W święto świętych Fabiana, Papieża, i Sebastiana, Męczenników,
A.D. 2015
Rys. Sztukmistrz
Pamiętnik, kontusz, wąsy, szabla – i wydra ze szkolnych
czytanek. To wiemy o Pasku wszyscy. Pamiętniki, wydrukowane po raz pierwszy
ponad sto lat po śmierci autora, w 1836 roku,
mogą budzić i koić te same tęsknoty do Polski rycersko-heroicznej, co książki
Sienkiewicza, powstałe pół wieku po tej dacie, i do Polski sielsko-domowej, co Pan Tadeusz, wydany zaledwie dwa lata
wcześniej niż one. W soplicowsko-rajskich dekoracjach powszechnej harmonii
między stworzeniami autor siebie samego obsadza w roli mistrza półbaśniowych
ceremonii:
W tym zaś osobliwą miałem komplacencyją [upodobanie], żem zawsze dzikich zwierzów tak ćwiczył, że to i łaskawe było, i ze psy przestawało, i równo ze psy swego dzikiego brata goniło. [...] Potkał li mię też kto nieznajomy na polowanie jadącego, obaczył, a tu idzie kilkoro chartów pięknych, wyżłów kilka, a tu liszka między nimi, kuna, jaźwiec, wydra; zając też ze dzwonkami za koniem podskakuje, jastrząb u myśliwca na ręce, kruk nade psy lata, czasem też padnie na charcie i tak się powozi; to się ów tylko żegnał: „Dla Boga! czarnoksiężnik to: zwierz wszelaki między psy chodzi. [...]
Właśnie z tego zwierzyńca pochodziła sławna wydra
imieniem Robak, ofiarowana usilnie się o to przymawiającemu królowi Janowi III.
Król długo się darem nie nacieszył.
Napisałem tedy informacyjej arkusz, jako z nią mają postępować; i to też napisałem, żeby jej nigdy nie wiązać za obrączkę, ale podle obrączki za szyję dlatego, że u wydry grubsza jest szyja, niżeli głowa, to choćby najciaśniejsza obrączka, to się zaraz przez głowę zdejmie. Tak się stało. Uwiązali ją za obrączkę: wydra zdarła z siebie obrączkę i z dzwonkami, wyszła. Łaziło to po wschodach przez noc, że wyszło jakoś i na dwór, jako to w tęskności. Nauczyło się u mnie chodzić, gdzie chciało, bobrować sobie po stawach, po rzekach, póko się jej podobało, według swojej natury, i przyjść według zwyczaju do domu. Ścieżkami tam gdzieś, wyszedłszy, błąkało się, nie wiedząc, gdzie się obrócić. Skoro rano, potkał ją dragon; nie wiedząc, co to, czy chowane, czy dzikie, uderzył berdyszem, zabił. Wstaną—wydry nie masz; [w]ołają, szukają, kweres srogi. Rozesłano po mieście i z prośbą, i z groźbą, kto by się ważył, znalazszy, nie oddać. Aż idzie Żyd podróżny pińczowski, a dragon za nim już to po zapłatę za skórkę. „Co to masz, Żydzie?” spyta go śwajcar. A Żyd w kieszeni trzyma rękę. Za[j]rzy mu pod suknią: aż skórka słomą napchana. Wzięto zaraz i Żyda, i dragona i przyprowadzono przed króla. Spojrzy król na skórkę, zatka oczy jedną ręką, drugą ręką się porwie za czuprynę, pocznie wołać: „Zabij, kto cnotliwy! Zabij, kto w Boga wierzy!” Wrzucono obudwu do wieży; conclusum, żeby dragona rozstrzelać; dysponować mu się kazano. Przyszliż jednak do króla księża spowiednicy, biskupi; perswadowali, prosili, że nie zasłużył śmierci, ignorancyją zgrzeszył. Ledwoć effecerunt, że nie kazano rozstrzelać, ale na praszczęta przez Gałeckiego regiment. Stanął tedy regiment dwiema szeregami według zwyczaju; dekret taki, żeby piętnaście razy biegał, odpoczywając nihilominus na skrzydłach. Przebieżał dwa razy—ludzi w regimencie półtora tysiąca, kożdy po razu zatnie — trzeci raz padł w pół szeregu; nad prawo sieczono i leżącego. Tak ci wzięto go w prześcieradło, aleć zaś powiedano, że się nie mógł wysmarować. I tak one srogie pociechy obróciły się w wielki smutek, bo król przez cały dzień i nie jadł, i nie gadał z nikim; wszystek dwór jakby powarzony. Takci i mię zbawili tak kochanego zwierzęcia, i sami się nie nacieszyli, jeszcze sobie turbacyjej przyczynili.
Pamiętnikarz nie docieka, czy ukarany żołnierz, który się
nie mógł „wysmarować” [wyleczyć], w ogóle wyżył. Własny smutek i zepsuty humor
króla wyraźnie obchodzą go bardziej niż los biednego dragona. I nas to będzie
mniej dziwić, jeżeli sobie przypomnimy, jak prawie ćwierć wieku wcześniej (1658)
Pasek troszczył się o pewnego jeńca:
A wtem prowadzi tłustego oficera młody wyrostek. Ja mówię: „Daj sam, zetnę go”; on prosi: „Niech go pierwej rozbierę, bo suknie na nim piękne, pokrwawią się”. Rozbiera go tedy, aż przyszedł Adamowski, krajczego koronnego towarzysz Leszczyńskiego, i mówi: „Panie bracie, gruby ma kark na W[aszmo]ści młodą rękę, zetnę ja go”. Targujemy się tedy, kto go ma ścinać, a tymczasem wpadli tam do sklepu [piwnicy], w którym były prochy w beczkach [...].
Niespodziewany wybuch owych prochów kładzie kres
uprzejmemu sporowi, kto ma popełnić wojenne morderstwo. Niepokój o stan
zdobycznej szaty Pasek rozumie doskonale; doskonale też później rozumie uczucia
zakochanego w wydrze króla, przejętego jej nagłą śmiercią i smutkiem własnej
duszy; nawiasem mówiąc – także wielkiego pisarza, czułego autora Listów do Marysieńki. Natomiast w
sprawie zamierzonego mordu na szwedzkim jeńcu i w sprawie zakatowanego dragona sumienie
sarmackiego rycerza milczy równie doskonale.
Sumienie króla-sarmaty – tak samo.
Wydarzeń w Wilanowie Pasek osobiście nie widział.
Jeżeli jednak mówi prawdę, to trudno tę prawdę pominąć, kiedy się myśli o
wielkim pogromcy Turków spod Wiednia, już wkrótce wysławianym piórami poetów i
apoteozowanym przez malarzy.
Owszem, trzeba unikać myślenia ahistorycznego. W XVII
wieku niewątpliwie inaczej ważono życie wielmożnych i prostaczków. W niewiele
lat od czasów Chmielnickiego i potopu, tak dobrze nam znanych jako czytelnikom
Sienkiewicza, inne też były miary jawnych okrucieństw znośnych dla ludzkiego
oka. A przecież gniewny król wydający „wyrok” na biednego dragona nie wątpił,
że jest on człowiekiem. Czy wódz, który za trzy lata pod Wiedniem ocali chrześcijański
świat, na pewno był sam chrześcijaninem*?
Stanisław Falkowski
_____
Alternatywna ilustracja: Na wypadek, gdyby miało okazać się,
że Pasek jednak zmyślał, redakcja proponuje zamiast rysunku Sztukmistrza uniwersalny
pod względem wymowy obraz Juana Valdesa Leala:
_______
* Właściwie należałoby chyba spytać: czy Sobieski był dobrym chrześcijaninem? Człowiek ochrzczony, który nie odpada od Ciała Chrystusowego wskutek herezji, schizmy lub ekskomuniki, pozostaje katolikiem, wierzącym, ortodoksyjnym chrześcijaninem – choć może być wielkim grzesznikiem – przyp. Red. WiWo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz