Ceną wolności jest wieczna czujność*

Św. Wawrzyńca Justiniani, Biskupa i Wyznawcy, A.D. 2015

Fot. Paweł Schulta

Twierdzą niektórzy, że w gospodarce od czasu do czasu muszą się zdarzyć „tąpnięcia” na dużą skalę. Jakby działało tu fatum. Cykle gospodarcze. Sinusoida. Od euforii do kryzysu.

Nie da się ukryć, że w systemie etatystycznym (to znaczy takim, w którym istnieje coś takiego jak, tfu!, państwo) do załamań gospodarczych dochodzi. Nie dzieje się to jednak wskutek zrządzenia Opatrzności (np. w formie suszy, która niszczy plony), ani wolnych decyzji wolnych ludzi (nieskrępowany rynek), ale w wyniku manipulacji funkcjonariuszy państwowych, sprzymierzonych z nimi gangsterów, banksterów i pomniejszych płotek.

Na wolnym rynku do kryzysów mogłoby dochodzić, ale nie musiałoby. Gdyby ludzie powszechnie i szczerze troszczyli się o poszanowanie aksjomatu nieagresji we wzajemnych relacjach, gdyby zachowali tytułową „wieczną czujność”, mogłoby się zdarzyć, że przez setki lat o żadnym „kryzysie” ani by słyszano.
Wolny rynek bowiem nie zbawia, ale sprzyja temu, by świat stał się bardziej Boży, a przez to bardziej ludzki.

Maciej Kurkowski

___
* Tytułowe słowa przypisuje się Tomaszowi Jeffersonowi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz