Świętej Elżbiety, Królowej i Wdowy, A.D. 2015
Are
you listening to me...
...or
are you looking at the woman with the red hair?
(Fot.
MDK)
Najbardziej bolesne doświadczenie płynące z
rozmów z wieloma zwolennikami istnienia państwa dotyczy tego, że właściwie
zgadzają się oni z tym, że politycy to bandziorzy, urzędnicy takoż, podatki są
złodziejskie, policji nie lubimy, w instytucjach państwowych afera goni aferę, a
uprawiane tam malwersacje i marnotrawstwo wołają o pomstę do Nieba – a
jednocześnie na postulat rozwiązań, które w sposób radykalny zrywają z naszą wirtualną
poniekąd rzeczywistością, reagują oburzeniem lub niedowierzaniem.
Widzą, że system nie działa, ale kurczowy opór
budzi w nich propozycja likwidacji systemu i zastąpienia go budowaniem w
oparciu o dobrowolne relacje społeczeństwa ludzi wolnych i odpowiedzialnych
(niedoskonałych, to prawda, ale świadomych potrzeby dążenia do doskonałości).
Jak liczni ludzie skażeni zostali mentalnością
niewolniczą!
Poświęcą energię, wysiłek umysłowy i własny
czas, aby dołożyć swoją cegiełkę do systemu, który próbuje zniszczyć i okraść
ich samych. W mowie będą bronić etatyzmu jak niepodległości.
Spróbują dokonać umysłowej ekwilibrystyki, aby
uzasadnić na poziomie moralnym i praktycznym, że „państwo jest dobre i
potrzebne”. Co konsekwentniejsi stwierdzą (przynajmniej uczciwie), że wszystkie
ich postulaty sprowadzają się w istocie do jednego: ich niepodległego wobec
przepisów państwowych rozmówcę-anarchistę funkcjonariusze systemu mają prawo
zabić – bo jest nieposłuszny (a przecież „Ordnung muss sein”).
Propozycje wolnościowe uznają za tak
niedorzeczne, iż odmówią poświęcenia im uwagi. Zamiast skupić się na
zastanowieniu, jak mogłoby funkcjonować społeczeństwo w dużo większym
niż dziś stopniu anarchistyczne (ono w pewnej mierze już istnieje – świadczą o
tym wszystkie nasze – to znaczy Twoje, Drogi Czytelniku, i moje – dobrowolne
działania), podejmą śmiałą a nieudaną próbę wypunktowania jego potencjalnych słabości. Siłą
rzeczy zaangażują się tym samym w obronę status quo, podążając ramię w
ramię ku słońcu świata nowego z dumnie wywieszonym na sztandarach hasłem
„ETATYZM – TAK, WYPACZENIA – NIE”.
Charakterystyczna w tym względzie jest scena,
której doświadczyłem uczestnicząc w zajęciach na uniwersytecie. Otóż jeden ze
studentów przedstawił publicznie pracę zawierającą pewne idee libertariańskie.
Prowadzący ćwiczenia, pochwaliwszy warsztatową stronę pracy, odniósł się do
zawartych w niej koncepcji wolnościowych, orzekając: „przecież nie można tak
myśleć”.
Innymi słowy: wykładowca już postawił w swoim
mózgu barierę, która uniemożliwia mu nawet wyobrażenie sobie, że człowiek jest
w stanie dojść do pewnego rodzaju wniosków.
Sługom systemu udało się na przykład rozpowszechnić bujdę
o tym, że posiadanie konta bankowego jest potrzebne do życia jak woda. Nacisk i
bodźce ze strony funkcjonariuszy państwowych oraz ich korporacyjno-bankowych
koleżków powodują, że wielu pracodawców skwapliwie przyjmuje rolę kapo –
grożą zatrudnionym, że nie wypłacą im wynagrodzenia, jeśli ci konta nie założą.
Osoby nie posiadające rachunku narażają się na wyśmianie za „nienowoczesność”.
Nawet jednak ze strony ideologicznych (choć nie zawsze praktycznych) wolnościowców
można spotkać się z argumentem: konto jakie jest, każdy widzi, ale to „wygodny
instrument”. Fakt, że obecnie to wygodny instrument niewoli, zdaje się
przejmować nas mniej. Czy – wbrew niemyślnemu postulatowi prowadzącego zajęcia
opisanego dwa akapity wyżej – potrafimy pomyśleć o tym, co zrobilibyśmy, gdyby
bank odmówił wypłacenia nam zgromadzonych na rachunku środków? Takie sytuacje
zdarzały się w historii nie raz; czy jesteśmy na taką ewentualność
przygotowani? Czy w ogóle przychodzi nam do głowy, że to możliwe?
Tkwienie w okowach bez-myślenia przejawia się
również w stwierdzeniu: „rząd źle działa, ale przecież ktoś musi rządzić”. Czyni
się z góry pewne fałszywe założenie i według niego ocenia otaczający nas świat.
Przestajemy dostrzegać, ile sami osiągamy, działając bez udziału rządu, nie
tłumacząc się rządowi, wbrew rządowi.
Jesteśmy wolnościowcami w codziennej praktyce
– ale okrutnymi etatystami w sferze mentalnej. Jak temu zaradzić? Uwolnić z
matrixa swoje ciało i umysł? Z pewnością może to skutkować pewnymi niewygodami – ale
poznanie i uznanie prawdy też miewa swoje zalety.
Zdrowy
Wariat
Przetłumaczyłam ostatnio z francuskiego na polski taką oto książkę: https://anarchiaichrzescijanstwo.wordpress.com/ Ciekawy chrześcijański głos w tym właśnie temacie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękujemy za wskazanie źródła (jesteśmy już po lekturze wstępu) i pozdrawiamy. W imieniu Redakcji Paweł Antoniewicz
Usuń