ROZWAŻALNIK NIECODZIENNY: Poza systemem

Św. Paulina, Biskupa i Wyznawcy, A.D. 2015

System jest dziurawy (oprac. Sztukmistrz)

W nawiązaniu do Rubryki kontrrewolucyjnej

W niektórych kręgach karierę robi obecnie słowo „antysystemowy”. „Antysystemowość” „antysystemowców” nie polega jednak, niestety, na wrogości wobec systemu jako takiego; oni chcieliby zniszczyć system obecny i na jego miejscu wznieść własny.

Dlatego lepiej mówić o potrzebie działania POZA SYSTEMEM. Pozasystemowość.
Aby uniknąć tworzenia własnego systemu, w którego szufladki chciałbym upchnąć poszczególnych ludzi, powinienem skupić się na przekształcaniu rzeczywistości wokół siebie, na odpowiednią skalę. Jak pokazuje nam przykład sławetnego studenta z Rejsu, istnieje niebezpieczeństwo tworzenia sobie czegoś takiego jak własny intymny świat – ale w naszym przypadku nie musi się tym skończyć. Można zbudować coś sensownego i trwałego wśród najbliższych, przyjaciół, znajomych... i umieć się ograniczyć. Co to znaczy?

Aby nie tworzyć własnego systemu – ale własną niezależną działalność; aby realizując z powodzeniem zadanie budowania świata bardziej Bożego (i przez to bardziej ludzkiego) w takim zakresie, w jakim przewidział to Stwórca, potrafić się pohamować i powiedzieć: „Mój lokalny sklepik odnosi sukcesy; mam stałych klientów, znam ich, potrafię im podpowiedzieć,  co nabyć, dbam o jakość towarów – sklepik cieszy się popularnością. Nie, nie założę kolejnej filii; nie zdołałbym być w obu miejscach równocześnie, ucierpiałyby na tym relacje z klientami, zacząłbym się koncentrować wyłącznie na maksymalizacji sprzedaży zamiast pamiętać o jakości produktów”. A więc skupiam się na solidnym wykonywaniu moich zadań w tym zakresie, w jakim otrzymałem je od Pana Boga, odkładając między bajki megalomańskie sny o potędze światowej i mając w pamięci, że było już Napoleonów wielu, ale zdrowy na umyśle chyba żaden.

W wyniku takiego samoograniczenia się” i wykwitnięcia tysięcy lokalnych inicjatyw, powstaje porządek oparty o liczne naczynia połączone cieszące się dużym stopniem niezależności.
W takich warunkach łatwiej o kolejne działania pozasystemowe.

Pewien polityk stwierdził niegdyś, odnosząc się do demonstracji niezadowolonych Amerykanów: „Niech sobie maszerują, ile chcą – dopóki płacą podatki”.
Trafił w sedno. Zwrócił naszą uwagę na to, co najsilniej uderza w system: nie – krzyczenie o jego niesprawiedliwości, nie – manifestacje, nie – setki najbardziej naukowych i przekonujących publikacji i wystąpień; ale odcięcie jego funkcjonariuszy od środków umożliwiających im działanie. Gdy uda się to osiągnąć, te dotychczasowe darmozjady będą zmuszone podjąć pracę ocenianą przez wolny rynek jako potrzebna (pomyłka: wcale nie „zmuszone”; zdrowy, zdolny do pracy człowiek może się wałkonić – ale w społeczeństwie wolnorynkowym poważnie grozi mu śmierć z głodu).

I tu pytanie: czy nie jest czasem tak, że półgębkiem krzyczę przeciw systemowi, ale pełną gębą korzystam z państwowych dotacji i nie widzę w tym sprzeczności, a nawet jest mi z tym dobrze? Że oddaję systemowi to, czego system niesprawiedliwie się domaga, a swoje prawdziwe pasje – prawdziwe powołanie – realizuję „po godzinach”?

Jak to zrobić, aby dało się żyć i zarabiać na tym, co jest moim powołaniem, a nie stawać się trybikiem w machinie systemu, rzeczy faktycznie wartościowe robiąc jakby pokątnie?

Przede wszystkim wierzyć i mieć szerokie horyzonty. Zamyślać przedsięwzięcia na 5, 10, 20, 50 lat – myśleć długowzrocznie. W niedawnej rozmowie wysunąłem tezę, że sposób na naprawę Polski polega na tym, że w setce, tysiącu, stu tysiącach miejsc naszej ojczyzny pojawiają się zdrowe, oddolne inicjatywy.


Zapał w dążeniu do normalności mógłby podpowiadać nam, że trzeba zdobyć władzę polityczną, a następnie odgórnie wprowadzić mądre rozwiązania. Nic z tego. Nie da się. Z natury rzeczy wynika, że proces przywracania normalności rozpoczyna się od poziomu każdego człowieka, rodziny, społeczności lokalnej – dopiero później mamy naród i społeczeństwo. A zatem: Nie próbujmy w sztuczny i niesprawiedliwy sposób przyspieszać owego procesu. Sancte Ioseph, speculum patientiae, ora pro nobis!

(Bolączką czasów dzisiejszych jest powszechne lekceważenie znaczenia czasu; krótkowzroczności myślenia sprzyja niestabilność prawa i państwowo-bankowy kartel fałszerzy pieniądza, w zasadniczy sposób zaburzający wolny rynek).

W odpowiedzi na tezę przedstawioną trzy akapity wyżej słyszałem niejednokrotnie:  „Bądź realistą”; „To się nie uda”; „Trzeba by na to tysiąca lat”. Tysiąca? Niekoniecznie. Modlitwa, trud i ofiarność przynoszą błogosławione owoce – nieraz o wiele szybciej niż byśmy się tego po ludzku spodziewali.

Wbrew temu, co twierdził Cyryl Parkinson, jest coś bardzo ważnego w stwierdzeniu: „Wszystko zależy od Ciebie”. Oczywiście, trzeba wziąć poprawkę na to, że nie należy rozumieć go na sposób pogański – tak jakbyśmy stanowili o sobie na zasadach wyłączności, z pominięciem Pana Boga i bliźnich – ale jako wezwanie do mądrego przekształcania rzeczywistości i pamiętania o tym, że NASZE CZYNY MAJĄ SWOJE ZNACZENIE I KONSEKWENCJE.

Niewiele jest rzeczy boleśniejszych niż usłyszeć od kogoś bliskiego: „nie uda ci się” – zamiast choćby słowa zachęty albo propozycji konkretnej pomocy.

Właśnie dlatego chwilowo zdajemy się przegrywać. Lekce sobie ważymy własny wpływ na rzeczywistość („Cóż ja na to poradzę?”; „Nic się nie zmieni”; „Dalej tak będzie” i podobne malkontenctwa).

Chciałoby się zakrzyknąć: ludzie, poznajcie siłę swojego działania! UŻYJCIE NARZĘDZI, KTÓRE MACIE DO DYSPOZYCJI! SAMI TWÓRZCIE ZDROWE ŚRODOWISKO WZROSTU DLA WASZYCH RODZIN! NIECH DZIECI UCZĄ SIĘ ŻYCIA, A W STOSOWNYM CZASIE WYFRUWANIA Z DOMU, OD BLISKICH – NIE ODDAWAJCIE ICH DO ŻŁOBKA ANI DO PRZEDSZKOLA! W ODPOWIEDNIEJ CHWILI SAMI ZNAJDUJCIE DLA NICH SENSOWNYCH NAUCZYCIELI! GDY TYLKO SIĘ DA, UNIKAJCIE KORZYSTANIA Z PAŃSTWOWEGO „PIENIĄDZA” (kiedy na targu warzywnym po raz pierwszy usłyszę w odpowiedzi na pytanie o cenę pyrów: „pół grama złota” – będzie to widomy znak, że zaszły realne zmiany)! WOBEC WROGICH WAM PRZEDSIĘWZIĘĆ ZASTOSUJCIE PIĘKNE I SKUTECZNE NARZĘDZIE W POSTACI BOJKOTU! ZAŁÓŻCIE WŁASNY WARSZTAT PRACY!
Takim mniej więcej trybem (rozkazującym) krzyczą do nas barwne reklamy – których styl niekoniecznie chcemy naśladować; nie o reklamę tu jednak idzie, ale o życie.
Pamiętamy równocześnie, że nie same hasła zmienią człowieka – do zmian każdy potrzebuje dojrzeć we własnym wnętrzu.

Jak zatem walczyć z systemem? Każda zdrowa oddolna inicjatywa, nawet niedoskonała, jest krokiem w dobrym kierunku.
Kiedy znajomy mówił o tym, jak organizuje niezależny od władz państwowych egzamin maturalny, zwracano się do niego z pytaniem: „A kiedy zorganizuje Pan taki egzamin u nas?”. Otóż dowcip polega na tym, że TO WY SAMI POWINNIŚCIE TAKI EGZAMIN U SIEBIE ZORGANIZOWAĆ! Nie oglądając się na „centralę” (typowy, a jakże niszczący dla zdrowo rozumianej niezależności odruch), zastosować w praktyce metodę „oporu bez przywódcy”. Samemu. Na własną rękę. Oddolnie.

A system? Systemowi należy oddać to, co należy do systemu – podobnie jak cezarowi to, co należy do cezara. A co do nich należy? Nic.

Miron Ściegienny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz