Fot. MDK
Pamiętam jak często w dzieciństwie, gdy coś nabroiłem, a nie dało się tego ukryć, prosiłem Maryję o pomoc w załatwieniu sprawy z Tatą. Dopiero po latach zrozumiałem, że to nie z Tatą było coś nie w porządku, tylko ze mną. Więcej! Jak bardzo musiał mnie kochać, skoro brał udział w tej grze.
Nie potrafię powstrzymać łez, gdy myślę o tej Tajemnicy w tym kontekście. Jakbym mało otrzymał będąc stworzonym i odkupionym! - Pan śpieszy zawczasu na ratunek mojej małości, dając mi Maryję za Orędowniczkę i Pośredniczkę. Ten, który powołuje mnie do swej Nieskończoności, bierze poprawkę na moją ograniczoność.
Do tego jeszcze w jaki sposób! Tam, gdzie się boję, posyła Matczyne Ciepło. Tam, gdzie się buntuję - Matczyną Cierpliwość. Tam, gdzie opadam z sił - Matczyną Wytrwałość. Mów, co chcesz, ale nie widzę w sobie grzechu, na który odpowiedzi nie stanowiłaby postawa Matczynej Miłości.
A ja? No cóż... jestem.
NCWC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz