XXI Niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego, A.D. 2015
Granice anarchii (Fot. Adept)
Anarchia nie jest
do zbawienia koniecznie potrzebna. Jest sprawiedliwa i jako podstawa ładu
społecznego wynika bezpośrednio z przykazań Bożych, w szczególności piątego i
siódmego.
Anarchię
definiuję jako sposób życia ludzi, którzy za normę postępowania przyjmują
aksjomat nieagresji, czyli zakaz inicjowania przemocy fizycznej lub grożenia
taką przemocą, jak również zakaz oszustwa na szkodę osoby lub jej własności.
Anarchistyczne
rozwiązanie zagadnienia imigracji jest proste. Każdy kawałek ziemi (tak, również
każdy kawałek morza, gór; przestrzeń kosmiczną zostawiamy na chwilę na boku,
zastanawiamy się nad zasadą – więc, Drodzy Przyjaciele Etatyści, nie mnóżcie,
proszę, przez chwilę, kolejnych rzekomych problemów, i posłuchajcie…) ma
swojego właściciela lub właścicieli. To oni podejmują decyzję, czy na swoim
terytorium mają ochotę gościć daną osobę.
Jeśli ktoś życzy
sobie zaprosić do siebie dwa tysiące sunnitów, droga wolna. (To znaczy, by
wejść na chwilę w szczegóły, „droga wolna” o tyle, o ile na przykład sąsiedzi
gościnnego gościa nie utrudnią mu lub nie uniemożliwią sprowadzenia na swój
teren takiej wesołej gromadki – metodami jak najbardziej uprawnionymi i
wolnyrynkowymi: zamykamy przed takim transportem naszego prywatne drogi,
korytarze powietrzne, muzułmanie mają zakaz poruszania się po naszym jeziorze itd.).
W zasadzie jednak
– prosimy uprzejmie! – jeśli osoba podająca się za „prezydenta”, „premiera” czy
też „posła” (choć na przykład ja nie udzielałem im żadnego pełnomocnictwa, aby
mnie reprezentowali – a Ty, Drogi Czytelniku?) życzy sobie zaprosić do swojej
PRYWATNEJ POSIADŁOŚCI wyznawców „proroka”, uprzejmie proszę. Niech tylko łaskawie pamięta o
tym, że – gdyby pohańcy, zabawiwszy już rozmową i czym tam jeszcze córki
gościnnych gospodarzy, mieli na przykład coś przeciwko krzyżowi na rozstajnych
drogach (krzyżowi stojącemu na ziemi należącej do uzbrojonego katolika) i chcieli
go na przykład siłą usunąć – właściciel ziemi, na której stoi krzyż ma pełne
prawo usunąć intruzów siłą – w razie potrzeby wysyłając ich do Allaha (chyba że
martwemu poganinowi zanosi się z jakichś przyczyn na spotkanie z Panem Bogiem).
[Od Red.:
przypomina nam się sytuacja, w której znajomy taksówkarz wyrzucił ze swojego
auta grupę żydów, którzy głośno sarkali na zawieszony w samochodzie różaniec. Skonfundowanej
sytuacją pani z centrali wytłumaczył, że wyproszeni klienci „obrażali jego
uczucia religijne”.]
W ten sposób
społeczeństwo wolnościowe mogłoby radzić sobie z niechcianymi imigrantami. Nie
wiemy, czy poszłoby taką właśnie drogą – ale winniśmy rozwiązaniom anarchicznym
przynajmniej dać szansę.
W przeciwnym
wypadku pozostaje nam pieklenie się, że „prezydent”, „premier”, czy „poseł” zaprasza
kogoś na nie-swój teren; jeśli bowiem przyznajemy „prezydentowi”, „premierowi”,
czy „posiołowi” prawo do zakazywania komuś wstępu na teren NASZEJ WŁASNOŚCI,
tym samym zgadzamy się na to, aby STOSUJĄC NIESPRAWIEDLIWY PRZYMUS zadysponował
naszym obszarem w ten sposób, że nakaże nam zgodzić się na czyjś wstęp na teren
NASZEJ WŁASNOŚCI i umieści nam na głowie dwa tysiące muzułmanów na przykład.
Rozwiązania etatystyczne
są nieskuteczne, bo oparte na fałszu.
Spróbujmy tego,
co prawdziwe i sprawiedliwe, a możemy być skutkami zadziwieni… Przynajmniej
spróbujmy.
Zdrowy Wariat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz