Żółci celują i
salutują (fot. Terminator)
Za wstęp do domu nie płacę.
Dlaczego wymaga się ode mnie, abym płacił za wstęp do
kościoła?
Nie wchodzę do świątyń, których tymczasowi włodarze
chcieliby zapłaty za spotkanie z Panem Bogiem.
Czy żądając od braci w wierze opłaty za wstęp do kościoła
nie usiłujemy czasem zmieniać jej w jaskinię zbójców?
(A jeśli chciałbym się w kościele „tylko” pomodlić, czy
wielkodusznie zezwolono by mi na darmowy wstęp? Może musiałbym zobowiązać się,
że nie będę się zbytnio rozglądał i cieszył oka pięknem wnętrza?)
Do świątyń katolickich na całym świecie wpuszcza się nie-katolików
(za opłatą lub bez). W imię czego? Czy to mądre?
Opowiadam się za tym, aby zezwalać na wstęp do kościoła
tylko swoim – to znaczy katolikom – za darmo. Innowierców i pogan nie wpuszczamy. Modlimy się
za nich, katechizujemy, współdziałając z Bożą łaską; a po przyjęciu do
Kościoła uzyskują oni prawo wstępu do kościoła. (Ciekawe i charakterystyczne:
baptysterium laterańskie stoi w pewnej odległości od bazyliki; najpierw
następuje chrzest, dopiero potem włączony do Kościoła człowiek wchodzi do
„właściwej” części świątyni).
Skutek obecnie stosowanych zwyczajów jest taki, że hordy innowierców
wpadają do kościołów czyniąc rwetes, obfotografowując się na tle ołtarzy
(brylują w tym przybysze skośnoocy) i traktując świątynie jak obiekty
kulturalno-muzealne. Katolik zaś, który odmawia płacenia za wstęp do miejsca, w
którym jest u Pana Boga, a zarazem u siebie, zostaje, zależnie od pory roku, na
lodzie lub na bruku – zawsze jednak na zewnątrz.
Kacper Tomasz Lidzki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz