Poniedziałek po Niedzieli Męki Pańskiej, A.D. 2015
Nawet kamienny lew pluje na takie „przeprosiny”
(Fot.
MDK)
Jak wiele może intonacja i dobór
słów!
Mosiek powiedział, że Icek jest
złodziejem. Stanął za to przed sądem, który kazał mu Icka publicznie przeprosić.
Sala sądowa wypełniona po brzegi, naprzeciw siebie adwersarze. Mosiek zaczyna:
– Icek nie jest złodziejem?!...
Sędzia, niezadowolony z takiego
obrotu sprawy, nakazuje Mośkowi, aby pokazał, że żałuje, wyraził skruchę,
przeprosił. Na to skazany:
– Przepraszam, Icek nie jest
złodziejem?!...
Pewna korporacja zatrudniła do
kampanii reklamowej osobniczkę chlubiącą się zamordowaniem własnych
nienarodzonych dzieci oraz osobnika podającego się za satanistę. W odpowiedzi
słusznie oburzeni klienci rozpoczęli akcję protestacyjno-informacyjną i wezwali
do bojkotu korporacji. W akcję włączył się popularny pisarz i podróżnik. Wezwał
miłośników swojej twórczości, aby nie nabywali dzieł jego autorstwa w sklepach korporacji.
Korporacja nie zlekceważyła protestu – odpowiedziała działaniami cenzorskimi w
Internecie. Minęło czasu mało wiele.
Pewnego dnia popularny pisarz i
podróżnik ogłosił, że prosi o zakończenie bojkotu, ponieważ otrzymał od prezesa
korporacji list, w którym ten przeprosił. Prezesik użył następującego
sformułowania: „osoby, które poczuły się
urażone doborem bohaterów ostatniej kampanii reklamowej [...] [korporacji],
przepraszam, zapewniając, że nie było to celowe działanie czy też prowokacja”.
Prezes korporacji prezentuje
typowo modernistyczną postawę: koncentruje się na emocjach, nie zaś na
prawdzie. Prezesiku! Masz przeprosić nie za to, że uraziłeś uczucia, które
mogą być subiektywne, tylko za to, że obiektywnie rzecz biorąc postąpiłeś źle.
I przeproś również za to, że usiłowałeś konsekwencje swego złego czynu ukryć,
występując przeciw wolnemu i prawdziwemu słowu, próbując stosować cenzurę.
Mógłbym się założyć, że, gdyby korporacja
odwołała się w kampanii reklamowej do postaci świętego Mikołaja (biskupa, a nie
krasnala-przebierańca) i spowodowałoby to wrogą reakcję ateuszy, przeproszono
by ich za „urażenie uczuć” – byle kupowali w sklepach korporacji nadal i coraz
więcej.
Chciałbym być złym prorokiem, ale
może to wszystko było skalkulowane: prowokacja, nadanie sprawie rozgłosu,
liczenie się z protestem, a wreszcie „przeprosiny” i „pojednanie” z osobami,
których „uczucia urażono”. Nie można tego wykluczyć; mamy do czynienia z
korporacją, która działa według zasady: najlepsze jest to, co się sprzeda –
chałowe to, co sprzedać się nie da. Na jednej półce w księgarniach korporacji
stoi Biblia, na drugiej – pornografia.
A zatem bojkot korporacji wcale
się nie kończy.
Bojkot trwa.
Kacper Tomasz Lidzki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz