To wojna z ludźmi,
którzy trzymają psy w blokach i wielorodzinnych domach w mieście.
To wojna z ludźmi,
którzy zakładają, że osoba odwiedzająca dom, w którym zaprowadzono zwierzę,
nie marzy o niczym innym, jak tylko o tym, by obwąchiwało ono gościa,
obdrapywało, ocierało się o niego - słowem "zaprzyjaźniało się" - bez pytania gościa o to, czy sobie tego życzy.
To wojna z ludźmi, którzy zapałali do zwierząt tak chorą i wypaczoną "miłością", że stali się chorobliwie samolubni - przestali zwracać uwagę na to, że ujadający pies przeszkadza staruszce, dziecku w mieszkaniu obok, nierzadko straszy ich; nie liczą się z tym, że ktoś inny niż oni sami może się ich zwierzęcia bać, nie ufać mu. Są niekiedy gotowi wybaczyć zwierzęciu więcej niż własnemu dziecku.
To wojna z hordami kretynów, którzy włóczą się po mieście wespół ze swymi czworonogami albo puszczają je samopas i narażają przechodniów na niechciany kontakt ze zwierzyną, której są posiadaczami.
Czujesz, że ten tekst uderza w Ciebie?
Uderz w stół...
Jeźlim źle rzekł, daj świadectwo o złem;
a jeźliż dobrze, czemu to, com napisał, krytykujesz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz