JĘZYK SIEDLECKI
Seweryn Baryka chce przeobrażać świat przez budowanie, a nie
przez niszczenie. Gdy Cezary orientuje się, że ojciec głosi te same ideały,
których broniła zmarła matka, niecierpliwie uogólnia:
– Już mi to i mama po siedlecku klarowała. Nic, starzy, nie
rozumiecie. (91)
Z pewnością zasługuje na uwagę drugie zdanie tej kwestii. „Nic,
starzy, nie rozumiecie” to jakby zapowiedź niezliczonych
dwudziestowiecznych manifestacji buntu, do którego już w początkach wieku
dziewiętnastego podjudzali młodych mistrzowie i wychowankowie
sentymentalno-romantycznej szkoły samowoli.
Zdanie pierwsze wydaje się nie mniej ciekawe. „Po
siedlecku” brzmi trochę jak: „po swojemu”, a trochę jak: „po
niemiecku”, „po francusku” czy „po polsku”. „Klarować coś
komuś po jakiemuś” znaczy albo ‘na swój sposób’ (od którego mówiący
przynajmniej w pewnym stopniu się dystansuje), albo ‘w pewnym określonym
języku’ (ale nie tym, w którym właśnie rozmawiamy). Cezary, zapewne nie całkiem
świadomie, łączy oba znaczenia, by z pobłażliwą drwiną zdystansować się od
prawd głoszonych przez matkę: mówiła do niego w szczególnym języku, swoim
własnym, właściwie wręcz obcym.
Obcym! Czy Cezary rozumie, że młodzieńcze targanie wędzideł
może być zrywaniem więzi? Czy rozumie wartość tych więzi – z własną matką i z
własnym ojcem?
POSTRONEK
Nie rozumie – ale czuje wartość, a już na pewno siłę
owych więzi. „Młody entuzjasta” „Podziwiał i uwielbiał niezrównane zjawisko
przewrotu”, ale:
gdy [...] wracał do dziury pod schodami [służącej ojcu za
schronienie w oczekiwaniu na pociąg do Polski], czuł, że nie da rady. Ten
ojciec, przychodzień mało znany, to nie było jestestwo bierne i czujące jedynie,
jak matka. To był przeciwnik czynny. To był rycerz. Z jego ran, których na ciele
miał pełno, sączyła się nie tylko krew, lecz jakoweś światło uderzające w oczy.
On nie tylko wierzył w coś innego, lecz śmiał inaczej świat kształtować. (101)
Cezary:
wciąż przezwyciężał w swym duchu tego starego człowieka,
wyzbywał się jego władzy moralnej nad sobą, wyrastał z niego i oddzielał się
bujnością swej siły od zmurszałości tego pnia. Nękały go więzy, wciąż jeszcze,
jak w dzieciństwie, krępujące jego wolę.
Jednak:
Musiał po tysiąc razy ulegać, ponieważ był synem — a stary
ojciec może rozkazywać, zakazywać, wreszcie pospolicie kaprysić z tej prostej
racji, iż jest ojcem i ma niepisaną władzę zakazywania spraw i uczuć
najsłuszniejszych. Cezary nie czynił nic takiego, co by było moralnym
ojcobójstwem, lecz szarpał się w więzach. (103)
Cezary „nieraz” „w głębi siebie” żałuje, że spotkanie z ojcem
zawróciło go z drogi młodego entuzjasty rewolucji i osobistej samowoli.
Byłby skończył roboty grabarskie, rzucił łopatę i stanął
między ludźmi tworzącymi. Teraz szedł na postronku swojej dla ojca miłości w
stronę Polski, której ani znał, ani pragnął. (104)
A zatem „szarpał się w więzach” i „szedł na postronku”. Był
niewolnikiem. Ale niewolnikiem miłości – nie tylko dziecięcego przyzwyczajenia
do posłuchu.
POWRÓSŁA NIE DO PRZESTĄPIENIA
„Musiał po tysiąc razy ulegać” ojcu. Jak się okazuje,
wcześniej, przed jego powrotem, lecz już po śmierci matki, „poniewczasie!”,
„był [...] uległy” również lekceważonej matce (51). „Wsuwał się pod jej rękę,
jak wtedy, gdy był maleńki i bezsilny” (51). Gdy zaś zrywane przez siebie
kwiaty „oddawał [jej] nie istniejącej dłoni” (50–51),
śnił, iż ręce wiecznie skłonne do objęć przyciskają je do
uśmiechniętych ust, czuł na sobie powrósła nie do przestąpienia, z tą samą siłą
obejmujące. (50–51)
Słowa wchodzą tu w zaskakujące połączenia. Przede wszystkim
spodziewalibyśmy się powróseł „nie do zerwania”, „nie do potargania”, „nie do
rozerwania”. Natomiast „przestąpić” można zakaz, prawo, przykazanie. Kto się tego dopuszcza, jest przestępcą. „Nie do...” z kolei („nie do
zerwania”, „nie do obejścia”, „nie do przestąpienia”) to połączenie
oznaczające: ‘niemożliwe do (zerwania, obejścia, przestąpienia)’, ‘nie dające
się (zerwać, obejść, przestąpić)’. Cezarego zatem obejmują jakieś „powrósła”
tak mocne, że się ich zerwać nie da, i tak święte jak przykazania.
Nie kajdany czy łańcuchy, nawet nie powrozy, ale właśnie:
„powrósła”. Wyraz ten oznacza sznury, skręcane najczęściej ze słomy, służące do
wiązania zboża w snopki. Trudno przypuścić, by taki znawca życia wiejskiego jak
Żeromski użył go przypadkowo. Wolno sądzić, że bez owych „powróseł” Cezary
„rozsypałby się”, jak niezwiązane w snop kłosy. To osobliwe skojarzenie mniej
dziwi w zestawieniu ze zdaniami, które pojawią się kilkanaście stron później.
Oto po przeżyciu ludobójczych pogromów w Baku Cezary „Szukał swej duszy” i
„Zbierał jej rozszarpane szczątki” (66). Mocne i święte powrósła krępujące
bohatera ocalają go. Dosłownie: sprawiają, że pozostaje całością.
Ponieważ Cezary „oddawał” zrywane kwiaty „nie istniejącej
dłoni” matki, „przyciskają[ce] je do [...] ust” „ręce wiecznie skłonne do
objęć” muszą być rękami matki (chociaż to odczytanie nie wyczerpuje znaczeń
osobliwego połączenia: „ręce wiecznie skłonne do objęć”). Ręce są „skłonne
do objęć”, powrósła zaś także obejmują Cezarego. Ta przejrzysta gra
słów sprawia, że dwa obrazy prześwitują nawzajem przez siebie; obejmujących
Cezarego powróseł i obejmujących go matczynych rąk. Cezarego więc o-calają
święte i mocne „powrósła” splecione z matczynych rąk.
Obejmują go one „z tą samą siłą”. Z budowy zdania można
wnioskować, że „ta sama” siła to siła, z jaką „ręce wiecznie skłonne do objęć”
„przyciskają [...] do [...] ust” kwiaty – zatem siła działająca bardzo
delikatnie. Wchodzi tu jednak w grę i drugie znaczenie: skoro ręce, o których
mowa, są „skłonne do objęć” „wiecznie”, nawet śmierć nie rozluźnia ich
uścisku. Ręce-powrósła z półsennego marzenia Cezarego obejmują go z tą samą
siłą, co za życia matki. Cezary więc, choć tego nie rozumie, czuje, że więź
z matką, która go ocala, trwa ponad granicą śmierci. Ta więź jest delikatna jak
przyciśnięcie kwiatów do ust, a święta i mocna jak niewzruszone prawo.
Stanisław Falkowski
_____
Numery stron według wydania: Stefan Żeromski, Przedwiośnie,
Warszawa 1974 (Dzieła w oprac. S. Pigonia, t. 19).
_____
Tekst stanowi nieznacznie zmienioną wersję
rozdziału z książki Siły większe niż chaos (Tajemnice „Przedwiośnia”
Stefana Żeromskiego), Warszawa 2002.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz