Ryc. Sztukmistrz
Gościnny wpis Łukasza Kowalskiego
Większość komiksów to badziewie. Znajdują się
jednak perełki.
W serii o Kaczorze Donaldzie, w której mamy wielekroć
do czynienia z tanią propagandą pseudoekologiczną w wykonaniu siostrzeńców, perełki
też się zdarzają.
Historyjka pt. Stare złoto nie rdzewieje
(„Donald i Spółka”, nr 36/1994) opowiada
o tym, jak biznesowy przeciwnik Sknerusa, Kwakerfeller, ogłasza w mediach (w
przebraniu, podając się za profesora Drewniaka), że złoto jest nic niewarte – a
jego miejsce zajmuje drewno. Ludzie dają się nabrać i wyrzucają kruszec na
śmietnik; w cenę zaczynają iść wyroby drewniane, a trudniący się złodziejstwem
Bracia Be kradną papierowe ręczniki i papier xero. Kwakerfeller, wyprzedziwszy
(chyba po raz pierwszy w historii) w rankingu najbogatszych Sknerusa i
ogłoszony najzamożniejszą kaczką na świecie, odgrywa teraz współczującego: proponuje
Sknerusowi, że sprzeda mu wiele 10% swoich lasów w zamian za jego złoto i „bezwartościowe”
kopalnie kruszcu. Sknerus, powodowany miłością do złota („kocham [je], i to z
wzajemnością”), daje odpór. Jeszcze wcześniej jeździł po mieście specjalną
machiną zasysającą ze śmietników wyrzucone tam złoto i znalazł się na pierwszej
stronie gazety jako bohater artykułu pt. Zdetronizowany miliarder zwariował.
Dziennikarze, współpracujący do pewnego
momentu z Kwakerfellerem w jego mistyfikacji, wydają go jednak; informują
publicznie, że to wszystko humbug – złoto wraca do łask. Kwakerfeller jest
wściekły, a dziennikarze, którzy szantażowali go, domagając się pieniędzy za
podtrzymywanie kłamstwa, tłumaczą mu, że to nie był najlepszy pomysł, aby dać
im żądane 14 fantastylionów w akcjach jego „drewnianego” holdingu. Kwakerfeller
był, zdawało się, bezsprzecznie bystry: dał dziennikarzom żądaną kwotę w formie
swoich akcji; wciąż zdawał się trzymać w ręku wszystkie karty – jeśli (po
przejęciu złota Sknerusa) sam zdecyduje się ogłosić, że prof. Drewniak to fikcja,
akcje redaktorów również okażą się niewiele warte – i to nie on straci.
Przeliczył się jednak, chytrus jeden. Może dziennikarze (swoją drogą, banda
sprzedajnych świń) wcześniej zamienili „drewniane” akcje na żywą gotówkę – i dopiero
wtedy ogłosili prawdę. Tak czy inaczej, Sknerus, „zwany «Śmieciarzem», właśnie potroił
swoją fortunę!”. [W polskich wydaniach komiksów o Donaldzie wśród znaków
interpunkcyjnych praktycznie nie pojawiają się kropki. Niemal wszystkie wypowiedzi
w trybie oznajmującym kończą się wykrzyknikami, więc odnosimy wrażenie, jakby
bohaterowie bez wyjątku nieustannie na siebie wrzeszczeli].
Historyjkę można potraktować jako opis historii
złota w czasach najnowszych; świetnie koresponduje ona z pisarstwem Murraya
Rothbarda na ten temat. Próba zniszczenia standardu złota i zastąpienie go
walutami papierowymi, których „wartość” brana jest każdorazowo z sufitu – to są
te papierowe ręczniki i papier xero. I wreszcie: powrót złota, i to w wielkim
stylu. (Aby coś podobnego zdarzyło się w świecie realnym, potrzeba tylko i aż
otwartego umysłu i uznania niezbitych faktów).
Nie ma co w oparciu o ten jeden przykład kształcącego
ekonomicznie komiksu twierdzić, że gatunek ten pełen jest idei wolnościowych –
zazwyczaj wcale ich tam nie ma. W niniejszym wpisie nie chodzi nam jednak o bezmyślne
chwalenie komiksów en bloc – ale o historyjkę w zalewie śmiecia zupełnie
wyjątkową.
Łukasz
Kowalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz