Jeszcze jeden dom muminków

Św. Katarzyny, Dziewicy i Męczennicy, A.D. 2015

Fot. Wędrowczyk

Udoskonalona tradycja, czyli marzenia śniętych głów


Jak bardzo ludzie lubią się oszukiwać!

Gdy pojawia się "nowy" (a przecież stary - bo funkcjonujący w ramach tego samego co poprzednio systemu państwowego) "prezydent", "nowy" (a przecież stary - bo funkcjonujący w ramach tego samego co poprzednio systemu państwowego) "rząd", "nowy" (a przecież stary - bo funkcjonujący w ramach tego samego co poprzednio systemu państwowego) "parlament" w wielu wstępuje na chwilę euforia. Teraz będzie inaczej! Lepiej! Teraz, po latach upokorzeń, my im pokażemy! Nareszcie - szansa! nadzieja! (Chciałoby się dodać: "dla Polski", ale opisywane zjawisko towarzyszy całej chyba niemal ludzkości - stany niezdrowego podniecenia po "wyborczym zwycięstwie" przeżywają zarówno nasi rodacy, jak i cudzoziemcy).

Zdumiewa fakt, iż do chóru chwalców nowo "wybranych" (ja ich nie wybierałem i żadnej delegacji do podejmowania w moim imieniu decyzji nie dawałem - więc oni to prawo tylko sobie uzurpują) pożal się Boże władz włączają się ludzie autentycznie przejęci katolicką wiarą. Żal patrzeć na to, z jaką żarliwością wmawiają sobie i innym, że politycy staną się obrońcami Bożego porządku - podczas gdy z natury rzeczy jest to niemożliwe. Potwierdza to zresztą praktyka - i to błyskawicznie. Jak można wychwalać pod niebiosa i przedstawiać właściwie jako zbawcę ojczyzny i katolickiego ojca narodu indywiduum, które jawnie deklaruje, że w sprawie in vitro potrzebny jest "kompromis"?

Obrzydzeniem napawają polityczne manifestacje urządzane w kościołach. Tak zwane "patriotyczne kazania", po których entuzjastycznie nastawieni słuchacze oklaskują kapłana. Naszą ojczyzną jest Niebo - a od księży wymaga się tego, by zabiegali o zbawienie dusz i doprowadzenie ich do tej Ojczyzny; nie zaś włączania się w bieżące polityczne przepychanki i to po stronie antykatolickiej.

Jeśli zaś rozumielibyśmy zaangażowanie kapłanów w politykę antypolitycznie; to znaczy, gdyby zabiegali oni o poszanowanie dla zdrowo rozumianej autonomii i prywatnej własności każdego człowieka - o, to co innego! Ale takich księży ze świecą szukać!

Mamy więc do czynienia z (nazwijmy ją roboczo) "udoskonaloną tradycją"; to znaczy: co prawda - tradycyjnie - politycy to złodzieje (szczera prawda), którzy dybią na nasze życie, zdrowie i mienie, ale, uwaga!, teraz, właśnie teraz (mimo że wcześniej przez tysiące lat to się nie zdarzyło) przyszło nowe polityków plemię: uczciwi, pracowici, katoliccy - to jest to "udoskonalenie"; teraz będzie wspaniale!

Oczywiście, niezabawem wszyscy jawnie obaczą (a właściwie - jeśli chodzi o wierność zasadom katolickim - w przypadku nowych "wybrańców" już obaczyli), iż nadzieje były płonne. I co teraz? Można albo powiedzieć prawdę, przyznać się do pomyłki i na przyszłość być już mądrzejszym - albo iść w zaparte i twierdzić, że (skoro się nie udało) to dlatego, iż "nie pozwolono im działać", "mieli za małe poparcie", "podstawiano im nogi", "zrobiliby to, gdyby nie opozycja", a na dodatek (by zacytować klasyczny przykład tłumaczenia niedołęgów) "dziki zjadły jakieś świństwa" (to z Asterixa).

Realizm domaga się, by powiedzieć, że w naszej ojczyźnie, składającej się z tysięcy małych ojczyzn - rodzin, wspólnot sąsiedzkich etc. - zmian na lepsze dokonamy TYLKO I WYŁĄCZNIE drogą dobrowolnej współpracy - drogą trudną i wymagającą - bez odwoływania się do państwowej, a więc niesprawiedliwej przemocy. Podstawę przemian w wymiarze społecznym stanowi, rzecz jasna, realizacja ewangelicznych wezwań do pokuty i nawrócenia. Tylko tą drogą da się dokonać zmian na lepsze - to znaczy takich, dzięki którym staniemy się lepsi i które ułatwią nam realizację celu ostatecznego - a więc zbawienia dusz. Wybierając drogę politycznej agitacji możemy mieć pewność, że nawołujemy do czegoś, co przyniesie nam tyle pozytywnych efektów w wymiarze wiecznym, co i w doczesnym - ani dudu.



Bliźniaki: Wieszanie prania

Św. Elżbiety, Wdowy, A.D. 2015

Fot. Paweł Schulta

 Jeffrey T. Larson

Czy z okna domu w mieście, czy na zewnątrz na wsi  ruch rąk i skupienie podobne...

PIĘKNY JĘZYK ANGIELSKI: Winning is for loosers

Rocznica konsekracji bazylik śś. Piotra i Pawła, Apostołów, A.D. 2015

Fot. Wojciech Karol Sarmacki

Z towarzyszeniem paru uwag na temat nauki tego języka

Po pierwsze:
Warto najpierw nauczyć dziecko posługiwać się wystarczająco dobrze językiem ojczystym – potem zabierać się za obcy.

Kilka myśli dotyczących zawartości podręczników do angielskiego:
Najpierw uczymy form pełnych (np. IS, HAS), potem skrótów (np. 'S).

Staramy się o przejrzystość przykładów;
przykład z bardzo popularnego podręcznika:
"Ann and I are good friends." ("Ann and" mogą być homonimami i utrudniać skupienie na omawianym zagadnieniu gramatycznym)

Litery powinny być odpowiednio duże, a ilość miejsca na odpowiedzi nie-sztucznie-ograniczona.

Cz. Wojciechowski i Syn, czyli Polak potrafi

Tekst niesponsorowany


Pan Bóg zdarzył, że wkrótce po napisaniu tekstu Bar wzięty i zamknięty natrafiliśmy w Piasecznie pod Warszawą na piekarnię, cukiernię i sklep w jednym; słowem, a właściwie czterema: na Cz. Wojciechowskiego i Syna.

Wyroby smaczne, różnorodne i w przystępnych cenach. Obsługa miła. Firma, jak mniemamy z nazwy, w dobrym tego słowa znaczeniu tradycyjna, polska i lokalna.

Dla bardzo pozytywnej oceny odwiedzonego miejsca nie bez znaczenia pozostaje również fakt, że skrzynki z pieczywem reklamują nasze WiWo:


Smacznego!

TRW

Bar wzięty i zamknięty

Bł. Salomei, Dziewicy, A.D. 2015

(Fot. Autor)

I nie tylko bar. Podczas urlopowych wojaży natknąłem się na niejeden zakład pracy, który niedawno został zlikwidowany lub właśnie dożywał swoich dni.

Charakterystyczny przykład: dwie piekarnie. Jedna we wsi: prowadzi ją od trzydziestu lat ten sam człowiek. Chleb i bułki z dobrej mąki. Pieczywo "cięższe", "pełniejsze" od supermarketowego i sieciowego. Dzień wcześniej trzeba się na chleb zapisać - piekarz wie, ile potrzebuje upiec; faktycznie odpowiada na potrzeby rynku. Klienci znają piekarza (który jest jednocześnie sprzedawcą), zagadują. Samodzielny zakład pracy. Samozatrudnienie i jakość. Tradycja, polska tradycja w najlepszym tych słów znaczeniu.

Jaki dalszy los piekarni przewiduje właściciel? "Zamykam za pół roku. Władze tak mnie cisną, że to się nie opłaca".

Druga piekarnia - w miasteczku na obrzeżach Warszawy. W oknach wywieszki: "Wyprzedaż"; "Promocja -50%" etc. Próbuję otworzyć drzwi. Zamknięte. Przytykam twarz do szyby i zaglądam do środka: półki puste. Pytam przechodnia:
- Orientuje się pan może, czy to tylko dzisiaj zamknięte?
- Nie, już w ogóle. Zlikwidowali się jakiś czas temu.
Oczywiście, obok wyrosły już markety, w których można kupić pieczywo w kategoriach liczb bezwględnych tańsze - ale czy rzeczywiście kompensujące niższą ceną niższą jakość?

Polska normalność, polska tradycja, polskość oznacza między innymi szeroki zakres niezależności, zaradność, duży stopień samowystarczalności, zdrowe relacje lokalne.

Tysiąc, dwa tysiące, sto tysięcy piekarni w stu tysiącach miejsc Polski; produkty lokalne; piekarz, którego ZNAMY (nie zaś anonimowy kasjer z nakazanym uśmiechem i "Dzień dobry" na twarzy); to jest Polska, to jest coś wartościowego, coś, o co warto się starać. Rzecz jasna, realizacja takiej wizji dalece sprzyja uniezależnianiu się pojedynczych osób i rodzin od funkcjonariuszy państwowych - dlatego tak usilnie dążą oni do niszczenia takich właśnie lokalnych inicjatyw.

Bezpośrednie uczestnictwo w działalności pozasystemowej ma także ważny aspekt wychowawczy. Z ust Znajomej usłyszałem niedawno: "Jak idę na bazar, to rozumiem, że państwo nie jest do niczego potrzebne".

Zdrowy Wariat

MOJE BOJE Z TRADYCJĄ: Śpiewać ze śpiewnika każdy może


Zdarza się parafialnym włodarzom instalować w kościołach ekrany, na których wyświetlane są teksty przeznaczone do śpiewania. Tego typu rozwiązania prowadzą do rozproszenia; utrudniają wiernym skupienie się na akcji liturgicznej przy ołtarzu. Jest przykrym znakiem czasów obecnych próba dostosowania zwyczajów kościelnych do tych znanych nam z licznych mediów: musi się "dziać", musi się "ruszać", musi się "świecić" [nierzadko na jaskrawoczerwono - okropieństwo!] - i to w obfitości.

Historia, praktyka i zdrowy rozsądek podpowiadają, że sensowną i skuteczną metodę udostępnienia wiernym tekstów stanowią mszaliki, śpiewniki, czy książeczki do nabożeństwa. Unikamy w ten sposób "umedialniania" wnętrza świątyni i nie przeszkadzamy zgromadzonym w spotkaniu z Najwyższym.


Obie fotografie: Przybysław Niedzielny

Chwost

Św. Gertrudy, Dziewicy, A.D. 2015

Fot. MDK

Dążyć do doskonałości

Śś. Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna, Pustelników i pierwszych Męczenników Polski, A.D. 2015

Vade~mecum (fot. MDK)

Anarchia nie jest do zbawienia koniecznie potrzebna. Jest sprawiedliwa i jako podstawa ładu społecznego wynika bezpośrednio z przykazań Bożych, w szczególności piątego i siódmego.
Anarchię definiuję jako sposób życia ludzi, którzy za normę postępowania przyjmują aksjomat nieagresji, czyli zakaz inicjowania przemocy fizycznej lub grożenia taką przemocą, jak również zakaz oszustwa na szkodę osoby lub jej własności.
Przeciw takiemu pojmowaniu i przeżywaniu rzeczywistości katolikom zdarza się wysuwać argument: “Ale na ziemi nigdy nie osiągniemy postulowanego ideału – wyłącznie dobrowolnych relacji między wszystkimi. Zawsze będą istnieli złodzieje i mordercy. Żyjemy w świecie po grzechu pierworodnym!”. To prawda – odpowie anarchista – ale z faktu, iż w rzeczywistości doczesnej nie uda się osiągnąć ideału, nie można wysuwać wniosku, że z dążenia do ideału należy rezygnować.
Doskonale wiemy o tym, że człowiek zraniony grzechem pierworodnym popełni pewne złe czyny. Świadomość tej rzeczywistości nie uzasadnia jednak odrzucenia Bożego wezwania: “Bądźcież wy tedy doskonali, jako i Ojciec wasz niebieski doskonałym jest”.


