Dwór polski vs. blok (nawet ten nowy)

Rowery aż rwą się do rajdu...

...świadcząc jednocześnie o dziejowej prawdzie, która głosi, że w czasach, gdy Polska była oficjalnie socjalistyczna (czyli za PRLu), funkcjonowało takie coś, co nazywało się "ściskarką do mieszkań". Żeby czasem nikomu nie przewróciło się w głowie i nie myślał, że w swoim lokum zmieści wszystko, czego potrzeba - jak we dworze polskim - ściskało toto czyjeś M, i tak na przykład z pięćdziesięciu metrów robiły się trzydzieści dwa.

Dziś mamy do czynienia z inną ciekawą tendencją, która zdaje się wynikać z (uprawnionej i całkiem normalnej) tęsknoty właśnie za życiem we dworze. Otóż nowobudowane mieszkania o dużej powierzchni często usiłują przybrać postać quasi-dworu. Przyjrzyjmy się stumetrowemu lokum w bloku. Ogromny hol, salono-kuchnia (tzw. aneks), ogromna łazienka z WC, jeszcze jedna toaleta, jeden pokój, drugi pokój i... nic więcej. Mieszkania o takim jak wspomniany metrażu rozplanowane bywają w taki sposób, że wizytujący gospodarzy gość nie ma gdzie wygodnie się przespać (choć na stu metrach mieszkają np. trzy osoby - rodzice z dzieckiem). Mieszkanie zostało pomyślane z pewnym rozmachem, ale zabrakło w nim miejsca do życia - bo na duże, mądrze pomyślane i LICZNE pomieszczenia przestrzeni starczy we dworze na wsi - a nie w miejskim bloku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz