Fot. Adept
Czy Audrey Hepburn jest zadowolona, widząc w
jaki sposób wykorzystuje się jej wizerunek?
Czy uwiecznioną kiedyś na zdjęciu podobiznę wolno
stosować do celów dowolnych?
Czy „osoba publiczna” godząc się na sfotografowanie
w danej sytuacji w jakiś sposób przystaje na to, że później straci pełną kontrolę
nad dalszymi losami zdjęcia? Czy jest to może cena sławy, którą trzeba płacić i
od której się nie ucieknie?
Gdyby odpowiedzi na to pytanie udzielali
ludzie żyjący w warunkach wolnego rynku, mogliby podsunąć różne rozwiązania.
Takie na przykład:
1. Pozwoliłeś zrobić sobie zdjęcie; fizyczny
nośnik, na którym znajduje się twój konterfekt, należy do właściciela urządzenia,
którym cię sfotografowano, ale to ty masz prawo decydować, czy, kiedy, i gdzie
zostanie np. opublikowane.
2. Godząc się na utrwalenie swojej podobizny,
godzisz się jednocześnie na dowolne wykorzystanie zdjęcia. Może, licząc się z
tym, zażądasz z góry olbrzymiego wynagrodzenia za zgodę na zdjęcie ciebie.
3,4,5 itd. Jeszcze inne rozwiązania...
A teraz jeszcze (potencjalnemu) fotografowi ku
zastanowieniu:
A czy masz w ogóle prawo robić komuś
fotografię bez jego uprzedniej zgody??
F.L.Z.F
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz