-----------------------------
Wirtualne Wydawnictwo WiWo szuka realnego (papierowego) wydawcy niniejszego tekstu, który byłby gotów wynagrodzić godziwą zapłatą osoby, które przyczyniły się do jego powstania. Zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy na adres
wirtualnewydawnictwowiwo[malpa]gmail.com
-----------------------------
4
Jasnowłosy
wyrostek siedzący w Cuartel General za zakurzonym biurkiem wyglądał
bardzo młodo. Nogi trzymał skrzyżowane, a jednym z butów kołysał
do przodu i do tyłu. Dwóch mężczyzn w beretach i żółtych
opaskach w czerwone pasy stało po obu jego stronach, a innych dwóch
pilnowało Don Artura. Siedzący młodzieniec miał na sobie schludny
niebieski garnitur.
– Zapytam cię jeszcze raz – powiedział młody mężczyzna. –
Gdzie jest kanonik Isidro Rota y Musóns? Byłeś jednym z jego
kolegów. Widziano cię, jak mówiłeś z nim na Avenida del Sol. Nie
ma co udawać, że nie wiesz.
Don Artura przyprowadzono do Cuartel General tylko dlatego, że
poważny młody strażnik z naciskiem twierdził, że nawet księża
mają prawo do uczciwego procesu; inni strażnicy oraz dziewczyna w
białej sukni i jej matka, wezwana z drugiej barykady, opowiadali się
za bezzwłocznym zamordowaniem go.
– Już wam powiedziałem, że nie wiem, gdzie jest kanonik.
– Ale gdybyś wiedział, też byś nam nie powiedział, prawda?
– Gdybym wiedział, mam nadzieję, że bym wam nie powiedział.
– To zależałoby od tego, czy miałbyś dość silną wolę, aby
współpracować z daną ci już łaską, prawda? Jednak dlaczego Bóg
nie miałby dać ci zarówno siły woli, jak i łaski w tej samej
chwili, tego nie mogę pojąć. – Czterej strażnicy mieli znudzone
kamienne twarze. – A co z palcem świętego Jana od Krzyża?
–
Wiem o nim tyle, co o kanoniku.
– A gdybyś wiedział, masz nadzieję, że byś nam nie powiedział,
prawda? Jesteś pewnie zdziwiony, że rewolucjonistów interesują
talizmany. Nie interesują ich, ale zawsze będą interesować
motłoch.
Mientras tengamos el dedo de San Juan
Ni existirán enemigos, ni aquí pasarán.
Mas, si el enemigo el dedo se atrae
Es seguro que pasa y la ciudad cae.
Mogą
być tak dobre do powstrzymywania Franco jak moździerze, co? Tak czy
inaczej, nie możemy ryzykować, że tak cenna broń opuści naszą
zbrojownię na rzecz Franco. Rozumiesz, prawda?
Ksiądz nie odpowiedział.
– Podejrzewam, że biorąc pod uwagę związaną z relikwią
legendę, twoi przełożeni pragnęli zmienić miejsce jej pobytu tak
bardzo, jak my tego nie chcieliśmy. To ciekawe, że w katedrze
brakowało tylko dwóch księży, gdy wezwaliśmy do likwidacji
wrogów ludu. Jest jeszcze ciekawsze, że brakuje relikwii. Moim
zdaniem jeden lub drugi z was albo obaj dostaliście od biskupa
rozkaz, aby dostarczyć relikwię naszym wrogom.
– Już wam powiedziałem, że nie mogę mówić w imieniu kanonika.
Mogę mówić tylko za siebie.
– I biskup nie powierzył tobie takiej misji?
– Nie. – Dla Don Artura niewspominanie o angielskim biskupie nie
stanowiło żadnej trudności. Pominięcie tej informacji nie
stanowiło ściśle rzecz biorąc suppressio veri1.
– Ale nawet gdyby powierzono ci taką misję, nie powiedziałbyś
nam?
– Nie.
– Nie-tak, czy nie-nie?
–
Nie-nie.
– I nawet gdybyś wiedział, że powierzono taką misję kanonikowi
Musónsowi, i tak byś nam nie powiedział?
– Nie. Nie-nie.
– Ale, o ile ci wiadomo, nie powierzono mu takiej misji?
– Nie. – Czuł się teraz odważny, gdy skłamał z zupełną
premedytacją, kierując się dobrymi intencjami.
– Sądzę, że powinienem cię ostrzec, iż mamy sposoby, aby
zmusić do mówienia nawet najbardziej opornych.
– Nie mogę wam powiedzieć tego, czego nie wiem. – Ponieważ
młody człowiek wypowiedział swoją groźbę cichym głosem,
księdzu przyszło przeciwstawić mu się łatwiej niż się
spodziewał; to, czego się bał, to krzyki i bicie.
– Choć uznałbym takie postępowanie za nieetyczne, nie wahałbym
się go zastosować. Problem, który mamy w tym mieście, jest
problemem nie tylko tego miasta, nie tylko problemem Hiszpanii, ale
problemem całego świata. A nie da się rozwiązać problemu całego
świata bez zabijania i ranienia ludzi. To jak chwała i honor na
polu bitwy; za muzykę trąbek płaci się wyprutymi flakami. Ale
choć raz flaki będą wypruwane w słusznej sprawie, bo to jest
wojna, którą toczy się w słusznej sprawie.
– Masz na myśli warunki życia biedoty?
– Aha! Widzę, że naczytałeś się lewicowych psów Bożych.
Domini canis – pies Boży, tak nazywał siebie święty
Dominik – wyjaśnił młody człowiek niezainteresowanym
strażnikom. – A więc wierzysz w postęp? – zapytał księdza.
– Dla tych, którym można zaufać, że będą postępowi.
– Bez wątpienia to tylko kwestia nauczenia ludzi czytania i
pisania?
– Nie sądzę, señor.
– W nowej Hiszpanii nie ma panów. Jestem Compañero Alfonso
Botargas, Consejero Ayudante de Defensa2,
działający pełnią władzy nowego generała en Jefe3.
Ale proszę, mów dalej. Dlaczego nie uważasz postępu za synonim
umiejętności czytania i pisania?
– Trzeba nauczyć ludzi nie tylko tego, jak czytać i pisać.
Trzeba ich nauczyć tego, co czytać i pisać. – Ten temat
był konikiem Don Artura i mówił o nim z przekonaniem. –
Nieliczne współczesne gazety znalazłyby czytelników w
przedchrześcijańskich Atenach. To nie postęp; to wstecznictwo.
– A radio?
– Gdybym był dyktatorem, spaliłbym wszystkie odbiorniki i zamknął
wszystkie kina.
– A teatr?
– I żadnego czytania?
– Tylko dla tych, którzy w dzieciństwie pokazali, że warto ich
uczyć.
– Widzę, że masz to wszystko przemyślane. Być może
przemyślałeś także to, co powiedzieć o kanoniku Rocie y
Musónsie.
Interludium szybko się skończyło. Młodzieniec nie uśmiechał się
już.
– Nie wiem, gdzie jest kanonik.
– Już mi to mówiłeś, ale nierozsądnie jest spodziewać się,
że ci uwierzę. Wiemy, że nie jesteś w posiadaniu relikwii, bo cię
przeszukaliśmy. Ale to nie oznacza, że nie ma jej kanonik, ani że
ty nie wiesz, gdzie on jest. Pozwól, że ostrzegę cię raz jeszcze.
Między moimi wiernymi a mną istnieje taka sama przepaść jak
między twoimi a tobą; i podobnie jak ty, nie zawsze wnikam zbyt
dokładnie w to, co robią.
Wolny świat na zewnątrz został ściśnięty w ramach dużego okna
jak obraz za szkłem. Nagie brązowe wzgórza w oddali wyglądały na
tak zmęczone jak przepracowane konie. Liście drzew na ulicy huśtały
się na wietrze jak zielony dym. Przez niebieskie niebo, nad smutną
i rozległą Hiszpanią powoli przefrunął kruk.
– Nie wiem, gdzie jest kanonik – powtórzył Don Arturo.
– Jednak rozmawiałeś z nim na ulicy?
– Pozdrowiłem go, tak.
– A on pozdrowił ciebie?
– Wręcz przeciwnie; nie powiedział do mnie ani słowa.
– Nieodpowiednia chwila, co? Tak czy inaczej prawdopodobnie
umówiliście się na spotkanie, zanim opuściliście katedrę.
Powiedz mi zatem: dlaczego nie zostałeś razem z kolegami? Bo się
bałeś?
– Częściowo tak.
– A kanonik Rota też się bał.
– Nie wiem nic o kanoniku.
– Sugeruję, że żaden z was się nie bał. Myślę, że obaj
byliście bardzo odważni. Działaliście w zmowie. A gdy zobaczyłeś,
że sieć wokół was się zacieśnia, dobrowolnie oddałeś się w
nasze ręce, aby pogoń została odwołana, a kanonik miał większą
szansę zbiegnięcia z relikwią.
– Nie wiem nic o kanoniku Rocie. – Don Arturo zdał sobie sprawę,
że błędem było wspominać o tym, iż kanonik nie odpowiedział na
jego pozdrowienie. Z braku reakcji kanonika i przyznania się przez
Don Artura do tchórzostwa, Consejero Ayudante może z łatwością
wydedukować, że to samemu kanonikowi powierzono relikwię. – Wiem
tylko o sobie.
– I byłeś tak przestraszony, że uciekłeś?
– Sądzę, że gdybym był wierzący, mógłbym zostać.
– Czy próbujesz mi powiedzieć, że straciłeś wiarę?
– Tak.
– W bardzo wygodnym momencie, prawda?
– Nie spodziewam się, że mi uwierzysz, gdy ci powiem, że ten
proces trwał od jakiegoś czasu.
– I straciłeś wiarę tak doszczętnie, że poszedłeś do Buen
Amor i wziąłeś sobie parę dziwek. – Strażnicy uśmiechali się
teraz.
– Niezupełnie. Widzisz, byłem ścigany.
– Przez inną dziwkę i jej matkę. Bez wątpienia zacząłeś
nadrabiać stracony czas. – Strażnicy chichotali teraz. – I co
robiłeś z paniami? No, dawaj. Nie jesteśmy twoimi kościelnymi
przełożonymi; spróbujemy nie zemdleć, gdy powiesz nam prawdę.
– Rozmawiałem z nimi.
– A kiedy poszedłeś z nimi do domu?
– Ponownie z nimi rozmawiałem.
– No to się natrudziłeś! Gdzie jest kanonik Rota y Musóns?
– Mówię ci, że nie wiem.
– Spodziewasz się, że ci uwierzę, że wziąłeś ze sobą dwie
dziewczyny tylko po to, żeby przejść się z nimi do domu i
porozmawiać? Jeśli straciłeś wiarę, z pewnością nie było
żadnego powodu dla takiej wstrzemięźliwości.
– Jeśli straciłem wiarę, jest bez wątpienia jeszcze mniej
powodów, dla których miałbym ukrywać miejsce przebywania kanonika
Roty.
– Nie odwracaj kota ogonem. Dlaczego nie zostawiłeś dziewczyn?
– Myślę, że dlatego, iż chciałem je nawrócić.
– Ale właśnie mi powiedziałeś, że straciłeś wiarę.
– Nie na chrześcijaństwo chciałem je nawrócić, ale na
prawdziwy socjalizm.
Nawet strażnicy osłupieli. Słońce świeciło przez okno na
bezpieczne morze i nadawało mu błękit nieba, a fale wyglądały
jak halka Soledad wystająca spod jej sukni.
– Może zechcesz podać mi definicję.
– Prawdziwy socjalizm to komunizm, dla którego obecny socjalizm
stanowi tylko przygotowanie. Socjalizm bierze od każdego według
jego umiejętności i daje każdemu według jego pracy. Komunizm
bierze od każdego według jego pracy i daje każdemu według jego
potrzeb. – Wyraz twarzy strażników wskazywał na to, że ksiądz
mógł równie dobrze recytować wyznanie wiary.
– Skąd się tego nauczyłeś?
– Z angielskiej książki, którą przeczytałem.
– Więc znasz angielski, co? Cóż, w każdym razie gładko udało
ci się zmienić temat.
– Nie staram się niczego uniknąć, jeśli to masz na myśli.
– Tylko powiedzenia mi, gdzie jest kanonik, co? – Niepobrużdżona
jeszcze zmarszczkami twarz Consejero miała wyraz tak obojętny jak
pomalowana temperą ściana. – Wiesz, że ścigam go nie tylko ze
względu na relikwię. Ścigam go z tego samego powodu, dla którego
ścigam ciebie. Nasza polityka jest taka, aby eliminować szerzących
przesądy. Nie ma Boga, a w błyskawicznie oziębiającym się
świecie nie może istnieć ani cnota, ani grzech. – Strażnicy
wyglądali poważnie i żałośnie. – Może istnieć tylko
dokładność i niedokładność.
– Nawet w świecie, który błyskawicznie się ociepla, co
udowodnili już astrofizycy?
– Rozdzielasz włos na czworo. – Consejero Ayudante nie wyglądał
na stropionego tym, że ktoś mu się sprzeciwiał. – Nie ma Boga.
Jest tylko układ wzajemnych zależności. Liczy się wynik, a nie
jednostka. Na tym Związek Iberyjskich Socjalistycznych Republik
Sowieckich oprze swoją politykę. – Nowe majestatyczne słowa
łopotały niczym flaga. – Nieszczęście milionów dzisiaj nie ma
żadnego znaczenia pod warunkiem, że zapewnia się szczęście setek
milionów jutro? Czy to jest to, co próbowałeś włożyć do głów
swoim dziwkom? – Strażnicy znów się rozchmurzyli.
– Myślę, że próbowałem spowodować, żeby zrozumiały, iż
jedyna rewolucja jaka ostatecznie odnosi sukces to ta, do której
dochodzi w ludzkich sercach.
– Jak można wywołać rewolucję w dwóch miliardach ludzkich
serc? I jak możesz zagwarantować, że w każdym z serc dojdzie do
tej samej rewolucji?
– Mam na myśli, że to, czego ludzie potrzebują, to miłość.
Jak bezdomny kociak wzięty z ulicy. Gdy kociak czuje miłość,
odzwajemnia ją.
– Jak możesz oczekiwać, że uciskani będą kochać swojego
ciemiężcę za to, że ma jacht? I jak możesz oczekiwać, że będą
kochać biskupa za to, że stołuje się na tym jachcie?
– Zawiedliśmy, wiem.
– Wy? Zdawało mi się, że powiedziałeś, iż straciłeś
wiarę.
– Byłem z nimi, gdy zawiedli. Mówiłem również w uprzejmy
sposób do niewłaściwych ludzi.
– I myślisz, że mówiąc w sposób uprzejmy do swoich dziwek,
spowodujesz, że zrozumieją?
– Miłość i cierpliwość powodują, że wszystko jest możliwe.
– Mylisz się. Miłość i cierpliwość powodują, że nic nie
jest możliwe. Ludzi trzeba straszyć, a nie kochać, ale straszyć
dla ich własnego dobra, a nie dla dobra rządzących.
– Dobrotliwa oligarchia? – Księdzu spór zaczynał się podobać;
był jak ostatni papieros przed wykonaniem wyroku.
Ale młodzieniec nie słuchał.
– Ledwie pół godziny temu dwóch bojowników UGT przyprowadziło
kobietę oskarżoną o dawanie sygnałów świetlnych wojskom wroga
otaczającym teraz Sewillę. Wiesz, jak daleko stąd leży Sewilla?
Tysiąc sto siedemdziesiąt kilometrów. I wiesz czym rzekomo dawała
im sygnały? Wieczną lampką stojącą przed figurą Dziewicy Maryi.
Nawet ja jestem niemal gotów uwierzyć, że Królowa Nieba otrzymała
sygnał przed generałem Queipo de Llano. Pięć minut później
trzej anarchiści przywlekli optyka i oskarżyli go o posiadanie
tajnego kodu do porozumiewania się z faszystami. Wiesz, jaki to był
kod? Tablica z literami, której używa do badania wzroku klientów.
Zobacz tylko, jak daleko zajdziesz miłością i cierpliwością z
takimi ludźmi. Jedzą, więc są. Kartezjusz.
Dźwięk imienia filozofa spowodował, że morze zaczęło bardziej
się skrzyć.
– Nie wierzysz zatem w powszechne prawo wyborcze?
– Czy próbujesz spowodować, żebym zapomniał o kanoniku Rocie y
Musónsie? – Consejero nie czekał na odpowiedź. – Termin
„zachodnia demokracja” zadaje kłam swojej etymologii, co, Jorge?
– Strażnik, do którego się zwrócił, wywołał na swych wargach
słaby uśmiech. – Złe rządy są nieuniknione w systemie, który
daje takie samo prawo głosowania głupcom jak osobom zorientowanym.
Rządy sprawowane przez ludzi są nie do pomyślenia, a rządy
sprawowane dla ludzi można osiągnąć tylko wtedy, gdy
ludzie nie rządzą. – Twarz młodego mężczyzny przyjęła wyraz
twarzy mówcy. – Proszę, nie zrozum mnie źle. Mnie i moich
kolegów naprawdę obchodzi dobro mas. Gdyby tak nie było, nie
byłoby nas tutaj. Chciałbym, żebyś w to wierzył.
– A ja chciałbym, abyś uwierzył, że nie wiem o miejscu
przebywania kanonika Roty. – Ksiądz na powrót zaczął się bać.
Nie chciał, aby go torturowano; próbował zostać męczennikiem tak
bezboleśnie, jak tylko to możliwe.
– Dlaczego miałbym ci wierzyć? Kłamię dla mojej sprawy.
Dlaczego miałbyś się wahać, czy kłamać dla swojej? –
Zadzwonił stojący na biurku telefon; Consejero Ayudante odebrał i
odpowiadał dzwoniącemu w rozbudowany sposób. – Tak, Compañero
General. Nie, Compañero General. Tak, Compañero General. –
Odłożył słuchawkę z grymasem twarzy. – Nowy generał en Jefe
ma siostrzeńca, który oglądał Pogrzeb hrabiego Orgaza El
Greca w Santo Tomé6
w Toledo. Sądzi, że to kwalifikuje tego młodego człowieka do
chronienia sztuki przed nową kulturą. Ars grátia argenti7:
dobre obrazy przekonają złe banki, aby przyśpieszyły swą własną
zagładę, wspierając nas. My mamy nasze ukryte motywy. Dlaczego ty
miałbyś ich nie mieć?
– Już ci powiedziałem, że straciłem wiarę. – Był
zawstydzony, że czuł zadowolenie, mogąc to powiedzieć.
– To może być podstęp. Stawiam się w twojej sytuacji. Chodzi
nie tylko o relikwię. Z twojego punktu widzenia jest konieczne, aby
zawsze byli księża. Wasz wszechmogący Bóg nie może rozpocząć
okazywania swojej dobroci od nowa. Pan nałożył ręce na apostołów,
apostołowie zaś nałożyli ręce na innych apostołów. My zmienimy
bieg rzeczy: już więcej żadnych apostołów, żadnego nakładania
rąk. – Przerwał na chwilę. – Już zniszczyliśmy ten proces w
tym mieście.
Don Arturo widział to wszystko: trzęsący się stary człowiek
przywiązywany do słupa. „Niech żyje Chrystus Król!” –
musiał próbować krzyknąć. A może nie było żadnego słupa.
Może biskupa po prostu zadźgano. Don Arturo jako mały chłopiec
trzymał raz w ramionach mruczącego kotka, który tego samego dnia
miał być utopiony. Biskup piszący swój głupi list pasterski
musiał wyglądać przed Bogiem tak jak ten kotek przed Don Arturem.
Wyjrzał przez okno, szukając w krajobrazie oznak poruszenia; morze
było po śmierci biskupa tak błękitne jak po śmierci kotka.
– To wam nie pomoże – powiedział. – Na świecie wciąż jest
mnóstwo biskupów.
– I wciąż dosyć księży ukrytych w tym mieście, aby wykonywać
swoją pracę, aż do chwili, gdy jednego z biskupów uda się
przemycić do miasta, aby zrobił więcej księży. A może wobec
tych okoliczności, o których z pewnością wiedzieli wasi
przełożeni, ty i kanonik Rota zostaliście w tajemnicy wyświęceni
na biskupów. Nie możemy pozwolić sobie na żadne ryzyko. Kościół
w katakumbach jest o wiele niebezpieczniejszy niż Kościół w
katedrach. – Consejero przekrzywił głowę i wywołał na swojej
twarzy wyraz zamyślenia. Pod biurkiem energicznie bujał się jego
but. – A jednak ogólnie rzecz biorąc jestem skłonny ci uwierzyć
– powiedział po namyśle.
– To miło z twojej strony. – Pamiętając o celu, w jakim się
poddał, ksiądz usiłował pragnąć bólu. – Nie ma sensu mówić,
że się nie boję – powiedział. – Boję się. – Poczuł, że
zaczyna mu drżeć dolna warga i musiał ją przytrzymać zębami,
aby powstrzymać się od szlochu wdzięczności pod adresem swojego
inkwizytora. – Przybyłem tu gotowy na śmierć. Wciąż próbuję
czuć się gotowy na śmierć.
– Nie wyciągaj pochopnych wniosków. Zaufam ci. Mam zamiar cię
sprawdzić. Zaproponuję ci, żebyś dla nas pracował; potrzebujemy
kogoś, kto mówi po angielsku. A gdy będziesz dla nas pracował,
będziemy cię obserwować.
Ksiądz uczynił ostatni wysiłek.
– A gdybym wciąż twierdził, że wolę umrzeć jak biskup? – W
miarę jak wypowiadał każde słowo, prawie dostrzegał literę po
literze.
– Byłbyś głupi, gdybyś tak twierdził, bo wtedy byłbym
zmuszony uznać, że wiesz coś o kanoniku Rocie i relikwii. A w tym
przypadku twoje męczeństwo nie byłoby przyjemne. Muszę ci
przypomieć, że nie jestem w stanie zapanować nad wszystkim, co moi
ludzie robią w lochach. Mieliśmy już nadużycia i nie mogę
zagwarantować, że nie będzie następnych. – Consejero nagle
zmienił ton i uśmiechnął się. – No, śmiało. Jesteś tym
człowiekiem, którego nam potrzeba. Razem ty i ja zbudujemy nową
Hiszpanię bez przestarzałych poglądów.
Don Arturo wahał się. Potem skinął głową w kierunku młodzieńca.
Na zewnątrz słońce świeciło na morze, tak jak zawsze o tej
godzinie.
1
Suppressio veri (łac.) – ukrywanie prawdy.
2
Consejero Ayudante de Defensa (hiszp.) – Sekretarz Obrony.
3
Generał en Jefe (hiszp.) – generał głównodowodzący.
4
Pedro Calderón de la Barca
(1600–1681) – ksiądz,
dramaturg, poeta i pisarz. Był również żołnierzem.
5
Félix Arturo Lope de Vega y
Carpio (1562–1635)
– dramaturg i pisarz, autor ponad dwóch tysięcy sztuk
teatralnych.
6
Santo Tomé – kościół św. Tomasza.
7
Ars grátia argenti (łac.) – Sztuka dla srebra
[pieniędzy]; gra słów oparta na powiedzeniu: Ars
gratia artis
(Sztuka dla sztuki).
Tłumaczenie: Łukasz Makowski
Projekty okładek: Sztukmistrz
(dolna z wykorzystaniem zdjęcia
autorstwa Jana Wincentego F.)
-----------------------------
Wirtualne Wydawnictwo WiWo szuka realnego (papierowego) wydawcy niniejszego tekstu, który byłby gotów wynagrodzić godziwą zapłatą osoby, które przyczyniły się do jego powstania. Zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy na adres
wirtualnewydawnictwowiwo[malpa]gmail.com
-----------------------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz