Fot. Autor
Jest różnica. Czy samemu w lesie, nie wadząc nikomu, czy w tabunie tysięcy obnumerowanych osobników, którzy na parę godzin blokują całe miasto.
Bieganie publiczne to stosunkowo nowa quasi-religia. Wydaje się, iż nieprzypadkiem stadne maratony odbywają się w niedzielę. Wszystko, byle odciągnąć ludzi od Kościoła. A nabożna cześć, z jaką odbywają się przygotowania do biegu! Deszcz – nie deszcz, upał – nie upał; trening trwa. Czy choć z połową podobnego zaangażowania podchodzimy do spraw Bożych?
A bieganie prywatne?
Cóż, idę właśnie pobiegać...
Do lasu, nie na ulicę.
Nie z nakazu, lecz z ochoty.
Waldemar Ochotny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz