Przespecjalizowani

Kupię dziecku zabawkę! Ale zaraz... a może sam ją zrobię? W sumie mojej córce największą przyjemność sprawia prezent – choćby nieskomplikowanej budowy – który dostaje ode mnie, a nie ze sklepu...

Eee tam – kupię profesjonalnie wyprodukowaną zabawkę, jakiś wyrób ręczny, unikatowy! w sieci mamy tego pełno...


* W * W * W *

Jestem starszą panią, która nie robi już zapraw na zimę – bo "wszystko" można kupić w sklepie. Przestałam sama przygotowywać i gromadzić zapasy, bo zapomniałam, jak to się robi, bo stałam się wygodna, bo mi się nie chce? A może po prostu się zestarzałam i nie mam już siły? A gdzie są dzieci i wnuki, które mogłyby pomóc?

* W * W * W *

Ostatecznym wyrazem wiary w specjalizację jest dziś (ale – uwaga! – ta sama uwaga dotyczy społeczeństwa w stu procentach anarchicznego, którego członkowie dostali na punkcie specjalizacji bzika) powierzanie swoich dzieci na wychowanie obcym. Niezależnie od tego jak profesjonalna będzie pani żłobkowa czy przeszkolanka, nic dziecku nie zastąpi czasu z rodzicami, a rodzice po latach (gdy zrozumieją, na co się zgodzili) będą sobie pluli w siwe brody, że to nie oni, ale jakaś obca osoba widziała pierwsze kroki ich dziecka, słyszała pierwsze jego słowa, BYŁA, SPĘDZAŁA z powierzonym IM przez Pana Boga dzieckiem – jeśli nie gros – to doprawdy zbyt wielki kawał czasu...

* W * W * W *

I choć wydawać by się mogło, że "profesjonalizm", "doświadczenie" etc. zawodowych "opiekaczek do dzieci" stoi znacznie wyżej od możliwości statystycznego rodzica, to jednak właśnie matka i ojciec będą dla swojego potomstwa lepszymi opiekunami. Przede wszystkim dlatego, że im na dziecku zależy, bo nie są najemnikiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz