Świętej Scholastyki, Dziewicy, A.D. 2015
Przyjęcie Gibraltarskiego Związku Piłki Nożnej do UEFA
spotkało się z różnym przyjęciem. Jak to? – pytali niektórzy – takie małe,
takie zależne – a będzie miało osobną reprezentację?
To może zamiast reprezentacji PZPN w eliminacjach powinny startować
drużyny Mazowsza, Małopolski i Kujaw? A może poszczególnych miast? Albo ich
dzielnic? Praga Północ kontra Francja dowodzona przez Samira Nasriego,
krakowskie Planty przeciw Szwajcarii z kapitanem Gökhanem Inlerem, poznańskie
Jeżyce w starciu z reprezentacją Niemiec pod wodzą Mesuta Özila – czemu nie?
A może raczej organizować rozgrywki na skalę lokalną i w
takich zawodach brać udział? Zamiast ubiegać się o przynależność do organizacji
o zasięgu światowym lub kontynentalnym spróbować zrobić coś na własnym
podwórku?
Za plac futbolowego boju może zresztą posłużyć nie tylko
podwórko, ale któryś z ponad dwóch tysięcy „orlików”. (Za PRLu padło hasło:
„Tysiąc szkół na tysiąclecie”. Za tzw. niepodległej Rzeczpospolitej tzw.
minister sportu jawnie mówił o tym, że stawia sobie za cel wybudowanie „2012
boisko na Euro 2012”.) „Orliki” owe to właściwie jedyne co zostało nam po
nieszczęsnym Euro. Ukradziono i zmarnotrawiono miliony – to prawda i to
skandal; boiska jednak zostały i zamiast się na boiska obrażać, lepiej pójść i
zagrać.
Zaleta tego rozwiązania polega również na tym, że wiemy, iż
to, co dzieje się na lokalnym placu gry, dzieje się naprawdę.
Wiemy, że w osiemdziesiątym szóstym Maradona strzelił gola
ręką. I nawet zakładając, że wszystko inne odbyło się uczciwie – ani my, ani sam
Argentyńczyk, nigdy się nie dowiemy, czy zdobyłby mistrzostwo świata w uczciwej
walce. Jak byłoby naprawdę?
A co jest naprawdę teraz?
Naprawdę jest to, że sam idę na boisko pokopać piłkę ze
znajomymi. I, oczywiście, nie gramy na spalone!
Tekst: Paweł F. Figurski
Zdjęcie: Adept
Tyle, że mecze lokalne rzadko kiedy są ciekawe, a ich poziom jest (co zrozumiałe) znacznie niższy. A zatem i rozrywka słaba, nawet gdy grają znajomi.
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie jest dla Ciebie ciekawsze i nie daje Ci więcej zadowolenia, gdy pograsz w futbol na własną rękę (a raczej nogę ;), niż gdy będziesz oglądał jak robią to inni? Nie przeczę, może da się znaleźć czas i na to i na to: iść pokopać samemu, a kiedy indziej obejrzeć meczyk w TV. Jeśli jednak mam do wyboru albo jedno albo drugie, zdecyduję się raczej na to, aby samemu zagrać. Również dlatego (i to jedna z tez tekstu), że rozgrywka w gronie znajomych jest AUTENTYCZNA, a o tym, który mecz rozgrywany między "profesjonalistami" jest naprawdę, a który na niby (sytuacja, gdy mecz jest ustawiony albo nieudolny sędzia wypacza wynik), tego nie wiemy.
UsuńPaweł F. Figurski
Gdy sam mam wybór to w ogóle wybieram inny sport, ale że mowa jest o tym, to do tego się odnoszę. I różnie z tym bywa. Czasem wolę sam, ale często chętnie oglądam, bo pozwala to potem część pomysłów zastosować we własnej grze (oczywiście w ograniczonym zakresie).
UsuńŻeby nie było, nie mam nic przeciwko chłopakom kopiącym piłkę - wręcz przeciwnie, a wszechobecne znaki zakazu (u mnie na osiedlu nawet na rolkach jest zakaz jeździć!) uważam za szkodliwe.
Jeszcze jednej punkcik - warto, że istnieją sporty emitowane w jakiś mediach, ludzie od pewnego wieku/ choroby sami już nie pograją.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń