Pożyczka bez lichwy

Pożyczyłem Abramowi uncję złota. Potrzebna mu była pewna suma PLNów – więc umówiliśmy się, że pożyczę mu – w PLNach, ale przeliczymy ich wartość na złoto → do tej waluty mam większe zaufanie; w niej będziemy się rozliczać przy zwrocie zaciągniętego długu.

– Ale zarobiłeś! – powiedział Abram, zwaracając mi rok później równowartość uncji złota w PLNach. Proces inflacyjny spowodował bowiem, że wziął ode mnie (w PLNach) dziesięć tysięcy, a zwrócić musiał (w PLNach) tysięcy piętnaście.

– Nie – odparłem. – Dostałem od ciebie dokładnie tyle, ile pożyczyłeś. Widzisz, wszystko zależy od tego, jaką walutę przyjmiemy jako kryterium. A umówiliśmy się na złoto. Potwierdziło się moje przypuszczenie, że to waluta twardsza, pewniejsza od papieru. Ale pożyczyłeś ode mnie równowartość uncji złota – i równowartość tej uncji dostałem z powrotem.


* W * W * W *



Jak często myślimy kategoriami "państwowymi". Wmawia się nam, że papier to pieniądz – z nim dzień w dzień obcujemy, w nim się rozliczamy. Jesteśmy gotowi oskarżać o lichwę człowieka, który po prostu korzysta z alternatywnej waluty – jak się okazuje, pewniejszej. Zamiast atakować państwowo-bankowy gang fałszerzy pieniądza, skupiamy swą niechęć (a może i agresję) na uczciwym pożyczkodawcy, który nie chce żadnych procentów.

Zniszczyć to myślenie – oto sztuka! Pokusić się o zdroworozsądkowość. Chociaż spróbować...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz