Środa, 3 czerwca 2015
Jeszcze
o dniu wczorajszym. Uwaga oczywista jak słońce, że jeśli nie masz
wpływu na pogodę (a nie masz żadnego i nigdy), niezależnie
od podróżnego wyposażenia musisz dany stan rzeczy zaakceptować.
Jeśli
tego nie uczynisz, złość i frustracja, że coś idzie nie tak jak
planowałeś, mogą przekroczyć poziom krytyczny i zatkać "odpływy"
przeznaczone dla deszczówki. Jeśli nie możesz objechać
"góry", wjedź na nią. Jeśli nie możesz wjechać,
próbuj wejść. Jeśli nie dasz rady, zawsze zostanie ci wiedza, że
próbowałeś...
I
jeszcze to, że w każdej chwili możesz zawrócić.
(Jednak to nie w Twoim stylu, prawda?)
(Jednak to nie w Twoim stylu, prawda?)
Dziś
otwieram Księgę, a jest to księga imion. Niektóre z nich brzmią
obco, pachną starożytnością. Rzymską i galijską. Opowiadają
chwałę Rzymu i jej pierwszej córy, (choć sama
Francja widzi się raczej jako "siostra i współzawodniczka w
wierze").
Otwieram
księgę imion Rzymskiego Martyrologium - Księgę Żywota.
Pojawią
się tu też imiona mniej znaczące. Bo nie jest tak, że pomiędzy
Sees a Lisieux nie ma nic, co byłoby warte uwagi, że drogę z Rouen
do Bernay znaczy tylko miejska zabudowa, a wartki nurt Sekwany to
wyłącznie ścieżka przyrodnicza. Czy można zmilczeć piękno i
znaczenie rozsianych po obu brzegach rzeki romańskich opactw, powoli
gotujących narodziny nowego stylu?!
Czym
byłaby chwała gotyckiej, królewskiej - jak ta w Reims, Orleanie
czy Paryżu - katedry, gdyby nie otaczający ją zastęp wiernych
służek? Starożytnych, niekiedy z grubo ciosanego kamienia, z
drewnianymi gontami, sklepieniem w kształcie beczki, dachami
pokrytymi "rybią łuską".
Prolog
do wielkiego poematu pisanego kamieniem i światłem. Świadectwo
żarliwości wiary.
Saint-Michel-en-Thiérache.
Opactwo
zostało założone pod koniec VII wieku przez benedyktynów, a swój
obecny kształt, w tym gotycką nawę i prezbiterium (łącznie z
klasztorem i gospodarskimi zabudowaniami), uzyskało w wieku XII. Od
1837 roku kościół jest nieczynny. W czerwcu i lipcu odbywają się
w jego zabytkowym wnętrzu koncerty muzyki barokowej.
Nie
udaje mi się wejść do środka. Z powodu toczących się tu prac
świątynia-muzeum-sala koncertowa (niepotrzebne skreślić) dla
odwiedzających jest dziś niedostępna. A szkoda, bo zapowiadało
się ciekawie.
Saint-Quentin.
Leżące
w pobliżu opactwa miasteczko Hirson naprowadza mnie na drogę
wiodącą już w dość oczywisty sposób do Saint-Quentin.
Kolegiata, której patronuje święty Kwintyn, widoczna jest już z
daleka. W miarę jak perspektywa się skraca, gubię drogę i trochę
kluczę. (Aniołowie Pańscy, pomóżcie!).
Pikardia
była w III wieku obszarem misyjnej działalności świętych
Kwintyna i Ludwika
z Beauvais. W 287 roku Kwintyn, popadłszy w konflikt z
legendarnym Rictovarusem, ginie tu śmiercią męczeńską. Ku
jego czci dawne Augusta Veromanduorum, a później także wiele
innych miejscowości, przyjmuje nazwę Saint-Quentin.
O 17
ruszam w dalszą drogę. Jestem oczekiwany i bardzo staram się nie
spóźnić.
Jednak
znowu ulegam podszeptom aplikacji (Garmin BaseCamp) i daję
się wpuścić w coś, co dla własnych celów nazwałem ISR
("inteligentny skrót rowerowy"). ISR to droga zasadniczo
najniższej kategorii, niekiedy słabo utwardzona ale wciąż jeszcze
przyjazna pieszym jednośladom i - jak widać na załączonym zdjęciu - polnym
kotom.
Jak
każda przyjaźń, tak i ta poddawana bywa ciężkiej próbie i
niekiedy zamienia się w test wytrzymałościowy (ramy), kiedy
indziej znowu - układu odpornościowego (czytaj: nerwowego) jeźdźca. Ale to już inna historia.
Sytuacja
wygląda teraz tak, że kolejne 5 km czołgam się po czymś, co
drogę zaledwie przypomina, a w przyszłości, jeśli
"gmina" się postara, może i nią będzie. Póki co, jeśli
nawierzchnia się nie zmieni - godzina umówionego spotkania
jest poważnie zagrożona, a z nią i mój wewnętrzny spokój.
Na
szczęście "droga" przechodzi z polnej w miejską i
na umówione miejsce docieram na czas. Ostatnie wątpliwości, czy to
na prawdę "tu", wyjaśnia dwójka Malców, najwyraźniej
kogoś oczekujących. Dwa małe Kwiaty (tulipanowca) z "ogrodu"
Justyny i Frederica.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz