SS, czyli myśli filmowych na temat Bonda ciąg dalszy

Czwartek po XVII Niedzieli po Zesłaniu Ducha Świętego, A.D. 2015

Zimny drań
– portret pamięciowy
płatnego mordercy
wykonał Sztukmistrz

Imię?
James.
Nazwisko?
Bond.
Zawód?
Płatny morderca.

...bo kimże innym jest James Bond, jeśli nie płatnym mordercą?

To, że wkłada elegancko skrojone garnitury i legitymuje się glejtem, na którym jakaś kobieta (zwąca się „królową”) napisała, że jej zdaniem wolno mu łamać piąte przykazanie, niczego nie zmienia.

Nie zmienia też niczego tłumaczenie, że „to co prawda bandzior, ale nasz bandzior”. Jeżeli do natury działalności służb specjalnych należy łamanie przykazań – ich działanie pozostaje niemoralne w każdych okolicznościach. Powiecie: ale jak uczciwi ludzie mają się bronić, jeśli ktoś działa na ich szkodę, mordując, kłamiąc i pozostałe przykazania łamiąc? Organizując się dobrowolnie, nabywając środki przymusu bezpośredniego, szkoląc się – przede wszystkim zaś budując zdrowe relacje sąsiedzkie. Żaden agent służb specjalnych nie zdoła zinfiltrować i doprowadzić do zniszczenia środowiska połączonego autentycznymi i silnymi więzami. Amerykańskiemu szpiegowi nie udało się oszukać Rosjan na Syberii, mimo że mówił jak oni i pił jak oni. Coś go jednak zdradziło: „U nas nie ma murzynów!”.

Dlaczego w kulturze popularnej tak rzadko wychodzimy poza nieprawdziwy schemat „dobry policjant – zły policjant”? Czemu tak rzadko pokazuje się choć fragment rzeczywistości? System jest skonstruowany w ten sposób, że wszyscy mają być podejrzani, i zakłada, że każdego można niszczyć – tylko każdy liczy na to, że akurat na niego nie trafi.
Mechanizm ten pokazują choć w części filmy takie jak V jak vendetta, Wróg publiczny czy Matrix. Czy możemy liczyć na więcej produkcji tego typu?

Zdrowy Wariat
(przy współpracy DeTe)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz