W II Niedzielę po Objawieniu Pańskim, A.D. 2015
Rys. Sztukmistrz
Komentarz do wpisu F.L.Z.Fa pt. Dlaczego na ekranie morderstwo znosimy łatwiej niż sex
Chcę wyrazić swoje zdanie na temat wpisu o tym, dlaczego sex na
ekranie nas oburza, a morderstwo nie. Nie uważam, aby miało to związek z tym,
że morderstwo jest abstrakcyjne. Myślę, że największe znaczenie ma tutaj natura
obu grzechów. Nieczystość jest bowiem związana z naszą (w tym sensie, że ludzką)
intymnością. Nie ma bowiem nic bardziej intymnego niż nagość i współżycie ludzi
ze sobą. Zabójstwo nie zawiera tej intymności. Popełniając zabójstwo, grzesznik
nie obnaża swej intymności, nie ukazuje innym czegoś, co z samej swej natury
nie jest dla nich przeznaczone. Popełniając cudzołóstwo – tak. Będąc więc
świadkami odgrywanego na ekranie zabójstwa, nie dotykamy niczego poza faktem
grzeszności drugiego człowieka. Będąc świadkiem odgrywanego na ekranie
cudzołóstwa, dotykamy rzeczywistości nie tylko grzeszności drugiego człowieka,
ale także jego intymności i cielesnej nagości. Dlatego sex na ekranie razi,
nawet jeżeli scena filmowa nie przedstawia grzechu, lecz współżycie małżonków.
Zatem zabójstwo na ekranie nas nie oburza, gdyż, po pierwsze,
aktorzy nie zabijają naprawdę, a odgrywana sytuacja nie dotyka ludzkiej
intymności, wstydu. Sex na ekranie jest bulwersujący, gdyż odgrywający go aktorzy
siłą rzeczy są w sytuacji nieskromnej, a odgrywana przez nich scena uderza w
ludzką intymność, tępi nasz wstyd. Sex na ekranie ma na widza bardziej
destruktywny wpływ. Dotyka bowiem naturalnych, ludzkich pragnień, które ma
każdy (zdrowy) człowiek. Natomiast żaden (zdrowy) człowiek nie ma w sobie instynktu
mordercy, który może być pobudzony poprzez obraz zbrodni. Mord na ekranie razi
swą brutalnością, ale nie dotyka naszego wnętrza. Seksualność dotyka naszego
wnętrza, bruka ludzką intymność.
Dlatego właśnie nie ma gatunku filmu, który byłby odpowiednikiem
pornografii filmowej. Nie powstała żadna mortografia.
Jerzy Juhanowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz