Znane, choć z gruntu fałszywe i manipulatorskie powiedzenie głosi, że "na tym świecie pewne są tylko dwie rzeczy: śmierć i podatki".
Jeśli traktujemy ową maksymę z przymrużeniem oka - jako pewien opis naszej niedoskonałej kondycji - kondycji świata po grzechu pierworodnym - to możemy jej z uśmiechem używać.
Jeżeli jednak uznajemy wspomiane wyżej powiedzenie za pewną podstawę naszego programu działania - pewne motto, usiłujące w zasadniczy sposób wpływać na współkreowanie przez nas rzeczywistości - staje się ono wybitnie szkodliwe.
Używający tego utartego do niemożebności sloganu stosują go nierzadko na usprawiedliwienie zabijania marzeń o świecie lepszym, sprawiedliwszym, bardziej Bożym.
Czym innym jest bowiem postawa polegająca na uznaniu zranionej kondycji człowieka po grzechu pierwszych rodziców i świadomość (nawet nie-Bożych i nie-ludzkich) realiów; nie zakładająca jednak wyrzekania się starań o więcej doskonałości w świecie doczesnym - czym innym zaś mówienie o rzekomej nieuchronności śmierci i podatków stanowiące niejako wsparcie owych zjawisk.
"Podatki zawsze były, są i będą" - powie ktoś i doda: "Trzeba się skoncentrować na dobrym przeżyciu tego czasu, jaki Pan Bóg dał nam tu na ziemi, a nie walczyć z owym zjawiskiem". I będzie miał o tyle rację, że do obowiązków stanu ojca rodziny należy coś więcej niż tylko walka o zmianę rzeczywistości społecznej. Ale jeśli powyższe stwierdzenie ma stanowić wyraz umysłowej kapitulacji i równać się uznaniu, że "skoro podatki są nieuchronne, to są dobre, a przynajmniej neutralne (cokolwiek miałoby to znaczyć), więc przeciw nim nie protestujmy" - warto się takiemu zdaniu stanowczo sprzeciwić.
Czy człowiek nękany, gnębiony i okradany przez czyhających nań na każdym kroku funkcjonariuszy państwowych miałby odmawiać sobie samemu prawa do protestu choćby w sferze dyskusji o normach moralnych?
Stwierdzenie "Świat jest, jaki jest; funkcjonariusze państwowi PRAWDOPODOBNIE będą mnie jeszcze przez jakiś okradać - ale przynajmniej na poziomie <<deklaratywnym>> nie wyrzeknę się wyrażania własnego zdania na temat natury ich działalności" wydaje się wyrazem znacznie większego realizmu niż opinie o rzekomej nieuchronności śmierci i podatków.
Śmierci cielesnej, oczywista, nie unikniemy - ale w dalszej perspektywie każdego z nas czeka życie.
Podatków w świecie doczesnym może jakoś unikniemy, a działając pozasystemowo ograniczymy wpływ funkcjonariuszy państwowych na rzeczywistość.
Czy uda nam się - na początek choćby w sferze mentalnej - przestawić się z hasła "śmierć i podatki" i zacząć hołdować dewizie "Życie i wolność"?
(
Alternatywny tytuł niniejszego tekstu mógłby brzmieć:
Fantaści, fataliści i utopiści
)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz