Medytacje różańcowe (List do Przyjaciela) - NARODZENIE PANA JEZUSA

Fot. MDK

Jakoś nie potrafię kupić sielankowej intrepretacji tej sceny. To chyba nie tak miało być... Przecież odpowiadam na Boże Prowadzenie... Chyba wspólnie odczuwamy swoisty kontrast – Bóg w nędznej stajni. Jakoś nie chcę się na to zgodzić. O wiele łatwiej jest mi powiedzieć „fiat voluntas tua”, gdy ewidentnie odpuszczam walkę. Co za paradoks: przeciw Panu walczę do upadłego, a gdy chodzi o grzech i słabości, nie chcę nawet podnieść rękawicy. Tymczasem staję przez obrazem Świętej Rodziny. Po ludzku Rodzice zrobili wszystko, aby zapewnić Zbawicielowi jak najlepsze warunki. Teraz wpatruję się w Dzieciątko. I to jest chyba klucz do wszystkiego. Odczuwam pokój tej sceny, bo to Jezus jest w centrum. Nagle przestają być ważne wszelkie trudności, niepokoje, przyszłe wyzwania... Próbuję sobie przypomnieć, kiedy po raz ostatni po prostu wpatrywałem się w Pana tak jak Matka Boża. Nic nie mówiąc, z wielką miłością, z zadziwieniem, z radością, ze łzami w oczach... Chyba znów jestem spokojny. Wiem, że Maryja uprosi mi łaskę, abym częściej wpatrywał się w Jej Syna niż w siebie samego.

NCWC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz