M czy Ń?

Małe przesunięcie akcentów

Na fali rewolucyjnych w swoim charakterze zmian, jakie niektórzy usilnie zaprowadzali w Kościele w XX wieku, ciekawie zaznacza się reforma hierarchii celów małżeństwa.

Otóż tradycyjne nauczanie katolickie stawiało jako cel najwyższy wspomnianego sakramentu zrodzenie i wychowanie potomstwa. W nowomodnej interpretacji zrównano go z innymi - podrzędnymi - celami.

Czyż taka "drobna zmiana" nie przyczyniła się w znaczący sposób do rozwinięcia teorii, które przyniosły zatrute owoce w postaci "planowania dzieci", "naturalnej antykoncepcji" i traktowania płodności jako niemal przekleństwa?


Czy w tej sytuacji moglibyśmy uznać za uśmiech Pana Boga (a może jednak to chichot Szatana?), że napis na załączonej fotografii mówi o służbie małżeństwu z kreseczką nad "Ń" przestawioną do góry nogami?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz