Dlaczego nie bawi mnie PRL

We wtorek po II Niedzieli Adwentu, A.D. 2014


Rys. Sztukmistrz


Mało kto dzisiaj rozumie jeszcze, co znaczy fundamentalny dla naszej kultury wyraz „niestosowne”. Śmiech z PRL jest czymś w moim odczuciu niestosownym. Nie bawią mnie zatem ani komedie na ten temat, ani lokale urządzone na „tamtą” modłę, ani nic, co pozwala oddzielać tamte czasy od wymiaru moralnego. Mój niesmak jest spowodowany pomieszaniem moralnym, jakie spowodował brak rozliczenia przeszłości. Uważam, że dystans, jaki jest potrzebny do zabawy tą tematyką, następuje po moralnym jej osądzeniu. Brak osądu uniemożliwia zaś dystans. A dystans jest niezbędny, aby móc się śmiać, aby móc się bawić rzeczywistością. W przeciwnym razie rzeczywistość ulega wykoślawieniu. Sfera groteski zajmuje miejsce nieprzygotowane. Wchodzi tam, gdzie granica między złem a dobrem nie została wyraźnie postawiona. W takich warunkach niezwykle łatwo ją przekraczać.

Świat PRL w istocie był terenem, z którego można czerpać garściami inspirację do komedii, do groteski, do stylizacji baru. Ale pod jednym warunkiem – teren ten najpierw wymaga moralnego uporządkowania. Nazwanie zła złem, a dobra dobrem, oddanie sprawiedliwości ofiarom i ukaranie katów, moralny porządek. To wszystko jest niezbędne, aby móc do tej rzeczywistości nabrać dystansu. Ci wszyscy peerelowscy notable byliby śmieszni i warci komedii, gdyby… nie okazali się zwycięscy. Do ludzi idzie wciąż czytelny przekaz – warto było być kanalią. Rzeczywistość zwycięskich kanalii to dla mnie niestosowna tematyka do żartów. Uniemożliwiono mi bowiem nabranie do niej dystansu.

Co jest śmiesznego w losach ludzi wypędzonych ze swojej ziemi? Zmuszonych do zostawienia grobów swoich przodków? Ludzi przewiezionych bydlęcymi wagonami na obce tereny, osadzonymi w zrabowanych gospodarstwach i poddanych totalitarnej kontroli? Nic. Ale „komedia” Sami swoi każe coś śmiesznego w tym widzieć. I niejako w ramach bonusu sączy jad kłamstwa, propagandowego fałszerstwa historii. Mamy więc bezrefleksyjny śmiech (który należałoby nazwać rechotem) z sytuacji tragedii, której miejsce zajmuje sielanka. Zadaje to gwałt naszej wrażliwości i zdolności oceny dobra i zła.

W świetle tego komedie Barei zasługują na szczególną uwagę – to, co w nich jest zabawne, dotyczy ludzi, sytuacji, ale sam ustrój pozostaje jednoznaczny. Obraz prymitywizmu „właścicieli Polski ludowej” jest ewidentny. Donosiciel, partyjniak, esbek, karierowicz, oni wszyscy są pokazani właśnie takimi. Dlatego Bareja bawi. U niego panuje bowiem ład moralny. Gdy w serialu Zmiennicy książę Ksawery Radziwiłł przybywa do swego zrujnowanego domu „gospodarowanego” przez państwo, widz nie ma wątpliwości, kto jest ofiarą, a kto bezczelnym oprawcą.

Restauracja urządzona w stylu socrealistycznym sprowadza zło do roli pustej formy, którą można się bawić. Jednak zabawa formą bez identyfikacji tego, co owa forma przedstawia, nieuchronnie prowadzi do oswajania się ze złem.

Jerzy Juhanowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz