Kult przegięcia, czyli: co za dużo, to niezdrowo

"Albowiem nigdy żaden ciała swego
nie miał w nienawiści;
ale je wychowa i ogrzewa,
jako i Chrystus kościół."
~ Ef 5, 29

No ale bez przesady! Jeśli ktoś w upalne lato wdzieje na siebie gruby płaszcz, słusznie chyba uznamy go za co najmniej osobliwca.

W opracowanym przez x. Jana Wierusza-Kowalskiego mszaliku z roku 1954 w części poświęconej rachunkowi sumienia zaglądamy do działu Grzechy główne i czytamy:

U w a g a :  Wyliczone tu wady główne powstają przez nadmierny wpływ na postępowanie siedmiu zasadniczych namiętności. <<Nadmierny wpływ>>, bo jeśli wpływają na postępowanie ludzkie zgodnie z rozumem, kierowanym zasadami nauki Chrystusowej, są naturalnymi motorami działania i bez nich nie mogą powstać cnoty moralne.

A zatem - mówiąc językiem współczesnym/modernistycznym: nie przeginajmy! Jedzmy dobrze i ze smakiem, ale nie róbmy z jedzenia religii.

Do powstania tego wpisu przyczyniła się obserwacja rozbudowy działów poświęconych żywności na półkach księgarskich. Pozycji jest multum, niektóre ładnie wydane; ich liczebność sprawia wrażenie nieco porażające i przerażające.

Ksiądz Józef Scott, bohater powieści Bruce'a Marshalla pt. Chwała córki królewskiej, kazał tak:

[...] prawdziwy postęp dotyczy raczej moralności niż mechaniki: jeśli ma istnieć więcej przełączników, więcej przycisków, więcej baterii, musi być też więcej umiarkowania, więcej umartwień, więcej bezinteresowności, więcej pokory, więcej modlitw, więcej zastanowienia nad prawdziwym celem człowieka.

Problem zatem nie w tym, że dziś tak liczni ludzie chcą na rozmaite sposoby przedstawiać odbiorcom dar Boży jakim jest chleb nasz powszedni (jeśli, oczywiście, przyświeca im taka intencja) - ale w tym, czy tego typu rozmaitości i postępowi towarzyszy prawdziwy postęp - rozumiany tak, jak rozumiał go ksiądz Scott.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz