sErEk - RoWeReK

Ścieżką rowerową jadą trzy ni to rowery, ni to riksze - w każdym razie pojazdy czterokołowe napędzane siłą mięśni ludzkich nóg przenoszoną za pomocą łańcucha na koła. Większą część wehikułu zajmuje baner reklamowy (podobny  ciągniętym przez taksówki na przyczepkach - tylko mniejszy). Na plakacie: jakiś serek czy coś podobnego; wszyscy musimy go jeść i to w dużych ilościach, bo jak nie, to zginiemy (marnie).

[Abstrahując już od faktu, że napotkane przez Waszego reportera pojazdy czuły się takimi panami ścieżki, że zajęły właściwie całą jej szerokość,] mawia się, że należy traktować śmiertelnie poważnie to, co się robi - wykonywane zadanie, natomiast siebie samego - już niekoniecznie.

Trudno przypuszczać, aby jeźdźcy serków-rowerków traktowali zbyt poważnie siebie - skoro zgodzili nająć się jako żywe reklamy. Idę jednak o zakład, że przynajmniej najmująca ich firma traktuje całkiem poważnie to, co oni robią. To misja życiowej wagi! To nowy sposób zwrócenia uwagi na niespotykane nigdzie indziej właściwości naszego cudownego serka. Ludziom opatrzyły się już inne sposoby promocji - ale tego jeszcze (chyba) nie było. To poważna akcja marketingowa. I nie wolno się z tego śmiać!...


Cóż poradzić na to, że z takimi akcjami nieodmiennie kojarzy nam się nieśmiertelny Jimmy Bond z serialu Lone Gunmen - zasiadający akurat jako żywa reklama we wnętrzu olbrzymiej parówy?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz