„Przez ciemne zwierciadło” – garść obserwacji

Świętego Jana Bosko, Wyznawcy, A.D. 2015

What does a scanner (darkly) see?
(Concept art: Sztukmistrz)

Film Richarda Linklatera Przez ciemne zwierciadło, nakręcony na podstawie powieści Philipa K. Dicka, opowiada o tym, jak postrzegamy świat; pyta o to, co istnieje rzeczywiście, a co jest tylko wytworem wyobraźni. Opisuje świat ludzi uzależnionych od narkotyków i tych, którzy próbują z nimi walczyć. Jest historią miłości i zdrady. Mówi o spiskach i paranoi. Przedstawia społeczeństwo, które szpieguje się na każdym niemal kroku. Jak każde wielkie dzieło, zawiera dużo elementów komediowych.

Tytuł filmu to aluzja do fragmentu Hymnu o Miłości: „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; / wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: / Teraz poznaję po części, / wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany” (1 Kor 13, 12).


Kiedy Bob Arctor, uzależniony od Substancji D Agent Fred, wraca z posterunku policji w Orange County do domu, w którym za jego wiedzą zainstalowano urządzenia szpiegujące, pyta: „Co widzi skaner? Coś w głowie? W sercu? Skanuje moje ciało? Nasze ciała? Jasno czy jak przez ciemne zwierciadło?”. I sam odpowiada: „Mam nadzieję, że widzi jasno, bo sam nie umiem już spojrzeć w głąb siebie. Widzę ciemność. Mam nadzieję, że [skanery] radzą sobie lepiej, dla dobra wszystkich. Bo jeśli widzą jak przez ciemne zwierciadło, w taki sposób, w jaki ja widzę, to jestem przeklęty. Przeklęty na wieki. Umrzemy znając zaledwie mały fragment rzeczywistości i na dodatek źle go pojmując”. Nasz bohater odbija echem słowa Dicka: „Żyjemy w społeczeństwie, w którym media, rządy, wielkie korporacje, grupy religijne i polityczne tworzą kłamliwe wizje rzeczywistości. W moim pisarstwie pytam o to, co jest prawdziwe, ponieważ nieustannie jesteśmy bombardowani wizjami pseudorzeczywistości fabrykowanymi przez wysokiej klasy specjalistów używających bardzo wyrafinowanych mechanizmów elektronicznych.” (Cytat za: George Walkley, No Paycheck, „Ink”, III 2004, s. 39-42.)


Zastosowana przez Linklatera technika rotoskopowa, która w reżyserowanym przez niego Życiu świadomym mogła denerwować i przeszkadzać w oglądaniu (zbyt rozedrgany obraz), tutaj została uspokojona; dodaje filmowi dickowskiej atmosfery, sygnalizuje, że nie do końca wiadomo, co jest realne, a co nie. Pozwala też na ciekawe wykorzystanie komiksowych dymków, w których pojawiają się myśli bohaterów i włączenie do filmu przyspieszonej sekwencji – niczym przewijanej kasety wideo.


Paweł Marczewski tak opisał zastosowanie techniki rotoskopowej w Ciemnym zwierciadle: „[...] animacja pasuje do tej historii jak ulał. Bob Arctor jest agentem tropiącym handlarzy narkotyków, który nie do końca zdaje sobie sprawę, że sam uzależnił się od zaburzającej świadomość substancji D. Wykonując obowiązki służbowe Bob nosi osobliwy strój maskujący, jednak nie tylko on jeden skrywa swoje prawdziwe oblicze. Mało tego – Arctor tak naprawdę nie wie, jakie jest owo prawdziwe oblicze i czy w ogóle istnieje. Nieustannie towarzyszy mu niepewność co do własnej tożsamości, a otaczający go przyjaciele, sami pogubieni i dręczeni rozmaitymi obsesjami, nie są zbytnio pomocni. Animacja rotoskopowa sprawdziła się tutaj znakomicie. Dodatkowo podkreśla ona umowność ekranowej rzeczywistości sprawiając, że wątpliwości bohaterów co do jej prawdziwego kształtu udzielają się również widzowi”.

Paweł Marczewski twierdzi, że „[f]ilm Linklatera, podobnie jak książki Dicka, uwodzi absurdalnym humorem, ale w gruncie rzeczy jest rozpaczliwym wołaniem o pomoc”. Czy rzeczywiście?


Czy Przez ciemne zwierciadło to film smutny? Czy jest tu rozpacz?

Na pierwszy rzut oka: tak.

Ludzie sobie nie ufają. Potrzebę doznań duchowych zaspokajają narkotyki. Wszechobecna paranoja powoduje, że wszystkie rozwiązania wydają się jednakowo beznadziejne.

Ale nawet kiedy Bob opowiada z nienawiścią o swoim wyimaginowanym życiu z żoną i dwiema córeczkami w „normalnym”, „przeciętnym” świecie (przypominającym idylliczne scenki z gry komputerowej Max Payne), nawiedzonym przez demoniczną kosiarkę i mały niebieski kwiat, dostrzega w „mrocznym świecie” „rzeczy zaskakujące”, a czasem „drobne cudowne rzeczy”.

Bill Muller, autor recenzji w „The Arizona Republic” zauważył: „Sytuacja Freda/Arctora może wydawać się beznadziejna, ale opowieść Dicka taka nie jest. W miarę zbliżania się do końca następują niespodziewane zwroty akcji i autor pozostawia nam małą iskierkę nadziei”. (Internetowe szczeliny pamięci zjadły stronę z recenzją).

Richard Linklater stwierdził w wywiadzie, że – aby pozostać wiernym intencjom Dicka – postanowił, że film będzie jednocześnie „komedią pełną gębą” i „tragedią pełną gębą” – „będą się przenikały”.

Widzimy zatem samozwańczego naukowca-złotą rączkę Barrisa, instalującego w domu Arctora zaawansowany technicznie system alarmowo-szpiegujący i uzyskującego kokainę z produktów codziennego użytku. Słyszymy dyskusję o tym, ile biegów ma osiemnastobiegowy rower. Towarzyszymy Charlesowi Freckowi w jego nieudanej próbie samobójczej.


Wszystkie filmy na podstawie twórczości Dicka, które zrealizowano przed Ciemnym zwierciadłem, koncentrowały się na pościgach i strzelaninie. Nawet w uznawanym z tajemniczych powodów za arcydzieło Łowcy androidów widzimy głównie Harrisona Forda biegającego za replikantami oraz nachalny product placement. (W wywiadzie z Linklaterem Mike Russell nazywa Zwierciadło „pierwszą adaptacją całej powieści Dicka. W Łowcy androidów wykorzystano – ile? – jakieś 10 stron oryginału”). Pamięć absolutna z drewnianym, choć zabawnym Arnoldem Schwarzeneggerem była po prostu nudna. Raport mniejszości to sprawnie zrealizowany film sensacyjny, który z literackim pierwowzorem nie ma prawie nic wspólnego. Reżyser, Steven Spielberg, zupełnie pozmieniał przebieg akcji, a filmowy finał w stylu „i żyli długo i szczęśliwie” to po prostu kpina z Dicka.

Wierne trzymanie się dobrze napisanego tekstu podczas tworzenia scenariusza i realizacji filmu zwykle gwarantuje dobre efekty. Linklater jest powieści Dicka wierny.


Reżyser ukazał opisywany przez pisarza problem niemożliwej do wygrania metodami politycznymi „wojny z narkotykami”, która skutkuje nieprzerwanym poszerzaniem zakresu inwigilacji ludzi.

„Żyjemy w science-fiction” – mówi Linklater i podkreśla, że po 11 września 2001 spojrzał na Zwierciadło „w zupełnie nowy sposób” – „Sposób, w jaki działa władza, inwigilacja, regulacje rządowe – wszystkie te elementy czynią powieść Dicka istotniejszą i bardziej aktualną niż kiedykolwiek. To, co przed 11 września uznawano za paranoję, jest naszą rzeczywistością”.


Armia Stanów Zjednoczonych wraz z sojusznikami „są aktywnie zaangażowane” w krajach, z których pochodzi roślina potrzebna do produkcji Substancji D. Usiłujące grać rolę żandarma światowego USA nie tylko atakują wybrane przez siebie cele poza granicami swojego kraju; zachęcają też Amerykanów, aby aktywnie włączyli się do budowy społeczeństwa, w którym każdy jest podejrzany i podejrzliwy.

„[Twórczość Dicka t]o nie jest sci-fi z czasów, gdy byliśmy dziećmi. Nie jesteśmy na Jowiszu. [Dick] to rodzaj mroczniejczego science-fiction. I mamy to, co przewidywał – rząd i korporacje, które starają się ciebie warunkować. Odizolować ciebie od innych i od ciebie samego” – mówi Linklater.

Korporacja New Path produkuje Substancję D, a jednocześnie kieruje „ośrodkami rehabilitacji” dla uzależnionych od narkotyku – kontrakt zawarty przez firmę z rządem gwarantuje, że ośrodki New Path nie będą w żaden sposób monitorowane.

 

„Ile bierzesz?” – pytają lekarka, Barris i Fred.
„Niewiele” – odpowiada Fred.
„Bardzo trudno powiedzieć. Ale niewiele” – odpowiada Freck.
„Niezbyt wiele. I nie kłuję się. Nigdy się nie kłułam i nigdy nie będę” – odpowiada Donna.

Tak tłumaczą swój nałóg narkomani. A jak tłumaczy swoją pracę tajny agent?


„Dali mi zwariowaną robotę. Ale gdyby tego nie robił, robiłby to ktoś inny. I mógłby coś popsuć” – mówi Arctor, który jednak niezupełnie zdaje sobie sprawę z tego, co robi. Audrey i Mike wiedzą o tym doskonale.

„To taka wysoka cena.”
„Tak. Ale nie ma innej możliwości, żeby się tam dostać. Ja nie mogłem – a pomyśl, ile razy próbowałem. To miejsce jest absolutnie odizolowane. Wpuszczają tylko takich jak Bruce. Nieszkodliwych. Musisz być nieszkodliwy, inaczej nie podejmą ryzyka.”
„Tak, ale poświęciliśmy kogoś... żywą istotę, bez jej wiedzy. Gdyby rozumiał, gdyby sam się zgłosił... ale nic o tym nie wie i nigdy nie wiedział. Nie zgłosił się do tego.”
„Jasne, że się zgłosił. To było jego praca.”
„Uzależnienie się nie było jego pracą. To nasza sprawka.”
[...]
„Wierzę, że zadaniem Boga jest zmieniać zło w dobro i jeśli tutaj działa, właśnie to robi... chociaż nasze oczy tego nie dostrzegają. Cały proces jest ukryty pod powierzchnią naszej rzeczywistości. Ujrzy światło dzienne później.”

Czy taka interpretacja może usprawiedliwić świadomy wybór tak zwanego „mniejszego zła” w imię celu, który uświęca środki?


Przez ciemne zwierciadło skłania do zastanowienia nad moralnością pracy szpiega. I nie chodzi tylko o paranoję, w którą wpada śledzący sam siebie Arctor.


Ani wyłącznie o szerzenie podejrzliwości wśród najbliższych, zdawałoby się, ludzi.

 

I nie tylko o zachęcanie do wzajemnego donoszenia na siebie („To musiała być zemsta. Tacy już są narkomani – donoszą na siebie za każdym razem, jak się na siebie wkurzą.”).


Ani o absurdalność i śmieszność, którą obserwujemy, gdy Jim Barris dwukrotnie donosi Arctorowi i Donnie w rolach Freda i Hanka na Arctora i Donnę. Może bardziej o to, że Fred nie zdaje sobie sprawy, że jest tylko pionkiem w grze prowadzonej przez Audrey i Mike’a, a tak naprawdę przez kogoś stojącego wyżej – chociaż kto może zaręczyć, że to wszystko nie jest tylko częścią albo przykrywką jeszcze innej operacji? Jak ujął to bohater książki Rafała Ziemkiewicza Pieprzony los kataryniarza, Robert: „Te wszystkie wasze wtajemniczenia, ponad którymi może istnieją jakieś inne wtajemniczenia, wzajemne śledzenie każdego przez każdego, to śmierdzi, po prostu. Ja wolę mieć prostą sytuację”. (Rafał A. Ziemkiewicz, Pieprzony los kataryniarza, Warszawa 1999, s. 244)


W filmie pojawia się przyjaciel reżysera, amerykański dziennikarz Alex Jones, który w świecie rzeczywistym za pośrednictwem radia, telewizji oraz internetu ostrzega ludzi przed konsekwencjami społeczeństwa szpiegowanego i podglądanego przez 24 godziny na dobę; społeczeństwa, w którym nie ma miejsca na prywatność.

Krzyczącego przez megafon Jonesa, który w podobnej roli pojawił się w Życiu świadomym, widzimy na ekranie przez nieco ponad pół minuty. Udaje mu się wykrzyczeć protest przeciw „wojnie z narkotykami”: „Im bardziej rozszerza się ta wojna, tym więcej swobód tracimy; tym więcej Substancji D jest na naszych ulicach”. Chwilę później nadjeżdża czarna, nieoznakowana furgonetka; wyskakuje z niej grupa odzianych na czarno policjantów; obezwładniają Jonesa paralizatorem, pakują do samochodu i odjeżdżają.


Wzory na kryjącym tożsamość tajniaka kombinezonie zwanym scramble suit wyświetlają się, dzieląc się mniej więcej w połowie – niczym dwie półkule mózgu, które tracą ze sobą łączność.


Lekarze badający Freda i dostrzegający u pacjenta postępujące rozdwojenie jaźni odpowiadają na jego pytania, jak na ironię, chórem – niczym zaprogramowane maszyny.

Agent nazywa owcą kształt, który w kluczu testowym figuruje jako pies. „Jest wiele błędnych odpowiedzi, ale tylko jedna prawdziwa”. Fred pyta, czy ewentualnie leczenie odbędzie się w New Path? „Niewątpliwie” – wyrywa się jednocześnie z ust dwojga lekarzy.

„Dwie półkule mojego mózgu... rywalizują?” – próbuje się dowiedzieć Arctor. „Tak” – odpowiadają razem doktorzy.


W całym realno-paranoicznym świecie Philipa K. Dicka znajdujemy – mimo wszystko – nadzieję i wiarę w wolną wolę człowieka. Jak mówił sam pisarz w odniesieniu do nałogu: „Nadużywanie narkotyków to nie choroba, to decyzja; tak jak decyzja o wejściu na ulicę pod jadący samochód. Nie nazwiemy tego chorobą, tylko błędną oceną sytuacji”.

Łukasz Kowalski

_____
A Scanner Darkly (Przez ciemne zwierciadło), reż. Richard Linklater, 2006

_____
Tekst jest wzbogaconą wersją artykułu, który ukazał się wcześniej w piśmie „Laissez Faire” (nr 7, marzec 2007) oraz jako wpis na blogu Luke7777777.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz