Ty kapuściana głowo!
Wśród części tzw. inteligencji panuje swoista moda na przekleństwa. Dla podkreślenia swojej "ludzkości" - my też jesteśmy ludźmi, my też używamy dosadnych określeń.
Mniej więcej do końca pierwszej połowy XX wieku panowała w druku pewna cenzura: na przykład w angielskich powieściach wulgarne określenia wykreskowywano, o tak:
— — — —
Domyślny czytelnik wiedział, o co chodzi - ale nie przedstawiano mu
całości z dosadnością i bez znieczulenia.
Dziś "wyższe sfery" przeklinają,
opowiadają niestosowne dowcipy i robią grube aluzje – bo to „rozmawianie po męsku”. Przyczynia się to również do wulgaryzacji płci
pięknej.
Z jaką łatwością
przychodzi nam wysłuchiwanie przekleństw: w filmie i w życiu; czasem z
uśmieszkiem, ale tolerancyjnym.
Czy - choć znany mi już dosadny żart
jest może i śmieszny, potrafię zatrzymać go dla siebie i nie popularyzować wulgarności?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz