Zakaz ludzi - ideał, do którego dążą funkcjonariusze systemu
Skoro sklep osiedlowy i położony nieopodal korporacyjny supermarket mają w sprzedaży te same produkty, nie dziwota, że większość konsumentów wybierze ofertę tańszą - zazwyczaj supermarketową.
Gdyby postarać się o realizację idei niezależności (wyrażającej się oferowaniem w sprzedaży produktów własnych, lokalnych, innych od tych, które proponuje okoliczny market) - mogłoby okazać się, że nabywcy wolą towar sprawdzony, kupowany od zaufanego sprzedawcy, wytwarzany przez kogoś, kogo znają - słowem: lokalny - nawet jeśli w przeliczeniu na pieniądze okazałby się trochę "droższy". (Czy można powiedzieć, że towar A (kosztujący, załóżmy, 2 gramy złota), trzykrotnie lepszy od towaru B ((kosztującego, załóżmy, 1 gram złota), jest od towaru B "droższy"?).
Istnienie i rozwój małych fabryczek, warsztatów, działalność niezależnych producentów na skalę lokalną zdaje się istotnym czynnikiem zmiany rzeczywistości na bardziej Bożą, a tym samym bardziej ludzką.
Tyle, że sklep duży zawsze może kupić od małych dostawców wyroby i też je sprzedawać (z reguły taniej, bo koszty pracowników/najmu/mediów w stosunku do ilości sprzedawanych artykułów jest niższy). I tak się dzieje np. z piwem, mięsem, chlebem, sokami itd.
OdpowiedzUsuńObecnie dzieje się to zazwyczaj z powodu, który staraliśmy się opisać w tekście o drogach:
Usuńhttp://wirtualnewydawnictwowiwo.blogspot.com/2016/08/drogie-drogi.html
Rzecz jasna, na wolnym rynku duży sklep też mógłby działać w ten sposób - skupując od innych towary i występując w roli pośrednika.