„Wieża Babel”

Świętego Jakuba Strzemię, Biskupa i Wyznawcy, A.D. 2015


Śladem naszych publikacji: w nawiązaniu do wpisu z wierszem Ewy Lipskiej Egzamin

Towarzysząca utworowi Ewy Lipskiej ilustracja autorstwa Pietera Bruegela to fragment dużej i powszechnie znanej kompozycji tego autora – Wieży Babel. A zatem dzieło renesansowego artysty niderlandzkiego, który pojmował ową renesansowość w charakterystyczny dla tego regionu Europy sposób. Temat biblijny, osadzony w zamierzchłych czasach, chciał przedstawić jako wydarzenie swoim współczesnym – pokazując ogromną liczbę szczegółów otaczającego ich świata. Jeśli więc fascynowała go architektura starożytnego Rzymu, będąca spuścizną ówczesnej Europy, to jej elementy umieścił na obrazie. Widać bowiem pewne podobieństwa Breugelowej wieży Babel do Koloseum rzymskiego. Ponadto poszczególne jej kondygnacje piętrzą się w górę na kształt wielkiej, nierzeczywistej budowli renesansowej, wznoszonej z zastosowaniem jasnych zasad, opartych na matematycznych wyliczeniach.
A co dzieje się wokół pomnika-gigantu, pomnika pychy ludzkiej? Rozpościera się szeroko ujęty krajobraz nadmorski, taki, jaki niderlandzki malarz znał na co dzień. Wokół liczne, choć nie przykuwające uwagi budowle, które zdają się podkreślać ogrom wieży poprzez porównanie. Nawet zabudowania zamkowe ukazane w prawej części obrazu uzmysławiają wielkość przedsięwzięcia. I chociaż dzieło ukazuje liczne postacie ludzkie, próżno byłoby szukać tutaj jakiekolwiek przedstawienia portretowego. Twarze osób albo są niewidoczne, albo podobne do siebie. Wszyscy pochłonięci są wytężoną pracą wokół wieży i chociaż tyle wysiłków skierowanych jest na ten cel, nie zostaje on osiągnięty. Wieża, owszem, jest ogromna, ale tu i tam zdradza ślady rozpadu; poddana jest erozji jak skała. Dość starannie i konsekwentnie zbudowana lewa strona konstrukcji nie odpowiada prawej, bo tam zastosowano już inne prawidła. W efekcie sam ogrom i komplikacja struktury nie wydają się przyjazne ludziom, którzy ją wznieśli.

A ziemia była jednego języka i téjże mowy.
I gdy szli od wschodu słońca, naleźli pole na ziemi Sennaar, i mieszkali na niem.
I rzekli, jeden do bliskiego swego: Pójdźcie, naczyńmy cegieł i wypalmy ją ogniem. I mieli cegłę miasto kamienia, a ił kliowaty miasto wapna.
I rzekli: Pójdźcie, zbudujmy sobie miasto i wieżę, któréjby wierzch dosięgał do nieba: a uczyńmy sławne imię nasze, pierwéj niźli się rozproszymy po wszystkich ziemiach.
I zstąpił Pan, aby oglądał miasto i wieżę, którą budowali synowie Adamowi:
I rzekł: Oto jeden jest lud, i jeden język wszystkim: a poczęli to czynić, i nie przestaną od myśli swych, aż je skutkiem wypełnią.
Przeto pójdźcie, zstąpmy, a pomięszajmy tam język ich, aby nie słyszał żaden głosu bliźniego swego.
I tak rozproszył je Pan z onego miejsca po wszystkich ziemiach, i przestali budować miasta.
I przetóż nazwano imię jego Babel, iż tam pomieszany jest język wszystkiéj ziemie: i z onąd rozproszył je Pan po wszystkich krainach.
Rdz 11, 1–9

Tak brzmi starotestamentowa opowieść o tym, jak transcendentny Bóg-Jahwe zaradził tej niebezpiecznej dla ludzi sytuacji. Dlaczego niebezpiecznej? Ponieważ człowiek, wypędzony z Raju, dotknięty i zraniony grzechem pierworodnym, dysponując różnorodnym światem natury stworzonej stworzonym przez Boga ex nihilo, mógł z powodu pychy zniszczyć samego siebie i uczynić swoje życie piekłem nieustannej, morderczej pracy budowania pomnika swojej pychy. Bóg w tym opisie jest nazwany Panem, a więc królem całego świata, który może niweczyć zamiary ludzi. W lewym dolny rogu obrazu Bruegela widzimy scenę dziwacznego pokłonu przed postacią, którą można odczytać jako króla, ale króla pozbawionego majestatu prawdziwej królewskości. Cóż to za płaszcz spowija jego postać? To nie karmazyn królewskich szat. Korona wieńcząca głowę nie jest ani bogatą koroną królewską, ani koroną cierniową, która pozwalałaby nam powiedzieć: to Chrystus prowadzony na Drogę Krzyżową. Zresztą taki wątek nie pasowałby do całości tematu. Ta scena przywodzi na myśl tylko atmosferę naigrawania.
Zbroja i miecz u boku monarchy sugerować mogą, że wywalczył sobie tę godność orężem.
Myślę, że Bruegel, malując taką postać – niezgodną z typami ikonograficznymi postaci królewskiej – chciał ukazać karykaturę króla. Króla samozwańczego, który sięgnął po władzę z powodu własnej pychy, takiej pychy, która stanowiła siłę napędową dla budowniczych wielkiej wieży Babel. Sięgnął po władzę, niczym opisywany w Księdze Rodzaju Pan, który dozwala lub zabrania, skupia lub rozprasza.
Wokół groteskowego króla tłoczy się również groteskowy orszak. Kim są ci ludzie? Czy to uzbrojeni strażnicy wiodący zniewolonych? Stojąca po lewej stronie króla postać w żółtej szacie z pomocą włóczni (chyba) odgradza monarchę od znajdującego się za nim mężczyzny. Z prawej strony człowiek odziany na czerwono (i również uzbrojony) ogranicza ruch pochodu. Po doliczeniu ariergardy okazuje się, że więcej jest tu ludzi strzegących niż strzeżonych. A dokąd oni idą?! W kierunku bloków skalnych, a dalej ku morzu! Nieważny jest tu sens zdarzeń, tu chodzi jedynie o zadośćuczynienie ludzkiej pysze. Zwykli robotnicy zajęci wzmożoną pracą nawet nie zauważają idących. Nie rozpoznają rzekomej godności; ich zachowanie stanowi pewną przeciwwagę dla napuszonej i groteskowej pseudo-wzniosłości.
Można z kolei przypuszczać, że ci, którzy znaleźli się na drodze orszaku, zostali zmuszeni (jeśli nie siłą, to sytuacją) do oddawania czci dziwacznemu królowi. Ta cześć wygląda jak latreia, a zatem cześć należna tylko Bogu. Stojąca obok króla postać w czerni gestem i mimiką sugeruje śmieszność zaistniałej sytuacji: człowiek sięgający po władzę Boską może co najwyżej zmusić otoczenie do okazywania czci, ale tak naprawdę okrywa się śmiesznością. Bruegel, malując ten obraz w roku 1563, z całą pewnością nie miał na celu wyśmiania władzy monarszej jako takiej. Żył w Europie, gdzie władza królewska była jedyną, oczywistą formą władzy – władzy, która pochodziła od Boga. A zatem władza owa była legitymizowana przez Boga. Zarówno Bosch i Bruegel to malarze ukazujący przeciwieństwa cnót – przywary, które czynią ludzi istotami podobnymi do siebie nawzajem i nieustannie zabieganymi. A zatem uważam, że jest to przedstawienie oparte na biblijnym tekście, a jego tematem głównym jest superbia – pycha. Wyśmiana zostaje nie prawdziwa, godna powagi i majestatu królewskość, ale fałszywa, oparta na pysze groteskowa władza prowadząca do zniewolenia i śmieszności. Obraz Bruegela należał do kolekcji króla Czech i Węgier, a następnie cesarza Rzymskiego Narodu Niemieckiego Rudolfa II Habsburga. Być może Rudolf II – król, a po śmierci swojego ojca Maksymiliana II – cesarz, sącząc z  wolna wino i patrząc na imponujące dzieło, mówił: „Uchroń mnie, Panie, przed pychą, która czyni człowieka i króla śmiesznym w oczach Boga i ludzi”.

Monika Jabłońska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz