Kościół otwarty

Piątek po II Niedzieli Wielkiego Postu, A.D. 2015

Fot. MDK

Nawiedzanie Domu Bożego z prośbą, po prośbie i bez specjalnej prośby

Bożena Fabiani pisze o tym, że były takie czasy, gdy bazylika świętego Piotra stała dla wiernych otworem dzień i noc. Jakże pięknie byłoby, gdyby dotyczyło to wszystkich kościołów i dziś!

To jasne, że wielu księży ochoczo odpowiada na zgłoszoną w trybie nagłym przez telefon prośbę o spowiedź. Fakt, że na prośbę proboszcz zazwyczaj otwiera świątynię i nawet sam po niej oprowadza.

Faktem jest również to, że gdy szuka się osób gotowych zadeklarować swoją obecność na wieczystej adoracji, brakuje czasem ochotników. Niełatwo znaleźć w Polsce – kraju rzekomo katolickim – tych kilkanaście osób, które czuwałyby przy Panu Jezusie choćby przez godzinę.

Obserwujemy sprzężenie zwrotne w działaniu. Z jednej strony chcielibyśmy kościołów otwartych. Chcielibyśmy przebywać z Panem Bogiem w większej bliskości; nie zaś mieć w perspektywie zamknięte drzwi wejściowe albo kruchtę oddzieloną od wnętrza szybą. Z drugiej trudno przychodzi nam poświęcić odpowiednią ilość czasu, aby zapewnić, że Pan Bóg w monstrancji albo w tabernakulum ani przez chwilę nie będzie pozostawiony samemu Sobie.

Aby to zmienić, potrzeba:
- mądrego korzystania z łaski Bożej i pracy nad sobą;
- zrozumienia, jakie znaczenie ma to, że Dom Boży jest ZAWSZE OTWARTY;
- normalnych relacji między księżmi a wiernymi; aby duchowni nie obawiali się pozostawiania świątyni „pod opieką” swych owiec.

Słowem: nawrócenia.

Czy i kiedy się na nie zdobędziemy?

Kacper Tomasz Lidzki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz