Skarga zapomnianego wygnańca

„...nikt nie woła”. Dlaczego? Bo wszyscy zapomnieli.

Adam Mickiewicz
STEPY AKERMAŃSKIE

Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu,
Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi,
Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
Omijam koralowe ostrowy burzanu.

Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurhanu;
Patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi;
Tam z dala błyszczy obłok – tam jutrzenka wschodzi;
To błyszczy Dniestr, to weszła lampa Akermanu.

Stójmy! – jak cicho! – słyszę ciągnące żurawie,
Których by nie dościgły źrenice sokoła;
Słyszę, kędy się motyl kołysa na trawie,

Kędy wąż śliską piersią dotyka się zioła.
W takiej ciszy – tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym głos z Litwy. – Jedźmy, nikt nie woła.


Ocean, koralowe wyspy („ostrowy”), gwiazdy pokazujące drogę żeglarzowi; cisza, na pół baśniowy motyl kołyszący się na źdźble trawy, dyskretnie upersonifikowany (ma „pierś”) wąż – ta nastrojowa poetyckość z pogranicza egzotyki i fantastyki jakby zwalnia ze ścisłych analitycznych dociekań. A jednak właśnie w tym przypadku szkiełko i oko okażą się bardzo przydatne.

Wobec głębokiej ciszy panującej na stepie nie dziwi nas, że podmiot słyszy „ciągnące żurawie”. Ale naprawdę niezwykła okazuje się dopiero wiadomość, że tych słyszanych przezeń żurawi nie zobaczyłyby „źrenice sokoła”. Sokół spogląda na świat, jak wiadomo, najbystrzejszym („sokolim”) okiem; żadne ze zwierząt ani żaden z ludzi nie dysponuje wzrokiem o takim jak on zasięgu. Tym bardziej słuchem!

Jeśli tak, oznacza to, że Mickiewiczowi nie chodzi o poetycki ozdobnik. Poeta nie chce powiedzieć tylko: „wsłuchuję się w dźwięki przyrody” ani nawet tylko: „słyszę odległe dźwięki”, ale wręcz: „słyszę rzeczy, których zwyczajne ucho usłyszeć nie może”, „jestem obdarzony słuchem nadzmysłowym”!

Do czego mu to potrzebne? Do zaznaczenia, że jeśli nie słyszy „głosu z Litwy”, to bynajmniej nie z powodu tysiąckilometrowej odległości. Powodem – zresztą wprost wskazanym – jest fakt, że „nikt nie woła”!

Wiersz mógłby się przecież kończyć inaczej:

         Jedźmy, nic nie słyszę.

Ale tu chodzi właśnie o to, że nikt nie woła! W dwa lata po opuszczeniu ojczyzny przez wygnańca przyjaciele, bliscy o nim zapomnieli – nie wołają.

To jest wiersz o tęsknocie do ojczyzny, owszem. Ale przede wszystkim – wiersz o poczuciu opuszczenia, o tęsknocie do tych, którzy nie tęsknią.


Stanisław Falkowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz