Fot. MDK
Mam dużo pobożności do tej Tajemnicy. Z jednej strony widzę w niej sens mojego życia - oddawanie Panu wszystkiego. Patrzę na Maryję niosącą Dzieciątko. Trzyma delikatnie w ramionach Owoc swojego całkowitego zawierzenia. To właśnie jej pokora budzi we mnie nadzieję, bo z drugiej strony widzę jak bardzo chciałbym pójść na skróty. Tak często przecież nie potrafię spojrzeć na codzienne wyrzeczenia w szerszej perspektywie. Pragnę ofiarować Panu Bogu coś wielkiego, zupełnie jakbym był w stanie uczynić coś sam. Łatwiej mi raz na jakiś czas pokusić się o herozim miast cierpliwie współpracować z Łaską. Dlatego tak bardzo chcę naśladować Matkę Bożą. Nie ona sama, lecz Bóg jest w centrum. Nie cena jaką płaci, lecz Dzieło, do którego została powołana... Nie chcę się gorszyć sobą; wiem, że nie tędy droga. Chcę na nowo spróbować. Patrzę na dalszą część sceny. Zapowiedź Symeona może zmrozić serce. Dla Maryi nie stanowi ona jednak powodu do wycofania swojego zaangażowania. Wiem zatem, że Matka tak doświadczona ofiarowuje mi wspaniałe wsparcie; im więcej widzę swoich słabości, tym bardziej prosić chcę o pomoc.
NCWC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz