Od kołyski aż po net

W święto św. Euzebiusza, Biskupa i Męczennika, A.D. 2014

Ilustracja: Sztukmistrz

Zdjęcia niemowlaków i dzieci wrzucane do internetu. Rozkoszne maluchy. Upublicznione piękne chwile rodzinne.

Bo tak jest szybciej. Wygodniej. Bo można całemu światu bezzwłocznie obwieścić najnowsze wieści z życia naszych skarbeńków.

Gdyby zdjęć nie wrzucać... Ludzie chcący zobaczyć się z dzieckiem musieliby się z nami spotkać in vivo. Może pofatygować do naszego domu.

Ale to nie wszystko.

Przede wszystkim, zanim umieścimy zdjęcie dziecka w sieci, powinniśmy odpowiedzieć na pytanie: A czy moja córka, mój syn chcą tego? czy nie mają nic przeciwko?

– No jak to? – odpowiemy zdumieniem – przecież szkrab urodził się dopiero dwa dni/miesiąc/pięć tygodni temu! Skąd mam wiedzieć, czy kochany berbeć chce, aby publikować jego wizerunek w necie?

No właśnie! W imię czego udzielamy zatem w imieniu dziecka pozytywnej odpowiedzi na postawione dwa akapity wyżej pytanie?

Z.G.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz