Między nami anarchistami: Wozinski vs. Makowski o „Deklaracji wiary”

W środę w Oktawie Bożego Narodzenia, A.D. 2014


Projekt i wykonanie logo: Sztukmistrz


Przedmiot naszej dyskusji:

DEKLARACJA WIARY
Lekarzy katolickich i studentów medycyny
w przedmiocie płciowości i płodności ludzkiej

Nam – lekarzom – powierzono strzec życie ludzkie od jego początku...

1. WIERZĘ w jednego Boga, Pana Wszechświata, który stworzył mężczyznę i niewiastę na obraz swój.
2. UZNAJĘ, iż ciało ludzkie i życie, będąc darem Boga, jest święte i nietykalne:
- ciało podlega prawom natury, ale naturę stworzył Stwórca,
- moment poczęcia człowieka i zejścia z tego świata zależy wyłącznie od decyzji Boga.
Jeżeli decyzję taką podejmuje człowiek, to gwałci nie tylko podstawowe przykazania Dekalogu, popełniając czyny takie jak aborcja, antykoncepcja, sztuczne zapłodnienie, eutanazja, ale poprzez zapłodnienie in vitro odrzuca samego Stwórcę.
3. PRZYJMUJĘ prawdę, iż płeć człowieka dana przez Boga jest zdeterminowana biologicznie i jest sposobem istnienia osoby ludzkiej. Jest nobilitacją, przywilejem, bo człowiek został wyposażony w narządy, dzięki którym ludzie przez rodzicielstwo stają się „współpracownikami Boga Samego w dziele stworzenia” – powołanie do rodzicielstwa jest planem Bożym i tylko wybrani przez Boga i związani z Nim świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim.
4. STWIERDZAM, że podstawą godności i wolności lekarza katolika jest wyłącznie jego sumienie oświecone Duchem Świętym i nauką Kościoła i ma on prawo działania zgodnie ze swoim sumieniem i etyką lekarską, która uwzględnia prawo sprzeciwu wobec działań niezgodnych z sumieniem.
5. UZNAJĘ pierwszeństwo prawa Bożego nad prawem ludzkim
- aktualną potrzebę przeciwstawiania się narzuconym antyhumanitarnym ideologiom współczesnej cywilizacji,
- potrzebę stałego pogłębiania nie tylko wiedzy zawodowej, ale także wiedzy o antropologii chrześcijańskiej i teologii ciała.
6. UWAŻAM, że – nie narzucając nikomu swoich poglądów, przekonań – lekarze katoliccy mają prawo oczekiwać i wymagać szacunku dla swoich poglądów i wolności w wykonywaniu czynności zawodowych zgodnie ze swoim sumieniem.

„Wysokim uznaniem darzymy tych lekarzy i członków służby zdrowia, którzy w pełnieniu swojego zawodu ponad wszelką ludzką korzyść przenoszą to, czego wymaga od nich szczególny wzgląd na chrześcijańskie powołanie. Niech niezachwianie trwają w zamiarze popierania zawsze tych rozwiązań, które zgadzają się z wiarą i prawym rozumem oraz niech starają się dla tych rozwiązań zjednać uznanie i szacunek ze strony własnego środowiska. Niech ponadto uważają za swój zawodowy obowiązek zdobywanie w tej trudnej dziedzinie niezbędnej wiedzy, aby małżonkom zasięgającym opinii, mogli służyć należytymi radami i wskazywać właściwą drogę, czego słusznie i sprawiedliwie się od nich wymaga.”
Paweł VI, Humanae vitae, 27.

Dokument został opublikowany 5 marca 2014 przez Wandę Półtawską. Do 19 sierpnia 2014 r. podpisało go 3860 lekarzy i studentów medycyny.



Pusta deklaracja

Treść Deklaracji wiary odnosi się przede wszystkim do kwestii, które powszechnie uchodzą za najbardziej kontrowersyjne w lekarskim zawodzie. Wskazując, że to Bóg jest dawcą życia i śmierci, sygnatariusze Deklaracji stwierdzają, że nie zamierzają przyczyniać się do aborcji, eutanazji, czy też popierania antykoncepcji oraz zabiegów in vitro. Dokument stwierdza, iż lekarze-katolicy mają prawo do „sprzeciwu wobec działań niezgodnych z sumieniem” oraz że mają prawo „wymagać szacunku dla swoich poglądów”.

Z wielu względów można się dziwić, że tego typu deklaracja powstała dopiero teraz, gdyż wspomniane w niej praktyki są niezwykle powszechne w kraju, w którym odsetek wierzących jest tak znaczny. Największy problem z Deklaracją pojawia się dopiero wówczas, gdy pada w niej sformułowanie, iż „prawo Boże posiada pierwszeństwo nad prawem ludzkim”, co nakazuje sygnatariuszom odrzucić „antyhumanitarne ideologie współczesnej cywilizacji”. W tym bowiem momencie nasuwa się pytanie, dlaczego wierzący lekarze czują się zobowiązani zastosować prawo Boże w dziedzinie aborcji czy też eutanazji, lecz całkowicie ignorują je np. w kwestii obowiązkowego ubezpieczenia zdrowotnego, czy też istnienia państwowych jednostek tzw. Służby zdrowia.

W naszych czasach każde odwołanie do prawa Bożego (czy też naturalnego) cieszy podwójnie, gdyż niemal cała ludzkość żyje tak, jak gdyby prawo mogło stanowić wyłącznie państwo. Akceptacja dla Lewiatana stanowi jednak policzek wymierzony prawu naturalnemu, gdyż instytucja ta w samej swej istocie stanowi wykroczenie przeciwko prawu naturalnemu i boskiemu zarazem. Co prawda ludzie od zawsze tłumaczą sobie, że jest inaczej i że przy pomocy rozmaitych mechanizmów udziału we władzy mogą kształtować państwo zgodnie z wymogami wiecznych praw, lecz niezmiennie pozostaje to wyrazem myślenia życzeniowego.

Prawo „boskie”, do którego odwołuje się Deklaracja, nie znajduje niestety według jej autorów zastosowania do samego systemu państwowej służby zdrowia. Wierzących lekarzy – beneficjentów państwowego monopolu w dziedzinie przyznawania tytułów zawodowych – nie oburza, zdaje się, fakt, iż każdy pracujący człowiek w Polsce jest obłożony podatkiem na rzecz utrzymywania liczącej prawie milion osób kasty pracowników państwowych służb medycznych. Wierzących-lekarzy – beneficjentów utrzymywanego z podatków kompleksu szpitali i przychodni – nie oburza wcale fakt, iż połowa lekarzy zarabia nawet do dwukrotności średniej krajowej, a ich płace nie podlegają wycenie rynku.

Sygnatariusze oraz pomysłodawcy Deklaracji chyba nieświadomie całkowicie ignorują fakt, że tak naprawdę uczestniczą w wielkim projekcie eugenicznym. Pomimo deklarowania chęci wypełniania obowiązku strzeżenia ludzkiego życia i zdrowia, w rzeczywistości przyczyniają się nieustannie do zwiększonej liczby zachorowań, powikłań oraz zgonów wszystkich tych, którzy muszą korzystać z państwowej służby zdrowia. Wierzący lekarze najprawdopodobniej nie zdają sobie sprawy z tego, że pobierane przez państwo przymusowe składki przyczyniają się do ogromnego marnotrawstwa, nadużyć oraz sprawiają, że środki na usługi medyczne wykorzystywane są w nieefektywny sposób, gdyż Lewiatanowi nie jest dane skorzystać z dobrodziejstw rynkowej alokacji zasobów.

Deklaracja przywołuje „niehumanitarne ideologie współczesności”, lecz gdyby jej autorzy uważnie prześledzili dzieje usług zdrowotnych wówczas zorientowaliby się, iż państwowa służba zdrowia wywodzi się z czasów oświeceniowego absolutyzmu, który posiada niewiele cech wspólnych z nauką Chrystusa. Wielki system eugeniczny, którym jest państwowa służba zdrowia, pochłania co roku tysiące istnień ludzi czekających w kolejce na zabiegi lub też niewłaściwie leczonych ze względu na brak właściwych bodźców rynkowych, które w normalnym świecie nakazywałyby lekarzom prawdziwą walkę o życie i zdrowie pacjentów.

Największy problem z Deklaracją wiary polega na tym, iż stwarza wrażenie jakoby największym problemem związanym z aborcją, eutanazją, czy też zabiegami in vitro było nie państwo, lecz te, czy inne ideologie wpływające na jego kształt. Sprawia to ostatecznie, że Deklaracja sama wpisuje się w ideologiczny spór o władzę w państwie, przesuwając linie frontu walki na odcinek wykorzystania środków przymusowo zabieranych obywatelom.

Tymczasem zarówno prawo naturalne, jak i prawo boskie wymagałyby, aby środki na usługi medyczne i zdrowotne wydawał każdy sam wedle własnego uznania. W społeczeństwie, o które walczą libertarianie, każdy człowiek sam wybierałby sobie lekarzy, a lekarze pracodawców, którzy spełnialiby określone normy światopoglądowe.

Jakub Wozinski



List Łukasza Makowskiego do Jakuba Wozinskiego

Laudetur Iesus Christus!

Szanowny Panie!

Przeczytałem z zainteresowaniem i ze smutkiem Pański artykuł pt. Pusta deklaracja.

Zarzuca Pan sygnatariuszom Deklaracji wiary, że nie krytykują instytucji państwa jako takiej. Twierdzi Pan też, iż „uczestniczą w wielkim projekcie eugenicznym” i ocenia ich jako (nieświadomych może) współsprawców śmierci pacjentów.

Deklaracja, będąca publicznym wyznaniem wiary lekarzy katolickich, o państwie nie wspomina ani słowem i równie dobrze może zostać podpisana przez lekarzy prowadzących prywatną praktykę. Sygnatariusze odnoszą się do narzucanych obecnie przez funkcjonariuszy państwowych przepisów, licząc się z tym, jakie są realia, i domagają tego minimum, jakim jest prawo do odmowy uczestnictwa w bezpośrednim szkodzeniu pacjentom.

Proszę, aby uczciwie odpowiedział Pan na pytania:
Czy zdarza się Panu korzystać z państwowych dróg i chodników?
Czy zdarza się Panu jeździć komunikacją państwową?
Czy zarejestrował Pan Swoje dziecko w urzędzie państwowym?
Czy zdarza się Panu złożyć deklarację podatkową?
Czy zdarza się Panu kupić coś w sklepie, który współuczestniczy w sankcjonowanej przez państwo kradzieży poprzez dodawanie do cen podatku?
Czy Pańskie małżeństwo (które jest nim ze względu na to, że zatwierdził je swą powagą Kościół) zostało za Pańską wiedzą i zgodą zarejestrowane w urzędzie państwowym?

Czy udzielenie przez Pana odpowiedzi „tak” na którekolwiek z powyższych pytań stanowi wystarczającą podstawę do oskarżenia Pana o współudział w działalności najbardziej zbrodniczej organizacji w dziejach ludzkości, jaką jest państwo? Moim zdaniem nie.

Po prostu oprócz tego, że jesteśmy wolnościowcami i wiemy, jak powinno być – jesteśmy realistami i liczymy się z tym, jak jest. To oznacza, że potrafimy właściwie ustawić hierarchię wartości i w imię większego dobra oraz zdrowego rozsądku ponosić tymczasem jakąś ofiarę, właśnie licząc się z realiami.

Uczciwie pracujący w Polsce lekarz-katolik koncentruje się na tym, aby leczyć pacjentów – i zarzucanie mu uczestnictwa w „wielkim projekcie eugenicznym”, czyli właściwie oskarżanie o współudział w zbrodni, to błędna ocena sytuacji.

Jeśli chodzi o praktyczną stronę zagadnienia: zdaje Pan sobie sprawę, że gdyby lekarze-katolicy gremialnie odmówili np. jutro jakiejkolwiek formy współpracy z państwem, to jednak pacjentów poszkodowanych wskutek takiego kroku byłoby przypuszczalnie więcej, niż gdyby wszyscy ci lekarze z nagła nie zrezygnowali? (To argument z efektywności – absolutnie nierozstrzygający, niemniej pokazujący pewną rzeczywistość).

Pański artykuł to strzał do własnej bramki również pod względem „taktycznym”. Zamiast zachęcić osoby, które uznają „pierwszeństwo prawa Bożego przed prawem ludzkim” do głębszego przyjrzenia się konsekwencjom swojej deklaracji, dostrzec wagę oraz odwagę ich gestu w społeczeństwie tylko nominalnie katolickim i tym sposobem zrobić wstęp do zaprzyjaźnienia ich z ideami wolnościowymi, bezpardonowo je Pan atakuje, stawiając się, nolens volens, w szeregu wszystkich tych kapłanów nienawiści, którzy z furią się na nich rzucili (z innych powodów co prawda, ale jednak).

Podstawą sprawiedliwości i ładu społecznego jest wiara katolicka.

Tomasz Gabiś opisał w artykule Uporządkowana anarchia rozmaite rodzaje „polis” w ramach jednej z wizji społeczności wolnościowej:

[P]olis monokulturalne, zamieszkane wyłącznie przez ludzi o jednej, mocnej i „czystej” tożsamości oraz polis multikulturalne zamieszkane przez ludzi o różnych tożsamościach, polis homogeniczne pod względem kulturowym, narodowym, rasowym, religijnym, etnicznym, seksualnym etc. i polis zróżnicowane, pełne rasowych i narodowych „mieszańców”, światopoglądowych synkretystów, transseksualistów, ludzi o tożsamościach hybrydalnych, rozmytych i problematycznych, i wreszcie polis zamieszkane wspólnie i zgodnie przez „czystych” i „mieszańców”.

Wizja przedstawiona przez Gabisia pokazuje, że libertarianizm bez Kościoła i wiary prowadzi z łatwością do wieży Babel.

Tymczasem np. zamachom na życie człowieka trzeba się zawsze przeciwstawiać – jeśli potrzeba: z użyciem przemocy (nawet jeśli wszyscy mieszkańcy sąsiedniej polis akceptują np. zabijanie nienarodzonych).

Warunek minimum, który stanowiłby dobrą podstawę do dalszych wolnościowych przemian w każdym społeczeństwie, to powszechne uznanie, że nie wolno mordować niewinnych ludzi (aborcja, eutanazja, konsekwencje in vitro) – i to postulują sygnatariusze Deklaracji. Idą oni zresztą jeszcze dalej i głębiej: bo mówią słusznie o wrogości wobec dziecka (antykoncepcja); o tym, czym jest małżeństwo i rodzicielstwo.

W pierwszej bowiem kolejności należy skupić się na nawracaniu ludzi na prawdziwą wiarę. To właśnie czynią sygnatariusze Deklaracji, wskazując do czego wiara ich motywuje, a na co nie pozwala.

In Christo
Łukasz Makowski



Odpowiedź Jakuba Wozinskiego

Panie Łukaszu,

Dziękuję za Pańskiego maila oraz za wyrażone w nim uwagi odnośnie do mojego tekstu.

Pozwolę sobie się nie zgodzić z Pana argumentacją. Przede wszystkim, to, iż korzystam z państwowych chodników, ulic itd. świadczy tylko i wyłącznie o tym, że jestem tak naprawdę więźniem państwa, które nie umożliwia mi normalnego życia. Dokonuję także szeregu innych czynności, na które nie wyrażam zgody, lecz w chwili obecnej nie ma żadnych realnych szans na otwartą konfrontację z państwem. Dlatego właśnie podejmuję działalność publicystyczną i agitatorską na rzecz osłabienia państwa poprzez wspieranie wszelkiego rodzaju autonomii i ruchów separatystycznych. Właśnie w tym upatruję największą szansę na pokonanie wroga, czyli Lewiatana. 

Natomiast co się tyczy zakresu współpracy z Lewiatanem, możliwych jest szereg różnych rozwiązań. Minimalną współpracę podejmuje każdy, gdyż wszyscy żyjemy w świecie zarządzanym totalitarnie przez państwo. Natomiast istnieje różnica między korzystaniem w stopniu minimalnym, a opływaniem dzięki państwu w luksusach (lekarze to grupa bardzo uprzywilejowana, zarabiająca świetnie).

Niech Pan zwróci uwagę, że nikt lekarzy nie zmusza przecież do bycia lekarzami w państwowej służbie zdrowia. W Polsce można uprawiać szereg innych zawodów. Moją profesją jest publicystyka i filozofia, a jednak wcale nie czuję się zmuszony pracować na państwowym uniwersytecie, ani też pisać teksty wyrażające akceptację dla państwa w jednym z dobrze płatnych pism – w tej chwili robię to na zasadzie pół-wolontariatu, bo wierszówki w pismach, do których piszę, nie należą do wysokich. 
Według mnie złudzeniem jest myślenie, że ktoś urodził się, by być lekarzem lub profesorem, i dlatego musi pracować dla państwa. To bardzo wygodny sposób myślenia, ale nieprawdziwy. Od kilku lat pracuję w różnych branżach (od call center po biura nieruchomości itd.) i doskonale wiem, co to znaczy żyć w zgodzie ze swoimi poglądami i nikt mi nigdy nie powie, że jest „zmuszony” pracować dla państwa i przy okazji zbijać z tego powodu kokosy.

Problem z lekarzami podpisującymi Deklarację polega, tak jak napisałem, na tym, że sprzeciwiają się zabójstwom (aborcji, eutanazji, in vitro) tylko częściowo, bo państwowy system zdrowotny to jedno wielkie morderstwo. To właśnie od tego trzeba zacząć, żeby ludzie zrozumieli dlaczego prawo do życia jest tak nagminnie łamane. Bez zrozumienia kluczowej roli państwa możemy się bić w tym zakresie z lewicą przez całe wieki bez efektów. 

Wieży Babel się nie obawiam, bo ona dziś już istnieje. Proszę zwrócić uwagę, ilu bezbronnych ludzi się dziś morduje. Niestety, bardzo często przy współudziale wierzących, którzy nie rozumieją, że poza Bogiem nie może być żadnego bóstwa, którym jest dziś Lewiatan.

Pozdrawiam
Jakub Wozinski


I replika Łukasza Makowskiego:

Dziękuję serdecznie za odpowiedź i przytaczam jeszcze kilka argumentów.

Pozwolę sobie się nie zgodzić z Pana argumentacją. Przede wszystkim, to, iż korzystam z państwowych chodników, ulic itd. świadczy tylko i wyłącznie o tym, że jestem tak naprawdę więźniem państwa, które nie umożliwia mi normalnego życia. Dokonuję także szeregu innych czynności, na które nie wyrażam zgody, lecz w chwili obecnej nie ma żadnych realnych szans na otwartą konfrontację z państwem.
I tak samo bywa w przypadku wielu lekarzy, którzy nie mają realnych szans na otwartą konfrontację i zamiast tego koncentrują się na tym, aby leczyć.

Natomiast co się tyczy zakresu współpracy z Lewiatanem, możliwych jest szereg różnych rozwiązań. Minimalną współpracę podejmuje każdy, gdyż wszyscy żyjemy w świecie zarządzanym totalitarnie przez państwo. Natomiast istnieje różnica między korzystaniem w stopniu minimalnym, a opływaniem dzięki państwu w luksusach (lekarze to grupa bardzo uprzywilejowana, zarabiająca świetnie). 
„Opływanie w luksusach” – co rozumie Pan pod tym pojęciem? Osobiście znam uczciwych lekarzy, którzy – według mojej oceny, bo potrzebujemy ustalić wspólne kryteria „opływania w luksusy” – w luksusy nie opływają; może właśnie dlatego, że są uczciwi.

Niech Pan zwróci uwagę, że nikt lekarzy nie zmusza przecież do bycia lekarzami w państwowej służbie zdrowia. W Polsce można uprawiać szereg innych zawodów.

Istnieje coś takiego jak powołanie. Jest też powołanie do bycia lekarzem. Nie ma powołania do bycia lekarzem państwowym, ale są takie okoliczności, które przemawiają za tym, aby podjąć pracę na takim stanowisku zamiast np. dać rodzinie umrzeć z głodu. Ponadto: lekarz w imię fałszywie rozumianych zasad i mając błędną hierarchię wartości mógłby odrzucić swoje powołanie (które dał mu Pan Bóg) i mając do wyboru albo pracować jako lekarz państwowy, który jako katolik ratuje życie ludzkie i postępuje zgodnie z nauką Kościoła, albo, powiedzmy, w call center, wybrać call center.


Moją profesją jest publicystyka i filozofia, a jednak wcale nie czuję się zmuszony pracować na państwowym uniwersytecie, ani też pisać teksty wyrażające akceptację dla państwa w jednym z dobrze płatnych pism – w tej chwili robię to na zasadzie pół-wolontariatu, bo wierszówki w pismach, do których piszę, nie należą do wysokich. 
Według mnie złudzeniem jest myślenie, że ktoś urodził się, by być lekarzem lub profesorem, i dlatego musi pracować dla państwa. To bardzo wygodny sposób myślenia, ale nieprawdziwy. Od kilku lat pracuję w różnych branżach (od call center po biura nieruchomości itd.) i doskonale wiem, co to znaczy żyć w zgodzie ze swoimi poglądami i nikt mi nigdy nie powie, że jest „zmuszony” pracować dla państwa i przy okazji zbijać z tego powodu kokosy. 
Nadal odnoszę nieodparte wrażenie, iż niezbyt orientuje się Pan w finansowych realiach życia uczciwego lekarza-katolika...

Problem z lekarzami podpisującymi Deklarację polega, tak jak napisałem, na tym, że sprzeciwiają się zabójstwom (aborcji, eutanazji, in vitro) tylko częściowo, bo państwowy system zdrowotny to jedno wielkie morderstwo. To właśnie od tego trzeba zacząć, żeby ludzie zrozumieli dlaczego prawo do życia jest tak nagminnie łamane. Bez zrozumienia kluczowej roli państwa możemy się bić w tym zakresie z lewicą przez całe wieki bez efektów. 
Czy rozmawiał Pan z którymś z sygnatariuszy i jak odniósł się on do Pańskiej opinii na temat Deklaracji
Czy zdarza się Panu albo Pana rodzinie korzystać z usług lekarza zatrudnionego przez państwo? Jest Panu wszystko jedno, czy będzie zapewniał Wam opiekę medyczną człowiek, który ma krew na rękach, czy nie; taki, który odnosi się do dziecka z wrogością (antykoncepcja), czy nie? A Deklaracja daje nam informację o tych lekarzach, którzy są katolikami.
Libertarianizm i społeczeństwo libertariańskie nie są do zbawienia koniecznie potrzebne. Istnieją priorytety. Obrona życia człowieka tu i teraz – to jeden z nich. I Pan powie, że broni tego życia (działając na niwie publicystycznej) i będzie rzucał gromy na lekarzy, którzy występują w jego obronie czynnie – i pomyli się Pan.

Wieży Babel się nie obawiam, bo ona dziś już istnieje. Proszę zwrócić uwagę, ilu bezbronnych ludzi się dziś morduje. Niestety, bardzo często przy współudziale wierzących, którzy nie rozumieją, że poza Bogiem nie może być żadnego bóstwa, którym jest dziś Lewiatan.

Podsumowując: mocno obawiam się, że w imię błędnie rozumianej wierności libertarianizmowi nie liczy się Pan z rzeczywistością i ocenia zbyt surowo tych, którzy uczciwie wykonują odpowiedzialną pracę i realizują swoje powołanie. Dodatkowo martwi, że Pan – katolik – przyłącza się do nagonki na sygnatariuszy Deklaracji WŁAŚNIE W TYM MOMENCIE, gdy są oni wściekle i z nienawiścią atakowani przez wrogów wszystkiego, co Boże i ludzkie.

Pozdrawiam
Łukasz Makowski


Wymiana korespondencji miała miejsce w czerwcu 2014 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz