Każdy naród ma swoich bohaterów - postacie, które dawane są za wzór do naśladowania przez kolejne pokolenia. Bohaterowie ci dokonali czynów stanowiących przejaw cnót, które należy pielęgnować, aby naród mógł rozwijać się w prawdzie i bezpieczeństwie swego trwania. Pielęgnowanie tych cnót nie zawsze pociąga za sobą zwycięstwa doczesne.
Dzisiaj, gdy w Polsce często odzywają się głosy neopozytywistów, możemy usłyszeć, że świętujemy porażki i klęski. Teza ta, będąca pochodną peerelowskiej propagandy, świadczy o zupełnym niezrozumieniu przez wygłaszające ją osoby celu upamiętniania bohaterów. Przykładem niech będą coroczne obchody wybuchu Powstania Warszawskiego. Gdybyśmy świętowali jego klęskę, uroczystości odbywałyby się 2 października, w dniu kapitulacji Powstania. Uroczystości mają jednak miejsce 1 sierpnia, ponieważ świętujemy zryw narodu ku wolności, heroiczny wysiłek i jeden z ostatnich zbrojnych podrywów wolnego narodu do lotu. Upamiętniamy wartości, którymi kierowali się w życiu tamci ludzie.
Nie zamierzam jednak rozpisywać się o samym Powstaniu, to temat osobny. Chcę zwrócić uwagę na fałszywość zarzutów, które często możemy usłyszeć, gdy ktoś powtarza tyleż irytujące co nieprawdziwe teorie o świętowaniu klęsk. Naród kultywuje postawę swoich bohaterów, niezłomnych obrońców, ludzi, którzy poprzez swe czyny są świadectwem cnoty. Dlatego pamiętamy również o obrońcach Poczty Polskiej w Gdańsku, Hubalu czy obrońcach Westerplatte. Pamiętamy o ich poświęceniu i wyznawanych przez nich wartościach. Nie świętujemy ich końcowej porażki militarnej, bo nie o to tutaj idzie. Nie w sukcesie doczesnym przejawiają się ich cnoty, które chcemy dać kolejnym pokoleniom za wzór do naśladowania. Jest to zresztą rzecz charakterystyczna dla naszej cywilizacji. Cywilizacji opartej na estetyce greckiej oraz rzymskim prawie i niezłomności; te fundamenty stopiły się w chrześcijańskim systemie wartości i moralności. To nasza cywilizacja. To w niej śpiewano pieśni o dawnych bohaterach, którzy, choć przegrani, stanowią wzór do naśladowania. Dlatego właśnie w naszej cywilizacji kolejne pokolenia uczą się o bohaterstwie Leonidasa, a nie czczą pragmatyzm Heroda-dzieciobójcy. Gdy Rewolucja zaczęła toczyć naszą cywilizację, rozpoczął się proces powątpiewania w sens takich wzorców. Gdy bowiem wartości cywilizacji stają się obce, otaczanie czcią tych, którzy dali im świadectwo, staje się irracjonalne. Wraz z odpadaniem od cywilizacji, zatraca się rozumienie logiki postępowania tych, których minione pokolenia ustawiły na cokołach. Ich wartości są po prostu nieczytelne.
Francja również ma swoich bohaterów. Nowych bohaterów nowej rewolucyjnej „cywilizacji”. Jednym z nich jest marszałek Petain. Postać ciekawa i w jakimś stopniu poczciwa. Jednak tak się złożyło, że wśród niektórych Francuzów ciesząca się kultem i czcią. Czegóż takiego dokonał marszałek, że stał się wzorem cnót godnym naśladowania? Poddał Francję i dobrowolnie zgodził się na stare lata swego skądinąd poczciwego życia zostać marionetką w rękach najeźdźców. Gdyby pamiętano o jego zasługach dla Francji z czasów I wojny światowej, jego bohaterstwo byłoby istotnie godne ustawienia na cokole. Jednak wspomniani Francuzi uczynili go swoim bohaterem nie dlatego, że obronił Francję w Pierwszej Wojnie, ale że został popychadłem niemieckim w Drugiej. Nie uchronił Francji przed wojną z Niemcami jak uczynili to Franco lub admirał Horthy, którzy w polityce zagranicznej czynili ustępstwa na rzecz Hitlera, aby uratować swój naród i uniknąć zabójczej wojny. Marszałek poddał swój kraj i zgodził się być niemiecką kukłą we własnym domu już po wybuchu wojny. Istotnie, postawa godna żołnierza.
Każdy ma takich bohaterów, jakich chce. Jeżeli kolejne pokolenia Francuzów będą czerpały natchnienia dla swego patriotyzmu wzorując się na kolaboracji Petaina, to faktycznie możemy spodziewać się wielu chwalebnych osiągnięć w wykonaniu tego narodu i wielu mężnych żołnierzy francuskich broniących swego kraju do końca niczym król Leonidas. Ja rozumiem pragmatyzm polityczny i to, że czasem trzeba się cofnąć, aby przetrwać. Tak właśnie czynił generał Franco, gdy Niemcy Hitlera były u szczytu potęgi. Nie rozumiem jednak, jak można robić z kapitulacji bohaterstwo. To tak jakbyśmy naprawdę obchodzili uroczystości Powstania Warszawskiego 2 października. Gdy dodatkowo zauważymy, że inni z kolei świętują we Francji Rewolucję Francuską, zobaczymy, że naprawdę istnieją w świecie takie narody, które świętują swoje klęski. Nie są to jednak Polacy, bo u nas wciąż jeszcze tli się cywilizacja europejska, której we Francji już dawno nie ma.
Jerzy Juhanowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz