Fot. MDK
Tym wpisem wpisujemy się w
kolejny rozdział pisanej przez życie powieści pod tytułem Wolność i odpowiedzialność lub niewola i nieodpowiedzialność.
Postulat brzmi jasno: twórzmy
społeczeństwo, w którym panuje szeroki zakres swobody – ale od swawoli wara!
Możesz bardzo wiele, ale za przekroczenie granic ponosisz pełną
odpowiedzialność.
Dziś bierzemy na tapet zagadnienie
prowadzenia samochodu. Samochód to narzędzie – jak każde inne. Można go użyć w
dobrych lub złych celach.
Albo postawimy na swobodę
korzystania z pojazdów i rzeczywistą odpowiedzialność za posługiwanie się nimi
– albo postawimy użytkownikom nieuczciwe bariery na starcie, ale później
pozwolimy ich nieodpowiedzialnym czynom za kółkiem uchodzić niemal bezkarnie.
Dziś oficjalny modus operandi polega na tym, że do
prowadzenia pojazdów trzeba zdać przed funkcjonariuszem państwowym egzamin – a
potem hulaj dusza! Masz papier i robisz, co chcesz!
Normalnie jest tak, że
prowadzenia uczy cię ojciec albo inny człowiek mający kompetencje do
poinstruowania cię i uznania, że jesteś już gotów, aby jeździć na własną
odpowiedzialność. Właśnie: odpowiedzialność. Nie wymagamy od ciebie papierów,
ale umiejętności i ponoszenia konsekwencji własnych czynów. Jeśli prowadząc,
staniesz się sprawcą wypadku, ponosisz pełną odpowiedzialność. To znaczy na
przykład, że morderstwo dokonane za pomocą samochodu traktujemy tak samo jak morderstwo
za pomocą noża.
Po rozważeniu racji moralnych
przechodzimy do praktyki (wtórnej i niedecydującej w świetle praw moralnych –
niemniej istotnej, bo jesteśmy realistami).
Przyglądamy się teraźniejszej
sytuacji na polskich drogach i zauważamy efekty stosowania taktyki Niewola i nieodpowiedzialność: olbrzymią
liczbę sztucznie i niesprawiedliwie stworzonych miejsc pracy, gnębienie i
obdzieranie egzaminowanych kandydatów, cały okołoWORDowy biznes – całe to
instrumentarium oszustwa i kradzieży. Obserwujemy też jak funkcjonariusze
państwowi w osobach sędziów karzą drogowych przestępców: na przykład za morderstwo
sześciu osób sprawca tragedii dostaje dwanaście i pół roku więzienia.
Co to by było, gdyby postawić na
wolność i odpowiedzialność? Czy możemy coś takiego zaryzykować? Ale – zamiast
zastanawiać się w nieskończoność – zapytajmy wprost: czy jesteśmy ślepi na to,
co jest?
Wspomnianemu wyżej kierowcy
funkcjonariusze państwowi odebrali prawo jazdy – a on i tak wsiadł za kółko! Potwierdza
to obserwację, że posiadanie lub nieposiadanie papieru nie ma większego
znaczenia dla ludzkich zachowań; liczą się za to odpowiedzialność za czyn i
surowość kary. Gdyby kierowca-zabójca płacił za swój czyn głową albo został zobowiązany
do płacenia rodzinom ofiar rekompensaty, cała sprawa wyglądałaby inaczej!
Ilu jeszcze zamordowanych na
drogach trzeba, abyśmy to dostrzegli?
Czy nie jest czasem tak, że nie
możemy już znieść naszej choroby, ale i lekarstwa odrzucamy?
Paweł Antoniewicz
Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSamo posiadania prawa jazdy jest na pewno wielkim wydarzeniem dla osoby, która pozytywnie zdała egzamin. Jednak moim zdaniem również należy pamiętać, że łatwo jest te uprawnienia stracić. Jak czytałem na stronie https://kioskpolis.pl/utrata-prawa-jazdy-w-2020-roku-komu-oraz-za-co-grozi/ to tam ten problem świetnie został opisany.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń