Podróże z kaczką: Paweł Schulta NA GORĄCO z Francji

III Niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego, A.D. 2015



Przepraszam wszystkich Czytelników WiWo i bywalców tego podróżnego wątku za milczenie. Miast obiecanej, acz obwarowanej pewnym zastrzeżeniem relacji na żywo, jest milczenie, i jedyna to dla mnie pociecha, że ten element mojego wysiłku również jest na żywo.
Kontynuuję jazdę, na każdym kroku doświadczając opieki Opatrzności. Zdarzeniom, w których uczestniczę, każdy zapewne nadałby swoją interpretację. Ja jednak mam swój własny sposób czytania drogi i klucz, według którego rozumiem to, co mnie na niej spotyka.

Wracając do obietnicy relacji on-line: jej porzucenie wynika nie ze złej woli, ale głównie ze zmęczenia, które po dotarciu do obozowiska każe skupić się na zupełnie innych kwestiach niż redakcja tekstu czy wybór choćby jednego z całej tony zdjęć. Do tego dochodzi również fakt, że (sic!) nie każdym postoju mam wolny dostęp do sieci. Nie każdy bowiem mój postój to camping, a również nie każdy camping ma wifi).

Nie chcę, by Wasz kontakt z moją trasą był chaotyczny, okazjonalny, miał zakłóconą chronologię (po powrocie zachodziłaby konieczność łatania „dziur” w narracji). Stąd też obiecuję tuż po powrocie pochylić się nad każdym etapem jazdy i opisać go w oparciu o notatki poczynione w czasie wyprawy.

Znajduję się w tej chwili w umownej połowie całej trasy. Jest to (kto już odgadł bez zaglądania dalej, ma bonus) Mont St-Michel. Skała, na której z niemałym trudem wzniesiono opactwo i kościół pod wezwaniem św. Michała Archanioła i na której wierzchołek dochodzi się, nawet krokiem niespiesznym, również z niemałym trudem.

Po (popołudniowej) burzy i całonocnym deszczu (mój namiot był dobrze „przycumowany", więc obudziłem się rano cały i na suchym lądzie) wyruszam w kierunku Laval i Angers, nie wiedząc, czy wszystko odbędzie się zgodnie z planem i w kształcie ustalonym w domu.

Wiem to jednak, że każdy włos na naszych głowach jest policzony.
I ta myśl bardzo mnie raduje i nią się z Wami rozstaję.
Pozdrawiam wszystkich Czytelników towarzyszących mi mimo wszystko...

Tekst i zdjęcia:
Paweł Schulta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz