Fot. MDK
Też wielokrotnie mniemałem, że Pan Jezus jest gdzie indziej. Nawet nie zawsze była to moja przewrotność. Łatwo przestaję zwracać uwagę na Boże Sprawy. Myślę, że przez tę scenę Pan chce mi powiedzieć przede wszystkim, abym przyjrzał się jak postępuję, gdy spostrzegam, że Go zagubiłem. Przed oczami staje mi Maryja z Józefem. Udają się na poszukiwania. Czynią to uważnie, wytrwale, z troską. Przyznam Ci się szczerze, że bardzo często zdarza mi się, że zaczynam biadać nad sobą, oskarżać się, dokładać sobie... Znów - zamiast na Bogu - skupiam się na sobie. Tak jakbym bardziej chciał poczuć się usprawiedliwiony niż odnaleźć Pana. Tymczasem patrzę na Świętą Rodzinę. Zapada zmrok, nadchodzi chłód, a ona nie zaprzestaje poszukiwań. Jeszcze kilometr, jeszcze jedni krewni do przepytania. Chcę razem z ojcem i matką Jezusa przemierzać ulice Jerozolimy i uczyć się wytrwałości, wychodzenia poza siebie. Chcę również usłyszeć pytanie: "Czemuście mnie szukali?". Wiem, że nie ma w nim wyrzutu, ani oskarżenia. Gdy wyobrażam sobie tę scenę, widzę delikatny uśmiech na twarzy Jezusa, tak jakby pytał: "Skończyłeś? To teraz pójdź za Mną".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz