-----------------------------
Wirtualne Wydawnictwo WiWo szuka realnego (papierowego) wydawcy niniejszego tekstu, który byłby gotów wynagrodzić godziwą zapłatą osoby, które przyczyniły się do jego powstania. Zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy na adres
wirtualnewydawnictwowiwo[malpa]gmail.com
-----------------------------
2
Na
arenie byli już przy trzecim byku. Czarna skóra zwierzęcia
błyszczała zakrzepłą na pół krwią od banderillas1,
a jego lędźwie były śliskie od zielonych odchodów. Grzebiąc
nogą piasek, zdezorientowane zwierzę toczyło błagalnym wzrokiem
po swoim ostatnim prześladowcy, odzianym w złocistą powłokę. Gdy
byk pochylił głowę, niebieskie i różowe trzonki sześciu
banderillas zakołysały się i szarpnęły ciało zwierzęcia
ostrymi końcówkami. Wtłoczeni w rzędy między reklamami Vermutu,
Amontillado i Seguros Marítimos, mężczyźni palili czarne cygara,
a kobiety wachlowały się. Litości nie było nawet w oczach młodych
dziewcząt. Don Arturo oglądał ten spektakl po raz pierwszy i był
przerażony. – Święty Janie od Krzyża – modlił się
rozpaczliwie do relikwii w swojej kieszeni – spraw, aby nie stało
się to, co się stało.
Ale święty ani nie cofnął tego, co się wydarzyło, ani nie
złagodził tego, co miało się stać. Na arenie przypominającej
bęben nie zdarzył się żaden cud. Nie doszło do niczego, co
przypominałoby chociaż cud, bo matador wbił szpadę w grzbiet byka
w połowie długości, sięgając trzewi, po czym musiał ją
wyciągnąć i zacząć od nowa. Dopiero za trzecim dźgnięciem
wpakował szpadę we właściwe miejsce nad łopatkami zwierzęcia.
Byk powoli osunął się na kolana, z ostatnim błagalnym wyrzutem w
tężejących oczach. Z trąbek popłynęła brzękliwa muzyka,
podczas gdy na arenę wbiegł różowo-atłasowy banderillero
i wraził w mózg zwierzęcia sztylet. Ścierwo przyczepiono do koni,
które tryumfalnie ściągnęły je z areny. Piasek zagrabiono.
Zabrzmiała trąbka i z zagrody wybiegł w światło słoneczne,
kołysząc się, czwarty byk.
– Ekscelencjo! – Don Arturo musiał krzyczeć, aby przyciągnąć
uwagę niezdradzającego żadnych emocji angielskiego biskupa,
siedzącego w połowie długości rzędu numer 7. – Proszę
podejść. Mam dla was ważną informację.
Biskup podszedł natychmiast, co ucieszyło Don Artura, bo jego
sutanna zaczynała wzbudzać zdziwienie. Duchowni musieli jednak
przemieszczać się powoli między ludźmi stojącymi na stopniach w
przejściu, a gdy opuszczali arenę, byk już szarżował na
wychudzone konie z zawiązanymi oczami.
– Jestem księdzu wdzięczny za wydostanie mnie stąd –
powiedział biskup. – Dawno chciałem już wyjść, ale nie mogłem
ze względu na tłum. O co chodzi? Jego Ekscelencja chce, abym
udzielił błogosławieństwa?
– Powiem, o co chodzi, kiedy już stąd wyjdziemy – odrzekł
ksiądz, nie całkiem rozumiejąc żargon biskupa.
– Prowadziłem tu rodzaj nieoficjalnego śledztwa – wyjaśnił
biskup. – Ale obawiam się, że heretycy mają rację: to bardzo
niegodziwa rozrywka.
Ksiądz był zbyt zmartwiony, aby cokolwiek powiedzieć.
Okrucieństwo, którego świadkiem był przed chwilą, podawało w
wątpliwość miłosierdzie Boga, jako że konie i byki nie miały
duszy, a ich niewyrażalne męczarnie nie mogły otrzymać
zadośćuczynienia. Katedralne dzwony rzuciły święty srebrzysty
dźwięk na taksówkarzy czekających na zakurzonej ulicy. Z tyłu na
arenie widzowie ryknęli z uciechy, gdy w karku byka zatopiono
pierwszą parę banderillas.
– Aliści wiem o kilku osobach przystępujących codziennie do
Komunii, które polują na lisy z psami gończymi – kontynuował
biskup. – A bycie wyciągniętym z rzeki z hakiem w języku też
nie może być zbyt przyjemne. Oczywiście, nasz Pan powiedział
uczniom tylko, aby zarzucili sieci. Podejrzewam, że tak naprawdę
chodzi o ośrodki nerwowe. Przypuszczalnie zwierzęta nie cierpią
tak bardzo, jak my, a duże zwierzęta nie czują bardziej
dojmującego bólu niż małe. Muchy schwytane na lep muszą mieć
okropnie pokaleczone nóżki. Myślę, że nie należy być w tych
sprawach zbyt sentymentalnym: w Swojej mądrości wszechmocny Bóg
wie najlepiej.
Ucho księdza nie przyzwyczaiło się jeszcze do żwawej
angielszczyzny biskupa, ale Don Arturo zrozumiał wystarczająco
wiele, aby poczuć przygnębienie.
– Jeżeli chcemy uratować naszą cywilizację, musimy zmienić
nasze konwencjonalne pojęcie o miłosierdziu.
– Z pewnością sprawy nie mają się aż tak źle? – Biskup
wywołał na swojej twarzy dobrotliwy uśmiech, który skierował w
stronę dwóch nachmurzonych robotników. – Poza tym zwierzęta
zostały stworzone dla pożytku człowieka. Niech ksiądz tylko
pomyśli, gdzie byłaby medycyna, gdyby nie wiwisekcja.
– Czasami myślę sobie, że wiwisekcji należałoby dokonywać na
ludziach, aby pomóc zwierzętom.
– Ależ, ależ. Nigdy nie jest aż tak źle, jak na to wygląda.
Drogi Boże nie są drogami naszymi. – Biskup miał właściwy
duchownym talent do wypowiadania frazesów z taką zapalczywością,
że brzmiały niebanalnie. – Nasz kardynał powiedział mi pewnego
razu coś bardzo głębokiego: „Zawsze pamiętaj, że jeśli dobro
w świecie jest powierzchowne, zło również jest powierzchowne”.
– To się nie trzyma kupy. Jest odwrotnie: to dlatego, że dobro w
świecie jest powierzchowne, zło jest tak głęboko osadzone.
Biskup obraził się. Wezwał taksówkę i znośnym, lecz okrężnie
sformułowanym hiszpańskim kazał kierowcy zawieźć siebie i
księdza do hotelu María Cristina. – Cóż – powiedział. –
Słucham.
Gdy Don Arturo upewnił się, że okienko dzielące pasażerów od
kierowcy zostało dokładnie zamknięte, powiedział biskupowi o
pogłoskach dotyczących powstania na południu i jego spodziewanych
konsekwencjach. Objaśnił legendę związaną z relikwią. – I to
dlatego Jego Jaśnie Ekscelencja chce, aby ksiądz biskup zawiózł
ją waszemu kardynałowi – zakończył.
– Doprawdy – zaprotestował angielski biskup. – Te sztuczki
waszych hiszpańskich świętych.
Teraz z kolei obraził się Don Arturo.
– Święty Jan od Krzyża pomógł świętej Teresie z Ávili
zreformować zakon karmelitów – powiedział srogo. – Był
wielkim poetą i mistykiem, który oglądał Boga, spoglądając za
zasłonę.
– Jasne, jasne. Ale obawa waszego biskupa przed powstaniem to
zupełny absurd. Hiszpanie mają wiarę od wieków.
– Co oznacza, Monseñor, że dla większości z nas religia
przestała być przygodą. – Nie po raz pierwszy Don Arturo
zauważył tendencję swoich saksońskich kolegów po fachu do
przypisywania katolikom kontynentalnym prostoty charakteryzującej
ortodoksyjnych wyspiarzy. – Nawet heretycy mają bardziej
zaawansowane ustawodawstwo społeczne niż my.
– Ach, ale niech ksiądz pomyśli tylko, o ileż gorszy byłby
ksiądz, gdyby nie miał ksiądz wiary. Nie ma ksiądz pojęcia, ile
wysiłku trzeba, aby zostać dobrym protestantem. – Biskup
zaskowyczał ze śmiechu. – Nie, księże, jest coś w tym, żeby w
każdym domu znajdowała się figura Najświętszego Serca Pana
Jezusa.
– W Hiszpanii figura Najświętszego Serca Pana Jezusa stoi w
całkiem pokaźnej liczbie burdeli, lecz nie wydaje się, by
skłaniało to młodych mężczyzn do utrzymywania własnych ciał we
czci. A krucyfiksy w domach przemysłowców zdają się nie
powstrzymywać ich przed płaceniem robotnikom głodowych pensji. Aby
miłość Boga była coś warta, musi uwzględniać przynajmniej
próbę miłowania bliźniego. – Ksiądz zauważył, że zanudzał
biskupa; istotnie, to wszystko było tak elementarne, że zanudzał
samego siebie.
– Mimo wszystko sądzę, że Jego Ekscelencja pozwala się straszyć
urojonym straszydłom. Niech ksiądz wyjrzy tylko przez to okno. Czy
wygląda na to, żeby Hiszpania albo cywilizacja miały się ku
końcowi?
Słońce kładło na falującym morzu delikatne światło. Ksiądz
często widział wieczorami takie morze, podniesione do nieba i
migoczące. Poczuł się uspokojony, dopóki nie zobaczył
sprzedawców losów na loterię błąkających się w przygnębieniu
między zatłoczonymi kawiarnianymi stolikami po przeciwnej stronie
ulicy.
– Monseñor, mówię poważnie. Hiszpania się rozpadnie. Rozpadnie
się, bo duchowni sprowadzili miłość do przezorności. Mam tu w
kieszeni relikwię. Czy będzie ksiądz biskup tak uprzejmy, żeby
zabrać ją do Londynu?
– Ależ, księże, bez pośpiechu. To nie takie proste. Załóżmy,
że połapią się na granicy. Mogą mnie wpakować do więzienia za
próbę ucieczki z historycznym skarbem. A są też brytyjscy
celnicy. Pozwalają ci przewieźć pół butelki brandy, to wiem, ale
nie mam pojęcia, jaki jest limit na palce świętych. – Biskup
ponownie zawył ze śmiechu.
– Monseñor, sprawa jest poważna. Mój biskup sądzi, że kłopoty
mogą zacząć się w każdej chwili. O szóstej jest pociąg.
– Mój drogi, nie lubię być poganiany. Muszę mieć czas na
zastanowienie. A gdy już się zastanowię, muszę się spakować. A
potem muszę zjeść obiad. Jest następny pociąg o dziesiątej,
prawda? Niech ksiądz wejdzie ze mną do hotelu i przedyskutujmy całą
sprawę jak należy. Jesteśmy na miejscu. María Cristina. I nie
wydaje mi się, żeby hotel otaczali wyjący rewolucjoniści!
Siedzący w hotelowym holu chłopcy na posyłki zerwali się na nogi,
aby okazać szacunek tym, którzy nie musieli zarabiać na życie
pracą swoich rąk. Biskup poprowadził księdza do salonu
wypełnionego ubranymi elegancko ludźmi, którzy wyglądali jak
duchy tych wszystkich, którzy siedzieli tu przed nimi. Kopie Karola
IV i Marii Luizy siedziały naprzeciw kopii Mai nagiej wskazującej
przybrudzoną paprocią kiść lamp produkcji Osramu. Przy
polukrowanych ciastkach rudowłosy Anglik rozmawiał z młodą
kobietą o foczej twarzy, która podwinęła spódniczkę tak, aby
zaprezentować górną część pończoch amputujących jej uda.
Mężczyźni o kamiennych twarzach siedzieli, omawiając cła
importowe na używane obrabiarki. Szczupłe młode kobiety w
błyszczących, kolorowych sukniach przypominały wieczne pióra w
powiększeniu. Wszyscy ludzie w salonie wyglądali na tak pewnych
przyszłości, że brali ją za teraźniejszość. Wydawało się, że
żaden z nich nie przejąłby się, gdyby objawienie okazało się
mitem, a Ziemia wynikiem przypadkowego wybuchu gazu, dryfującym
wokół niezamierzonego Słońca.
– Nie będę chyba pił herbaty – powiedział biskup. – Pozwoli
ksiądz, że ja zajmę się zamawianiem? Garçon, dos
zuby rekina; quiero decir dos zęby rekina2.
Polecił mi je amerykański protonotariusz.
– To bez dwóch zdań podniesie księdza na duchu – powiedział
biskup, gdy kelner przyniósł drinki. – A, oto nadchodzą panie.
Obok duchownych stały dwie dziewczynki w różowych sukienkach z
tafty. Mniejsza mogła mieć jakieś trzy lata, a większa pięć.
– Reloj3
– powiedziała mniejsza.
Biskup wyciągnął zegarek; leżał w jego ręce jak sadzone jajko
ze złota.
– Tiik, tiik – powiedziały dziewczynki, najwyraźniej nie po raz
pierwszy.
– Chcecie zobaczyć, jak ruszają się kółka? – Biskup nacisnął
sprężynę. Tylna część zegarka otworzyła się, ukazując
kolejne drzwiczki. – No se puede. Cerrado5.
Zamknięte.
– Zniknięte – powiedziały dziewczynki.
Biskup podważył wewnętrzne drzwiczki ostrzem scyzoryka.
– Abierto. Otwarte.
– Oczwarte – powiedziały dziewczynki.
– Słodkie, nieprawdaż? – powiedział biskup. – Quién es
la reina del cielo6,
Klaudio?
– La reina del cielo es la Santísima Virgen
Maria7
– pisnęła Klaudia.
– Paquita też potrafi to powiedzieć – rzekł biskup.
Biskup pocałował dziewczynki; ksiądz też je pocałował, ale
bardziej po to, aby pobłogosławić samego siebie niż dzieci. Gdy
dziewczynki wracały poważnym krokiem do rodziców, Don Arturo
pomyślał o tym, ile dzieci w Hiszpanii chodziło obdartych i
brudnych po to, aby Klaudia i Paquita mogły być czyste i ładne.
– Do dna – zakomenderował biskup.
– Jeśli chodzi o relikwię… – zaczął ksiądz.
– Musi być w tym gin – powiedział biskup, wstając.
Gdy przechodzili koło stoiska z książkami, zza stosu powieści
E.M. Hull8
wychynęła stara kobieta i poprosiła każdego z duchownych o
dwadzieścia pięć centymów.
– Ja stawiam – powiedział biskup. – „Jeden wyraz wrażliwości
czyni wszystkich na świecie braćmi”. Powiedziałem to kiedyś
Canterbury’emu stojąc koło niego w Ateneum, ale nie zrozumiał:
zaczął mówić o Kościołach unickich.
– Jeśli chodzi o relikwię…
– Wezmę ją, oczywiście, ale sprawdźmy, czy jeszcze jedno
podejście do rekinów dostarczy nam inspiracji w zakresie
szczegółów.
Ale gdy wrócili do salonu, uczestnicy zamieszek już tam wtargnęli.
1
Banderilla (hiszp.) – mała ozdobna włócznia, służąca
do wbijania w kark byka.
2
Garçon, dos zuby rekina; quiero decir dos zęby
rekina – Kelner, dwa zuby rekina; chcę powiedzieć: dwa razy zęby
rekina.
3
Reloj (hiszp.) – zegar.
4
En ingles un reloj se llama tick-tick (hiszp.) – Po
angielsku zegar nazywa się tyk-tyk.
5
No se puede. Cerrado (hiszp.) – Nie możesz. Zamknięte.
7
La reina del cielo es la Santísima Virgen Maria (hiszp.) –
Królową Nieba jest Najświętsza Maryja Panna.
8
Edith Maude Hull (właśc. Edith
Maude Winstanley,
1880–1947) – brytyjska powieściopisarka; prekursorka gatunku
zwanego „romansem pustynnym”.
Tłumaczenie: Łukasz Makowski
Projekty okładek: Sztukmistrz
(dolna z wykorzystaniem zdjęcia
autorstwa Jana Wincentego F.)
-----------------------------
Wirtualne Wydawnictwo WiWo szuka realnego (papierowego) wydawcy niniejszego tekstu, który byłby gotów wynagrodzić godziwą zapłatą osoby, które przyczyniły się do jego powstania. Zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy na adres
wirtualnewydawnictwowiwo[malpa]gmail.com
-----------------------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz