poświęcone twórczości Artura Grottgera.
Zajęcia poprowadzi nasz Autor Stanisław Falkowski,
a rozpoczną się one
w sobotę 18 kwietnia A.D. 2015 o godzinie 13
w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
Będziemy wdzięczni za poinformowanie nas drogą mailową
wirtualnewydawnictwowiwo@gmail.com
o zamiarze przybycia.
WiWo in vivo: Skrzynka, czyli przypomnienie
Środa po Niedzieli Przewodniej, A.D. 2015
Fot. MDK
Serdecznie przypominamy o zajęciach poświęconych Arturowi
Grottgerowi
&
prosimy
o poinformowanie nas mailem
(wirtualnewydawnictwowiwo[malpa]gmail.com)
o zamiarze uczestnictwa.
Pomoże to w przygotowaniu materiałów dla Uczestników
spotkania.
Wirtualne Wydawnictwo
Wiwo
serdecznie zaprasza
Drogich Czytelników i Wszystkich Chętnych
na spotkanie pod
tytułem
DLACZEGO KRÓLIK ŻRE KAPUSTĘ?
poświęcone cyklom
rysunków Polonia oraz Lithuania Artura Grottgera.
Zajęcia poprowadzi
nasz Autor Stanisław Falkowski.
Zajęcia odbędą się w sobotę 18 kwietnia A.D. 2015 w
Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
Spotykamy się o godzinie 13 przy kasie w
budynku muzeum.
Do zobaczenia!!
Redakcja
„Ziele na kraterze” – reportaż, tren i hymn
Świętego Justyna, Męczennika, A.D. 2015
Rys. Sztukmistrz
Ziele na kraterze, pisane z wykorzystaniem
reporterskich technik – narracyjnego czasu teraźniejszego, dialogu,
„scenariuszowego” montażu obrazów – jest reportażem z życia narodu między
rokiem 1918 a 1945 i przede wszystkim z życia własnej rodziny Melchiora
Wańkowicza, pełną pysznych anegdot gawędą i wzruszającą kroniką rodzinną, z
setkami scen z życia dwóch córek autora, od niemowlęctwa do śmierci jednej z
nich i od niemowlęctwa do macierzyństwa drugiej.
Pierwszą ojciec „Zastał
raz w bibliotece [...] pochyloną nad albumem Wyspiańskiego”. „Tatusiu, jakie to
piękne – podniosła oczy”. „Siedli przy kominku, rozpatrując album”. Scenę
kończą dwa zdania: „Album spłonął. Krysi nie ma”. Z uroczystą powagą trenu
(rytm: al-bum spło-nął Kry-si nie-ma) łączy się w nich uczuciowa
powściągliwość.
Pisarz usprawiedliwia
się: „Ta książka przeprasza, że co pewien raz rozdzierają się jej pogodne na
razie karty” – lecz dobrze wie, dlaczego w wesołą konferansjerkę opowieści o
cudach niemowlęctwa, dziecięctwa i dorastania dwóch panien, traktowanych przez
ojca jak dwaj weseli kumple, wplata niemal od początku nuty żałoby i grozy.
Tłumaczy bowiem w Zielu na kraterze,
w jaki sposób człowiek wrasta w świat, to znaczy w przestrzeń, w krajobraz,
język i pomiędzy bliskich, w nieprzebrane bogactwo kultury domowej, narodowej i
ogólnoludzkiej, wreszcie w sam byt w jego wymiarze biologicznym i metafizycznym
– lecz równocześnie, przywołując niebywałe okrucieństwa i nieszczęścia epoki,
pyta, czy jakiekolwiek ziele życia, braterstwa i ładu może w ogóle zakiełkować
na dymiących kraterach. I stwierdza, że mimo wszystko – tak.
Młodsza córka
Wańkowicza, dziewiętnastoletnia pielęgniarka w szpitalu wojennym w 1939 roku,
pyta swojego rówieśnika, pacjenta-Niemca: „czy nie jest panu [...] żal tego,
coście zrobili w Polsce?” Szokująca odpowiedź: „Nie, siostro. Nie jest mi ani
przez chwilę żal” stawia ją oko w oko z tajemnicą nienawiści i zła. Dlatego
późniejszą wiadomość o wewnętrznej przemianie młodego Niemca była pielęgniarka
traktuje jako źródło wielkiej radości – dodajmy: ponadosobistej, bo dotyczącej
pytania, kim są ludzie dla siebie nawzajem: mordercami czy braćmi? Jeżeli
możliwe są cuda nawrócenia, to mimo śmierci Krystyny, której matka-Niobe
przemierza ruiny Warszawy w poszukiwaniu ciała poległej córki, „stąpając po
stacjach powstania” – jak po stacjach Drogi Krzyżowej, mimo wszystkich
wojennych potworności, życie nie jest absurdem i chaosem. Jest tajemnicą, cudem
i zadaniem.
Potwierdza to motyw nie
przypadkiem zamykający całą kompozycję: narodziny Anny-Krystyny, wnuczki autora
i imienniczki poległej bohaterki. „Ogarnęło mnie uczucie pijanego,
nieprzytomnego szczęścia, którego nie umiem i nikomu nie potrafię wytłumaczyć.
Myślę, że Pan Bóg musi się tak czuć cały czas” – pisze jej szczęśliwa matka.
„Sama się dziwię” – dodaje – „skąd mi się bierze tyle cierpliwości i jak mi nie
ciąży obrządzanie jej czy wstawanie w nocy. Mądrze to Pan Bóg urządził jakoś”.
To jest ostatnie zdanie
książki. Trudno wątpić, że sam Wańkowicz podpisuje się pod tym cichym hymnem.
Zastąpienie własnej deklaracji cytatem z listu córki i owo „jakoś” dalekie od
przemądrzałej pewności to nie unik ze strony autora, lecz raczej wyraz wspomnianej
już powściągliwości uczuć i pokory wobec tajemnicy i cudu.
Stanisław
Falkowski
____
Serdecznie przypominamy
i zapraszamy na spotkanie pod tytułem
DLACZEGO KRÓLIK ŻRE KAPUSTĘ?
poświęcone twórczości Artura Grottgera.
Zajęcia poprowadzi nasz Autor Stanisław Falkowski,
a rozpoczną się one
w sobotę 18 kwietnia A.D. 2015 o godzinie 13
w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
Będziemy wdzięczni za poinformowanie nas drogą mailową
wirtualnewydawnictwowiwo@gmail.com
o zamiarze przybycia.
Piękny język polski: Przeglądarka
Św. Hermenegilda, Męczennika, A.D. 2015
„Przeglądarka” to po prostu wieszak na ubrania.
Fot. Adept
____
Serdecznie przypominamy
i zapraszamy na spotkanie pod tytułem
DLACZEGO KRÓLIK ŻRE KAPUSTĘ?
poświęcone twórczości Artura Grottgera.
Zajęcia poprowadzi nasz Autor Stanisław Falkowski,
a rozpoczną się one
w sobotę 18 kwietnia A.D. 2015 o godzinie 13
w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
Będziemy wdzięczni za poinformowanie nas drogą mailową
wirtualnewydawnictwowiwo@gmail.com
o zamiarze przybycia.
Ksiądz Brown w Brideshead (Evelyn Waugh i Gilbert Keith Chesterton)
Niedziela Przewodnia, A.D. 2015
Fot. MDK
W powieści Powrót do
Brideshead Cordelia cytuje Charlesowi fragment Dziwnych kroków
Chestertona. Bohater opowiadania, ksiądz Brown, mówi: „Złapałem go (złodzieja)
na niewidzialny haczyk i niewidzialną nitkę, która jest na tyle długa, że może
on zawędrować aż na koniec świata, ale wystarczy jedno szarpnięcie nitki, aby
sprowadzić go z powrotem”.
Cordelia pyta Charlesa, czy
pamięta okoliczności, w których jej matka głośno czytała opowiadanie
Chestertona. Opis tej lektury znajdziemy trzy rozdziały wcześniej: lady
Marchmain „[m]iała piękny głos i wspaniałe wyczucie tekstu. Tego wieczoru
czytała urywek z Mądrości
księdza Browna”.
Ciekawy
szczegół: Dziwne kroki stanowią w rzeczywistości część zbioru opowiadań
pod tytułem Niewinność księdza Browna. Czy pomylił się autor powieści,
Evelyn Waugh? Może źle pamiętała Cordelia? A może błąd zrobił główny bohater? –
bądź co bądź to on jest „bogobojnych
i bluźnierczych wspomnień kapitana Charlesa Rydera” narratorem.
Godfryd Komeda
____
Serdecznie przypominamy
i zapraszamy na spotkanie pod tytułem
DLACZEGO KRÓLIK ŻRE KAPUSTĘ?
poświęcone twórczości Artura Grottgera.
Zajęcia poprowadzi nasz Autor Stanisław Falkowski,
a rozpoczną się one
w sobotę 18 kwietnia A.D. 2015 o godzinie 13
w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
Będziemy wdzięczni za poinformowanie nas drogą mailową
wirtualnewydawnictwowiwo@gmail.com
o zamiarze przybycia.