Zdrowy Wariat

Rower prywatny czy rower publiczny?

Św. Andrzeja z Avellino, Wyznawcy, A.D. 2015

Rower prywatny (Fot. MDK)

Czy można być normalnym po prostu? Czy wsiadam na rower dlatego, bo moda, bo władze publiczne mnie warunkują, budując z ukradzionych pieniędzy ścieżki rowerowe i ustawiając wspólnie i w porozumieniu z firmami prywatnymi, które przyjmują część ukradzionego podatnikom mienia, jakiś system rowerów o nazwie w sztucznym języku?

Po tylu reklamach, nawoływaniach i "akcjach społecznych" nie wiadomo już, kto jeździ dlatego, że lubi, a kto dlatego, że czuje, iż musi.

Dodatkowy aspekt i smaczek sprawy jest taki, że wskutek budowy sieci ścieżek rowerowych pieszym przybywa jeszcze jedno zagrożenie. Teraz muszą się kryć przed autami I rowerami (powstały specjalne przejścia dla pieszych przez ścieżki rowerowe!). Trochę pachnie to inżynierią społeczną.

A osobista i zupełnie praktyczna strona zagadnienia? Cóż, punkt widzenia zależy poniekąd od punktu siedzenia (na siodełku) lub chodzenia. Teraz siedzę.

~S~E~P~A~R~A~T~O~R~

ROZWAŻALNIK NIECODZIENNY: A my co?

Wspomnienie N.M.Panny w sobotę po XXIII Niedzieli po Zesłaniu Ducha Świętego, A.D. 2015

System zrobił nas w balona. A my co? (Fot. MDK)

Naprawę rzeczywistości można zacząć od naprawy nazw. Stadion tzw. "Narodowy", wcale nie jest narodowy, tylko państwowy, choć niektórzy bardzo chcą, abyśmy działali pod hasłem "Cały naród buduje swój stadion". Wyrósł z pieniędzy ukradzionych nam wszystkim, podatnikom, i wrósł w panoramę Warszawy. A my co?

Miron Ściegienny

Noc, światła i szybkość

Piątek po XXIII Niedzieli po Zesłaniu Ducha Świętego, A.D. 2015

Ambulans i tramwaj – Współczesne echa Turnera...
(Fot. Godfryd Komeda)

+

Czwartek po XXIII Niedzieli po Zesłaniu Ducha Świętego, A.D. 2015


Fot. PJ

Po przeciwnej stronie sygnalizatora znajdują się światła w kolorach czerwonym, pomarańczowym i zielonym. Czy ktoś ma pomysł na to, co oznacza +?

Bliźniaki: O dwóch takich, co ukradli wieże Eiffla

Wtorek po XXIII Niedzieli po Zesłaniu Ducha Świętego, A.D. 2015

Fot. PJ

Wieża, swoją drogą, obrzydliwa. Odpowiednik warszawskiego Pałacu Kultury. Nie dziwota, że pewien człowiek, odwiedzając największe miasto Francji, jadał tylko w restauracji na Wieży.  To jedyne miejsce w Paryżu  zwykł mawiać  z którego nie widać tego okropieństwa.

Z dyńki jej!

Albo z nogi.

Dynie na swoim miejscu (reklamowym; przed sklepem) (Fot. Adept)

Znajomy nawiedził cmentarz. Na jednym z grobów zauważył dynie. Zostały ułożone najwyraźniej jako „zabawny” akcent halloweenowy. Rozejrzał się, po czym zabrał do roznoszenia ich na kopach...

Terminator

Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych, A.D. 2015