W poszukiwaniu normalności...


...trzeba wyjeżdżać za granicę?

Albo inaczej:
Co się stało z naszą klasą?

W czasach dawniejszych to do nas ściągali cudzoziemcy, chcieli uczyć się naszej kultury, języka; tutaj działali na licznych polach, tu mieszkały ich rodziny. I polonizowały się.

Na kim ciąży odpowiedzialność za obecny stan rzeczy? Taki, w którym Polak wyjeżdża za granicę za chlebem (albo za większym bochnem chleba)? Rzeczywistość, w której wmawia się ludziom, że - "ponieważ ich praca jest powołaniem" (i tu uwaga: w istocie KAŻDA PRACA JEST POWOŁANIEM) - chodzi nam w szczególności o lekarzy i nauczycieli - mają się pracą zarzynać (jeśli chcą uczciwie wykonać to, do czego się zobowiązali i nie przymierać głodem).

Kogoś chyba w sposób szczególny obciąża odpowiedzialność za systemowe i systematyczne marnowanie naszych rodzimych talentów: ludzi, którzy nie pracują w dziedzinie, która jest ich powołaniem, bo nie gwarantuje im to godnego życia (i mówimy tu o "godnym życiu" w rozumieniu normalnym, nie zaś o jakichś kokosach); tych, którzy wyjechali; tych, którzy wyjadą.

Ktoś kiedyś będzie musiał za to odpowiedzieć.



A można spytać jeszcze inaczej:
Co się stało z naszą kasą?
Dlaczego nie dysponujemy takimi środkami, które stanowiłyby dla specjalistów w danych dziedzinach bodziec do pozostania w ojczyźnie?

Myśl na dziś:
Oczywiście, nie każdego skuszą atrakcyjniejsze warunki naukowe i finansowe oferowane na razie za granicą. Może za wartość wyższą uznamy to, że my sami i nasze dzieci będą mieszkać tu, gdzie ich ojcowie, słuchać polskiej mowy na co dzień - i nie ustając w usiłowaniu zaprowadzenia większej normalności (doprowadzenia do takiego stanu rzeczy, w którym Polak wyjeżdżający za granicę nigdy nie będzie czynił tego wyłącznie lub głównie z pobudek finansowych), pocieszymy się tym, że mamy nad tzw. Zachodem pewne przewagi: nie ma u nas podnoszącego głowę tak hardo pedalstwa, przynajmniej wizualnie wciąż jesteśmy przedstawicielami cywilizacji białego człowieka (tzn. nie ma u nas jeszcze tylu murzynów, Arabów itp.) i wygląda na to, że do naszego nawrócenia potrzeba będzie cudu nieco mniejszego niż przydałby się Zachodowi, który Wiarę praktycznie już stracił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz