Bruce Marshall "PIĘKNA OBLUBIENICA" (14)

-----------------------------
Wirtualne Wydawnictwo WiWo szuka realnego (papierowego) wydawcy niniejszego tekstu, który byłby gotów wynagrodzić godziwą zapłatą osoby, które przyczyniły się do jego powstania. Zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy na adres
 wirtualnewydawnictwowiwo[malpa]gmail.com
-----------------------------



14

Parowce znów pełzły przez gumowate morze, wioząc wycieczkowiczów na drugą stronę zatoki. Don Arturo i kapelan angielskiego biskupa obserwowali je z okna.
Angielski biskup nie zdołał przybyć na uroczystości we własnej osobie i wysłał w zastępstwie młodego księdza. Uroczysta msza pontyfikalna odprawiona tego ranka w katedrze przy wystawionej relikwii okazała się wielkim tryumfem – użyto szat noszonych niegdyś przez kardynała Cisnerosa1, a kanonicy popełnili w trakcie liturgii tylko sześć błędów. Później nastąpiła procesja wokół miasta, a idący z gołą głową odziany w kapę nowy biskup niósł relikwię pod baldachimem. Mieszkańcy nie mieli najmniejszego zamiaru prowadzić życia takiego jak święty Jan od Krzyża, ale nie przeszkadzało im to w wystrzeleniu paru fajerwerków na cześć jego palca. Żołnierze i władze miejskie wlekli się za klerem, wszyscy byli radośni i nikt nie szedł równo.
Don Arturowi niełatwo przychodziło prowadzić rozmowę.
– A jak miewa się Jego Ekscelencja?
– Jego Ważniakowatość? Ciemny jak tabaka w rogu – jak zwykle. Na następnym konsystorzu z pewnością zostanie kardynałem.
– Może część problemu polega na tym, że niewłaściwy rodzaj ludzi wspiera właściwą sprawę, a właściwy rodzaj ludzi niewłaściwą. – Don Arturo nie całkiem w to wierzył, ale chciał na kapelanie zrobić wrażenie. Zapomniał już, że angielski biskup okazał się odważniejszy od niego.
Nad drzwiami zadźwięczał dzwonek.
– Wybaczy ksiądz – powiedział Don Arturo. – Biskup mnie wzywa.
– Uprzejmy, nieprawdaż? Gdy ten nudziarz Willie Winton kogoś potrzebuje, po prostu ryczy.
Nowy biskup siedział tam, gdzie wcześniej siedział stary, w tym samym bladoniebieskim promieniu słońca. Jedyną różnicę w pomieszczeniu stanowił nowy portret; obok Luísa, dobrego i mądrego biskupa, który miał hemoroidy, wisiał Miguel, dobry i mądry biskup, którego zagryzły pszczoły.
Nowy biskup był żwawym biskupem w jasnej, całkiem nowej piusce i z miejsca przeszedł do rzeczy.
– Chodzi o ogłoszenie, które chcę zawiesić w krużganku katedry – powiedział. – Czy byłby ksiądz tak dobry i przetłumaczył to dla mnie na angielski? – Wręczył Don Arturowi kartkę; było na niej napisane:

Mujeres, no entreis en la casa de Dios con escotes, brazos descubiertos o sin medias.

Don Arturo był zbyt osłupiały, aby zaprotestować. Poniżej umieścił wyraźnym pismem tłumaczenie:

Kobiety, nie wchodźcie do domu Bożego w sukniach z dużym dekoltem, z odkrytymi ramionami albo bez pończoch.

– Czego chciał stary? – zapytał angielski kapelan, gdy Don Arturo wrócił.
Don Arturo powiedział.
– Cóż, doprawdy! – rzekł angielski kapelan. – Nie ma co do tego wątpliwości. Kościół wojujący jest w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach nieskuteczny. Ale jeśli wszyscy zakaszemy rękawy i weźmiemy się do roboty przez sto lat, będzie tylko w dziewięćdziesięciu ośmiu procentach nieskuteczny, pod warunkiem, że biskupi zamkną gęby na kłódkę.
Lecz Don Arturo był zbyt smutny, aby żartować.
– Sedno sprawy polega na tym, że zupełnie nikogo nie nawróciliśmy – powiedział.
– Nieprawda. Nawróciliśmy duchownych, przynajmniej niektórych.
– Demokracja też na nic się nie zda. Teraz to tylko pusty gest, jak danie człowiekowi siedzącemu po szyję w zaspie zapałki, aby się nią ogrzał.
Angielski ksiądz skinął głową, ale pod przybranym wyrazem troski jego twarz była gładka.
– Straszne, prawda?
– Może to dlatego, że jeszcze niewystarczająco cierpieliśmy. Nawet zwierzęta są święte, gdy cierpią, ale pewnie dlatego, że są głupie i bezradne. Ponieważ wygraliśmy wojnę, możemy teraz bez przeszkód używać Bożych środków, to wiem; nadal jednak musimy uczyć się, jak używać ich właściwie.
– Problem z waszymi latynoskimi świętymi polega na tym, że nadal będą oni dokonywać niewłaściwego rodzaju cudów. Cóż, ojcze, idę się przejść. Muszę rzucić okiem na miasto, zanim odjadę.
Gdy angielski kapelan wyszedł, Don Arturo wyjrzał znowu przez okno. Jeden z parowców wpływał do ujścia. Był oblepiony kłamiącymi na kolorowo reklamami Anísa i Fundadora. Na pokładzie siedziały obejmujące się pary. Nie wyglądało na to, aby zawracały sobie głowę formą albo duchem. Ksiądz upadł na kolana i modlił się żarliwie za nieprzejęty Chrystusowy lud.

KONIEC




1 Francisco Jiménez de Cisneros (również Ximénes de Cisneros) (1436–1517) – hiszpański kardynał, arcybiskup Toledo, franciszkanin.
 
 

 Tłumaczenie: Łukasz Makowski
Projekty okładek: Sztukmistrz
(dolna z wykorzystaniem zdjęcia
autorstwa Jana Wincentego F.)

-----------------------------
Wirtualne Wydawnictwo WiWo szuka realnego (papierowego) wydawcy niniejszego tekstu, który byłby gotów wynagrodzić godziwą zapłatą osoby, które przyczyniły się do jego powstania. Zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy na adres
 wirtualnewydawnictwowiwo[malpa]gmail.com
-----------------------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz