Dożynanie drzew - ROZWIĄZANIE
Czyli: Śmierć - ciągu dalszego ciąg dalszy
I wzięli się za nie.
To nie to samo, co ścinanie drzew na własnym podwórku: znam to drzewo, sam je zasadziłem; wycinam je, bo tego autentycznie potrzeba; tu: przyjeżdża najemnik i tnie: siup i po sprawie!
Niejednokrotnie to widzieliśmy. Wycinka pod plac zabaw. Wycinka pod nowe bloki. Przyjeżdża z daleka ktoś, kto nigdy tu się nie bawił i nie mieszkał; na tym wykarczowanym terenie też nie będzie mieszkał, a jego dzieci nie będą się tu bawić. Ale tnie - bo mu zapłacono. Tnie i jedzie z powrotem w swoje strony.
A ROZWIĄZANIE kwestii bezpieczeństwa zjeżdżających ścieżką? Może należało by puścić ją serpentynami? Zrobić malowniczy zjazd, a - zamiast drzewa wycinać - posadzić nowe: również po to, aby akurat w tym miejscu nikomu nie przyszło do głowy skracać sobie na przełaj - po śmierć albo kalectwo...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz