Powrósła nie do przestąpienia

Czwartek po Niedzieli Męki Pańskiej, A.D. 2015


JĘZYK SIEDLECKI

Seweryn Baryka chce przeobrażać świat przez budowanie, a nie przez niszczenie. Gdy Cezary orientuje się, że ojciec głosi te same ideały, których broniła zmarła matka, niecierpliwie uogólnia:

– Już mi to i mama po siedlecku klarowała. Nic, starzy, nie rozumiecie. (91)

Z pewnością zasługuje na uwagę drugie zdanie tej kwestii. „Nic, starzy, nie rozumiecie” to jakby zapowiedź niezliczonych dwudziestowiecznych manifestacji buntu, do którego już w początkach wieku dziewiętnastego podjudzali młodych mistrzowie i wychowankowie sentymentalno-romantycznej szkoły samowoli.

Zdanie pierwsze wydaje się nie mniej ciekawe. „Po siedlecku” brzmi trochę jak: „po swojemu”, a trochę jak: „po niemiecku”, „po francusku” czy „po polsku”. „Klarować coś komuś po jakiemuś” znaczy albo ‘na swój sposób’ (od którego mówiący przynajmniej w pewnym stopniu się dystansuje), albo ‘w pewnym określonym języku’ (ale nie tym, w którym właśnie rozmawiamy). Cezary, zapewne nie całkiem świadomie, łączy oba znaczenia, by z pobłażliwą drwiną zdystansować się od prawd głoszonych przez matkę: mówiła do niego w szczególnym języku, swoim własnym, właściwie wręcz obcym.

Obcym! Czy Cezary rozumie, że młodzieńcze targanie wędzideł może być zrywaniem więzi? Czy rozumie wartość tych więzi – z własną matką i z własnym ojcem?


POSTRONEK

Nie rozumie – ale czuje wartość, a już na pewno siłę owych więzi. „Młody entuzjasta” „Podziwiał i uwielbiał niezrównane zjawisko przewrotu”, ale:

gdy [...] wracał do dziury pod schodami [służącej ojcu za schronienie w oczekiwaniu na pociąg do Polski], czuł, że nie da rady. Ten ojciec, przychodzień mało znany, to nie było jestestwo bierne i czujące jedynie, jak matka. To był przeciwnik czynny. To był rycerz. Z jego ran, których na ciele miał pełno, sączyła się nie tylko krew, lecz jakoweś światło uderzające w oczy. On nie tylko wierzył w coś innego, lecz śmiał inaczej świat kształtować. (101)

Cezary:

wciąż przezwyciężał w swym duchu tego starego człowieka, wyzbywał się jego władzy moralnej nad sobą, wyrastał z niego i oddzielał się bujnością swej siły od zmurszałości tego pnia. Nękały go więzy, wciąż jeszcze, jak w dzieciństwie, krępujące jego wolę.

Jednak:

Musiał po tysiąc razy ulegać, ponieważ był synem — a stary ojciec może rozkazywać, zakazywać, wreszcie pospolicie kaprysić z tej prostej racji, iż jest ojcem i ma niepisaną władzę zakazywania spraw i uczuć najsłuszniejszych. Cezary nie czynił nic takiego, co by było moralnym ojcobójstwem, lecz szarpał się w więzach. (103)

Cezary „nieraz” „w głębi siebie” żałuje, że spotkanie z ojcem zawróciło go z drogi młodego entuzjasty rewolucji i osobistej samowoli.

Byłby skończył roboty grabarskie, rzucił łopatę i stanął między ludźmi tworzącymi. Teraz szedł na postronku swojej dla ojca miłości w stronę Polski, której ani znał, ani pragnął. (104)

A zatem „szarpał się w więzach” i „szedł na postronku”. Był niewolnikiem. Ale niewolnikiem miłości – nie tylko dziecięcego przyzwyczajenia do posłuchu.


POWRÓSŁA NIE DO PRZESTĄPIENIA

„Musiał po tysiąc razy ulegać” ojcu. Jak się okazuje, wcześniej, przed jego powrotem, lecz już po śmierci matki, „poniewczasie!”, „był [...] uległy” również lekceważonej matce (51). „Wsuwał się pod jej rękę, jak wtedy, gdy był maleńki i bezsilny” (51). Gdy zaś zrywane przez siebie kwiaty „oddawał [jej] nie istniejącej dłoni” (50–51),

śnił, iż ręce wiecznie skłonne do objęć przyciskają je do uśmiechniętych ust, czuł na sobie powrósła nie do przestąpienia, z tą samą siłą obejmujące. (50–51)

Słowa wchodzą tu w zaskakujące połączenia. Przede wszystkim spodziewalibyśmy się powróseł „nie do zerwania”, „nie do potargania”, „nie do rozerwania”. Natomiast „przestąpić” można zakaz, prawo, przykazanie. Kto się  tego dopuszcza,  jest przestępcą. „Nie do...” z kolei („nie do zerwania”, „nie do obejścia”, „nie do przestąpienia”) to połączenie oznaczające: ‘niemożliwe do (zerwania, obejścia, przestąpienia)’, ‘nie dające się (zerwać, obejść, przestąpić)’. Cezarego zatem obejmują jakieś „powrósła” tak mocne, że się ich zerwać nie da, i tak święte jak przykazania.

Nie kajdany czy łańcuchy, nawet nie powrozy, ale właśnie: „powrósła”. Wyraz ten oznacza sznury, skręcane najczęściej ze słomy, służące do wiązania zboża w snopki. Trudno przypuścić, by taki znawca życia wiejskiego jak Żeromski użył go przypadkowo. Wolno sądzić, że bez owych „powróseł” Cezary „rozsypałby się”, jak niezwiązane w snop kłosy. To osobliwe skojarzenie mniej dziwi w zestawieniu ze zdaniami, które pojawią się kilkanaście stron później. Oto po przeżyciu ludobójczych pogromów w Baku Cezary „Szukał swej duszy” i „Zbierał jej rozszarpane szczątki” (66). Mocne i święte powrósła krępujące bohatera ocalają go. Dosłownie: sprawiają, że pozostaje całością.

Ponieważ Cezary „oddawał” zrywane kwiaty „nie istniejącej dłoni” matki, „przyciskają[ce] je do [...] ust” „ręce wiecznie skłonne do objęć” muszą być rękami matki (chociaż to odczytanie nie wyczerpuje znaczeń osobliwego połączenia: „ręce wiecznie skłonne do objęć”). Ręce są „skłonne do objęć”, powrósła zaś także obejmują Cezarego. Ta przejrzysta gra słów sprawia, że dwa obrazy prześwitują nawzajem przez siebie; obejmujących Cezarego powróseł i obejmujących go matczynych rąk. Cezarego więc o-calają święte i mocne „powrósła” splecione z matczynych rąk.

Obejmują go one „z tą samą siłą”. Z budowy zdania można wnioskować, że „ta sama” siła to siła, z jaką „ręce wiecznie skłonne do objęć” „przyciskają [...] do [...] ust” kwiaty – zatem siła działająca bardzo delikatnie. Wchodzi tu jednak w grę i drugie znaczenie: skoro ręce, o których mowa, są „skłonne do objęć” „wiecznie”, nawet śmierć nie rozluźnia ich uścisku. Ręce-powrósła z półsennego marzenia Cezarego obejmują go z tą samą siłą, co za życia matki. Cezary więc, choć tego nie rozumie, czuje, że więź z matką, która go ocala, trwa ponad granicą śmierci. Ta więź jest delikatna jak przyciśnięcie kwiatów do ust, a święta i mocna jak niewzruszone prawo.

Stanisław Falkowski

_____
Numery stron według wydania: Stefan Żeromski, Przedwiośnie, Warszawa 1974 (Dzieła w oprac. S. Pigonia, t. 19).
_____
Tekst stanowi nieznacznie zmienioną wersję rozdziału z książki Siły większe niż chaos (Tajemnice „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego), Warszawa 2002.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz