Jest tak dobrze czyli tak źle, czyli piwo i kulinaria

Mamy obecnie w Polsce bogactwo browarów. W większości (?) są to browary "systemowe" – w tym sensie, że "oficjalne", formalnie zarejestrowane u funkcjonariuszy państwowych.

Uwaga! Gdy ktoś warzy piwo samemu, też zazwyczaj (?) kupuje potrzebne do tego procesu produkty – obłożone podatkiem.

A co powiedzielibyśmy na miliony niezależnych browarów, produkujących piwo z własnych produktów?


* W * W * W *

Wy widzicie doskonałe wino w butelce, a ja widzę na butelce znaczek akcyzy – i ograniczam picie "oficjalnych" alkoholi nie tylko ze względów zdrowotnych, ale także z ideowych (żeby nie nabijać kabzy funkcjonariuszom państwowym). Oczywiście, całkowicie pozapaństwowej, prywatnej, powstałej wskutek podjęcia dobrowolnej inicjatywy nalewki czy też bimbru napiję się z największą rozkoszą – dla podniebienia oraz (spokojnego już) umysłu...

* W * W * W *

– No bo ty wszędzie widzisz niewolę!

– No bo może ona wszędzie jest! Przynajmniej w wymiarze finansowym jest naprawdę powszechna.

* W * W * W *

Daniel Mitsui zwrócił uwagę na to, że jedyną właściwie dziedziną ludzkiej działalności, w której powszechnie przykłada się dziś wagę do tradycji jest gotowanie. Kulinaria! Mnóstwo programów, blogów i książek. Piękny jest taki szacunek dla tego, co nowe i stare. Niewiele jednak potrzeba, aby zrobić z jedzenia religię. Baczmy więc na to, byśmy się na bananie nie poślizgnęli i nie upadli... I nie skończyli jak na przykład Francuzi – w jedzeniu i jego jedzeniu niemal bez wyjątku zakochani. Cóż to, że ich kraj właściwie już upadł; oni wydają kolejne albumy o serach pleśniowych...

1 komentarz: