Mamy tysiące propozycji gotowych produktów. Są przeceny, bonusy, zniżki, akcje promocyjne. Tylko tak się składa, że jak naprawdę czegoś chcielibyśmy, to akurat tego nie ma. Nie produkują. Wycofali ze sprzedaży i nie wiemy, czy i kiedy ją wznowią.
Pozostajemy na łasce i niełasce projektantów, producentów i dystrybutorów.
A może tak mebel zrobiony przez dziadka? Może masło własnej roboty? Może własnoręcznie uszyte ubranie?
Zdaje się, że dawniej więcej ludzi miało więcej (uniwersalniejszych) umiejętności.
Może "mieli mniej" niż my dziś (w sensie liczebności przedmiotów) - ale jak już coś mieli, to raczej solidne. Zresztą, gdy ktoś robi coś sam dla siebie, miewa większą motywację, by wykonać to porządnie.
Wydaje się, że obecnie mamy wszystko taniej niż dawniej. Ale jeśli chcemy wędliny, która jest wędliną - musimy odpowiednio dużo zapłacić. To, co dobre, kosztuje. Tak było i tak jest. Mimo wszystkich kolorowych plakacików i reklam z informacjami o nowym zbawiennym produkcie - chlebie jak wata; czekoladzie czekoladopodobnej czy maśle masłopodobnym ("mixy roślinne").
Tę prawidłowość (dobre i zdrowe dobrze i zdrowo kosztuje) doskonale rozumieją na przykład korpochludki, które kupują na bazarach albo przywożą z rodzinnych stron słoiki ze domowym jedzeniem.
Pozornie "wszystko mamy na wyciągnięcie ręki". Pozorna łatwość dostępu. Często pozorna taniość. Są i skutki tego współczesnego sankcjonowanego przez funkcjonariuszy państwowych kapitalizmu: wyrzucanie jedzenia (zwłaszcza chleba!); wywalanie do kontenera na śmieci zupełnie sprawnych przedmiotów → bo taniej (w kategoriach finansowych/czasowych) ciepnąć coś do śmietnika niż ruszyć się te parę kroków i ofiarować komuś potrzebującemu (trzeba go jeszcze znaleźć - to też koszt!), czy choćby napisać ogłoszenie: 'ODDAM W DOBRE RĘCE'. Albo wreszcie: wystawić przed dom - ale nie masakrować mieszając z innymi (też działającymi bez zarzutu) przedmiotami w kontenerze...
Czy powyższe spostrzeżenia nie powinny skłaniać nas ku myśli, że warto byłoby uczyć się solidnych fachów i mieć je w ręku? Że warto samemu projektować i zamawiać produkty odpowiadające naszym oczekiwaniom w stu procentach? Że da się skutecznie uciec od logiki świata sprzedaży wiązanej (Super okazja: kup pan zamiast chleba pięć cegieł - a szóstą dostanie pan gratis!). Ech, marzenia...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz