Dzwony na śmierć Krystyny

W czwartek po święcie Objawienia Pańskiego, A.D. 2015

Fot. MDK

Sigrid Undset, Krystyna córka Lavransa
przeł. z niem. Wanda Kragen

U progu XX wieku (1920–1922) Sigrid Undset nie mogła jeszcze wiedzieć dokładnie, jakie choroby będą toczyć nasze dusze. A mimo to przyrządziła na nie lekarstwo.

Gdy zaczynamy czytać jej książkę, może nam się wydawać, że będzie to malownicza historia o średniowiecznej Norwegii. A także o życiu rodzinnym, o małej dziewczynce, ukochanej córce swego ojca, której ten pokazuje cały piękny świat i którą chciałby wychować na porządnego człowieka; więcej: doprowadzić do świętości.

Czytamy dalej; Krystyna wbrew ojcowskim nadziejom nie prostą drogą do niej zmierza: zdradza narzeczonego, wdaje się w grzeszny romans, wstępuje w małżeńskie związki z Erlendem, ojcem nieślubnego dziecięcia, stanowiącego owoc tego romansu. Przed nami książka o miłosnej namiętności, depcącej Boskie i ludzkie prawo oraz ludzkie nadzieje i obyczaje, a przede wszystkim o małżeństwie i rodzinie. Męka rodzącej matki, troska i trwoga o los kolejnych potomków (siedmiu synów – po wielu, wielu latach przyjdzie na świat jeszcze ósmy), gorycz braku porozumienia z najbliższym, wybranym człowiekiem – to wszystko okazuje się tematem powieści Sigrid Undset.

Ale oto odsłaniają się przed nami inne horyzonty. Spiskującego przeciw królowi (oraz nadmiernym i samowolnie nakładanym na poddanych podatkom) Erlenda własny grzech i lekkomyślność prowadzą niemal na szafot; ratunek będzie zawdzięczał lojalności człowieka, któremu wcześniej wyrządził niepowetowaną krzywdę. Przed nami powieść o państwie, o granicach wierności, którą się przysięgało władcy, i o miłosierdziu przewyższającym osobistą gorycz (chociaż płynącym również z głęboko tajonego, nawet przed sobą samym, uczucia).

A także o tym, jak uwięzienie, oddalenie, śmierć oddzielają nas od bliskich i jak tęsknota przelewa się przez brzegi ludzkiego serca.

Książka o cierpieniu. O bólu fizycznym, o bolesnym kalectwie (jeden z synów Krystyny ślepnie), o bezradności wobec choroby bliskich. O bólu przeżywanym na widok ich grzechu. O uczuciu, które jest źródłem pokusy, więc skrywa się je, nawet przed samym sobą, przez trzydzieści lat. O samotności wśród domowego gwaru. O murze milczenia, tak łatwym do zburzenia, a tak krzepkim, że trwa przez całe lata.

I wreszcie – o bilansie ziemskiego życia człowieka. O tym, jak przed człowiekiem, który u progu starości rozstaje się ze wszystkim, czego dorobił się w doczesnym życiu: małżonkiem, który umarł, dziećmi, które wyruszyły na poszukiwanie przygód, odeszły do klasztornej celi lub w objęcia innych niż matczyne ramion, z domem, którym władał przez długi szereg wiosen i zim, ogołoconym ze wszystkiego, odsłania się „odblask niebiańskiej światłości” prześwietlający – światłem choćby „słabym”, „bladym” i „załamanym”, lecz „wiekuistym” – „odmęty doczesności”.

U progu śmierci, na granicy ludzkiego doświadczenia, Krystyna córka Lavransa odkrywa, czym było jej życie – czym jest nasze, ludzkie życie: „[...] teraz wiedziała na pewno: Bóg zawarł z nią pakt miłości i tym paktem związał ją z sobą na wieki. I pomimo jej własnej woli, mimo doczesnych, przyziemnych myśli coś z tej miłości trwało w niej ciągle, oddziaływało niby słońce na ziemię i w końcu wydało żniwo [...]. [...] Służką Boga była, oporną, niechętną służką [...]. A jednak zatrzymał ją Bóg w swej służbie [...]”; „należy do Pana i Króla, który przybywa teraz oto w uświęconych dłoniach kapłana, aby jej przynieść wolność i wybawienie.”

Dzwony obwieszczające śmierć Krystyny nie wzywają do żałoby, lecz raczej przypominają, że odeszła do innego świata. Ale te same dzwony, w tym samym momencie, kierują naszą uwagę ku światu, który pozostawiła. „Małe ziarenka śniegu poruszone [...] [ich dźwiękiem] stoczyły się na dół w kulistych grudkach, odsłaniając nieco czerń gontów.” Te śnieżne lawiny na skalę jednego dachu odsłaniają nie tylko „czerń gontów”, ale i cudowność całego widzialnego świata, którego stanowią miniaturę.

Wieczność realnie istnieje, doczesność nie jest absurdem, a śmierć to spotkanie z Panem. Powieść, która prowadzi do takich wniosków, może służyć za rzetelne lekarstwo na trwogi i zwątpienia naszego obolałego stulecia.

Stanisław Falkowski

_____
Od redakcji: Powieść wciąż czeka na przekład z języka oryginalnego – norweskiego. Autorka w roku 1928 otrzymała literacką Nagrodę Nobla.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz